Umeå, jedna z nielicznych już w Lublinie restauracji wegetariańskich i wegańskich, może zostać zamknięta. Wszystko przez szalejącą inflację i podwyżki cen gazu. Klienci walczą o przetrwanie ulubionego lokalu.
Początek roku jest dla lubelskiej gastronomii niezwykle zły. O zamknięciu poinformowały już między innymi Blues Brothers, Vanilla Cafe i Rock Pub Ramzes. Wkrótce dołączyć może do nich także Umeå z ulicy Orlej.
>> Znane lokale w Lublinie padają. "Nie wiem jak długo wystarczy mi sił"<<
– Umeå działa od ponad 9 lat. Zmieniali się właściciele, ale szyld pozostawał niezmienny. Ostatnim wyzwaniem była pandemia. Właśnie wtedy przejęliśmy lokal – opowiada Hanna Bryda, szefowa restauracji. – Początek nie był łatwy, bo funkcjonowaliśmy wyłącznie w dostawie i z odbiorem własnym, ale udało się. Ostatnie dwa lata możemy określić jako dobre.
Sytuacja zaczęło się zmieniać w tamtym roku. Inflacja sprawiła, że cena wszystkich produktów poszybowały w górę. Umeå nie chciała jednak znacząco podnosić cen.
– Przecież my też płacimy rachunki. Wiemy i rozumiemy, że jest to problem dla nas wszystkich. Dlatego na początku tego roku zdecydowaliśmy się tylko na ok. 10-procentowe podwyżki. Niższe niż poziom inflacji. Nie chcieliśmy jednak stawiać zaporowych cen. Liczyliśmy, że straty zrekompensuje nam większa liczba gości – przyznaje pani Hanna.
Ale tak się nie stało.
– Nie ma już tak dużego ruchu, jak wcześniej. Portfele nas wszystkich są coraz chudsze i mimo że ceny mamy bardzo przystępne, to ludzi nie stać by codziennie stołować się w restauracjach – mówi Bryda. – Mimo to mieliśmy nadzieję, że przetrwamy i wtedy dostaliśmy rachunek za gaz wyższy od poprzedniego o 300 procent. Za dwa miesiące mamy do zapłaty 8 tys. zł, bo gazu zużywamy dużo. Ogrzewamy nim lokal i mamy kuchenkę gazową.
Żeby zapłacić taki rachunek, trzeba przeznaczyć na to cały utarg z blisko dwóch tygodni pracy. A przecież rachunków jest więcej.
Są też koszty zatrudnienia pracowników.
– Sami staramy się robić jak najwięcej. Lokal prowadzimy w trójkę i we trójkę pracujemy praktycznie non stop żeby ograniczyć jak najwięcej kosztów. O zarobku nie ma mowy. Chodzi tylko o to, żeby nie dokładać – przyznaje Bryda i dodaje: – Ale nie wiem, czy nam to się uda. Nie wiem, ile wytrzymamy psycho-fizycznie.
Właściciele restauracji Umeå nie poddają się jeszcze i próbują walczyć. Pomóc może im w tym tylko większa liczba gości.
– Kiedy napisaliśmy post o trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, przez dwa kolejne dni mieliśmy zatrzęsienie gości. Jesteśmy im bardzo wdzięczni ale zdajemy sobie sprawę, że to nie będzie trwać wiecznie. To nie jest rozwiązanie na dłuższą metę. Stąd uruchomiamy akcję, które – mamy nadzieję – pozwolą nam przetrwać trudny okres. To m.in. sprzedaż kuponów na 10, 20 lub 30 zup lub lunchów, które można wykorzystać w ciągu dwóch miesięcy. Mamy też kupony na burgery i bebaby – wylicza Bryda.
Jeszcze w tym tygodniu ruszy też sprzedaż koszulek z grafikami wykonanymi przez zaprzyjaźnione z restauracją artystki.
– Będzie je można kupić jako rodzaj cegiełek ratujących lokal – mówi szefowa restauracji.
Dodaje: – Niektórzy restauratorzy żeby ratować swoje lokale organizują zrzutki. My tego nie chcemy robić. Nie chcemy nic za darmo. Zresztą w tym co robimy, pieniądze nigdy nie były najważniejsze. Robimy to z miłości do kuchni roślinnej i z przywiązania do wielu stałych klientów, którzy podzielają nasz gust i smak.