Komendant główny policji Marek Bieńkowski zdania nie zmienia. I skoro raz uznał, że Krzysztof Rodak, wiceszef lubelskiej policji, ma na urlopie czekać na wynik prokuratorskiego śledztwa, to tak ma być.
We wrześniu w Hutkach na Zamojszczyźnie Rodak, wyjeżdżając z drogi podporządkowanej, nie ustąpił pierwszeństwa i doprowadził do stłuczki. Potem, mimo polecenia Bieńkowskiego, zamiast pójść na urlop, rozchorował się na kilka dni, a później jakby nigdy nic wrócił do pracy.
Komendant Bieńkowski zakomunikował wczoraj swoją decyzję Januszowi Guzikowi, komendantowi wojewódzkiemu policji, który w Warszawie tłumaczył się przed zwierzchnikiem z niesubordynacji. – Taka sytuacja nie powinna była zaistnieć, ale stało się. Komendant Bieńkowski wysłuchał wyjaśnień komendanta Guzika i utrzymał swoją wcześniejszą decyzję – relacjonował tuż po popołudniowym spotkaniu obu komendantów Paweł Biedziak z Komendy Głównej Policji w Warszawie.
Dlaczego Rodak nie poszedł na urlop? – Komendant Guzik tłumaczył tę sytuację swoją nieobecnością związaną ze służbowym wyjazdem do Holandii – uciął Biedziak.
Rodak jest jednym z trzech zastępców Guzika. W Komendzie Wojewódzkiej Policji odpowiada za tzw. logistykę. – Czyli np. pozyskiwanie pieniędzy dla komendy, także wielomilionowe inwestycje na terenie Lublina – wyjaśnił nam Witold Laskowski, który wczoraj zastępował rzecznika lubelskiej komendy.
Wygląda na to, że co najmniej przez najbliższy miesiąc lubelska policja będzie sobie musiała radzić bez komendanta Rodaka. Śledztwo trwa. Szefowa Prokuratury Rejonowej w Zamościu nie ukrywa, że wszystko wskazuje na winę policjanta. Ale z ostatecznym osądem wstrzymuje się do czasu uzyskania opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego. Wiadomo, że zarzut może zostać postawiony Rodakowi nie wcześniej, jak w połowie listopada. Za nieumyślne spowodowanie wypadku grozi mu do trzech lat więzienia. (ak)