W czarnych długich płaszczach, czarnych welonach, z dającymi do myślenia hasłami. W Czarny Piątek w centrum handlowym Leclerc pojawiły się „czarne wdowy”. To druga akcja Extinction Rebellion Lublin.
„Co sekundę na śmietnik trafia ciężarówka odzieży”, „1 koszulka to 65 groszy dla pracownika szwalni w Azji” – to hasła z jakimi w centrum handlowym przy ul. Zana pojawiła się grupa kilku młodych ludzi z Extinction Rebellion Lublin.
Ucharakteryzowani na czarne wdowy spacerowali po korytarzach galerii handlowej rozdając klientom ulotki. Z hasłem „Black Friday” i listą „największych grzechów przemysłu modowego”. To m.in. zaśmiecanie świata (85 proc. śmieci na wybrzeżach pochodzi z tekstyliów”, trucie środowiska (27 proc. wagi materiału to szkodliwe chemikalia) czy wyzysk biedniejszych społeczeństw (ubrania w Azji szyją dzieci i młode kobiety). Na odwrocie charakterystyczna klepsydra (symbol wymierania) i główne postulaty ruchu.
- Działamy od połowy października. Jest nas ok. dwudziestu osób. Liczymy na to, że wkrótce będzie nas więcej – mówi Lidka.
Jednym z założycieli lubelskiego ruchu działającego pod szyldem międzynarodowego ruchu jest Hubert Znajomski.
- Nigdy nie jest za późno na działanie – podkreśla. – Nasza akcja ma zwrócić uwagę na problem, ale nikomu nie przeszkadza. Chcemy pokazać jak wygląda niszczenie świata przez przemysł tekstylny. Bo jedyne co się dziś liczy to zysk, nie planeta.
Extinction Rebellion to ruch społeczno-polityczny, który narodził się wiosną 2018 r. w Wielkiej Brytanii. Nie ma szefów, a wszelkie decyzje podejmowane są wspólnie. Blokując ulice, mosty czy organizując widowiskowe happeningi protestują przeciwko bierności polityków wobec zmian klimatu, utracie bioróżnorodności oraz zagrożeniu wymieraniem gatunków, w tym ludzkiego.
„Mówcie prawdę!”, „Działajcie teraz!” – apelują do rządzących. By zostać usłyszani stosują „bezprzemocowe formy obywatelskiego nieposłuszeństwa” . Ich znakiem rozpoznawczym jest klepsydra - jako symbol wymierania, ostrzeżenie, że wielu gatunkom do całkowitego wyginięcia nie pozostało wiele czasu. Mają to uświadomić happeningi die-in gdy grupy osób kładą się na chodnikach czy ulicach symbolizując masowe wymieranie.
W Lublinie grupa pod szyldem ER działają od kilku tygodni.
- Rozkręcamy się – mówi Hubert Znajomski. – Zaczęło się od tego, że 18 października chcieliśmy razem zez znajomymi zorganizować akcję die-in w Lublinie. Skontaktowaliśmy się z Extinction Rebellion Polska. Pomogli nam w tym, a potem pomogli zorganizować pierwsze spotkanie ruchu w Lublinie.
Wszystkich, którzy chcieliby włączyć się w działania Extinction Rebellion Lublin zaprasza na spotkanie w niedzielę, o godz. 16 w Centrum Kultury (ul. Peowiaków 12).