Prezydent planuje wprowadzić podatek od posiadania psa. Za jednego czworonoga rocznie będziemy musieli zapłacić 108 zł. To dwa razy więcej niż w innych miastach. Unikniemy opłaty, jeśli oznaczymy naszego psa chipem cyfrowym. Ale to kosztuje niewiele mniej.
16 września radni będą zastanawiać się, czy wprowadzić opłatę od posiadania psa. W tej chwili takiego obowiązku nie ma. Według projektu uchwały przygotowanego przez urzędników, rocznie za jednego czworonoga zapłacilibyśmy 108 zł.
Dlaczego Ratusz chce wprowadzić taki podatek? – Będzie to impuls do tego, by oznakować sobie psa – mówi Anna Adamowicz, dyrektor miejskiego Wydziału Podatków i Egzekucji.
W czym może pomóc założenie chipu? – Dzięki temu psy nie będą trafiały do schroniska, bo strażnicy miejscy będą mogli szybko sprawdzić, do kogo należy znaleziony zwierze i czy np. jest szczepione, jeśli kogoś pogryzie – wyjaśnia Joanna Oniszko z Wydziału Ochrony Środowiska lubelskiego magistratu.
Czy 108 zł to nie za dużo? – Jeśli podzielimy to na dwanaście miesięcy, to wychodzi 9 zł miesięcznie – zaznacza dyrektor Adamowicz.
W uzasadnieniu swojego pomysłu Ratusz podpiera się przykładem innych miast, gdzie obowiązuje taka opłata. Problem w tym, że w Lublinie podatek od psa będzie dwa razy wyższy.
– U nas opłata wynosi 50 zł rocznie – mówi Tomasz Klek z Urzędu Miasta w Szczecinie.
W Poznaniu właściciele psów płacą 55 zł, a w Kielcach 45. Jeszcze mniej płacą w Świdniku. – Kilka lat temu podatek wynosił 40 zł, ale bardzo mało osób płaciło – mówi Artur Soboń, sekretarz miasta. – Teraz wynosi 20 zł, ale i tak ci, którzy nie płacili nadal nie płacą. Widać, że tak duży podatek nie ma sensu – dodaje.
Według lubelskiego projektu z opłaty zwolnione będą osoby, które oznakują psa elektronicznym chipem. Nie zapłacą też ludzie powyżej 65 roku życia, którzy sami się utrzymują.
Problem w tym, że za wszczepienie zwierzęciu chipa pod skórę zapłacimy niewiele mniej. – Chip kosztuje 80 zł – mówi Waldemar Kotowicz z lecznicy dla zwierząt przy ulicy Tymiankowej.
Radni bardzo różnie oceniają projekt. – Ja jestem na nie. To dodatkowe obciążenie dotknie przede wszystkim ludzi niezamożnych, samotnych, emerytów i rencistów – mówi radny Sylwester Tułajew z PiS.
– Popieram wprowadzenie takiej opłaty, jednak zastawiam się nad kwotą. Na pewno pieniądze z tego podatku powinny być przekazywane na edukację właścicieli psów w kwestii sprzątania po swoich czworonogach – zauważa radny Dariusz Sadowski (niezrzeszony).
Jeśli radni się zgodzą, podatek będzie obowiązywał od przyszłego roku. Ratusz szacuje, że przyniósłby miastu około pół miliona złotych rocznie.