Od stycznia będzie trudniej dostać się do lekarza rodzinnego. "Brak kontraktu z NFZ utrudnia otwarcie gabinetu lekarskiego od 3 stycznia 2010 roku. W przypadku zagrożenia zdrowia lub życia proszę dzwonić pod numery alarmowe 999 lub 112.” Wczoraj takie komunikaty wywiesiło 70 lubelskich przychodni.
– Od czerwca nasze postulaty są ignorowane. Jeśli nadal nie będzie żadnego odzewu ze strony NFZ czy resortu, to 3 stycznia nie będziemy mogli otworzyć przychodni. Brak umowy na świadczenia uniemożliwia normalną pracę lekarzy. Sytuacja jest patowa – tłumaczy dr Teresa Dobrzańska-Pielichowska, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego i prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców.
Wczoraj medycy zdecydowali się więc na gest ostateczny. – We wszystkich naszych przychodniach wywiesiliśmy komunikat z informacją, że prawdopodobnie od stycznia nie będziemy mogli przyjmować pacjentów – mówi wiceprezes.
Pacjenci, z którymi rozmawialiśmy wczoraj, nie mogą w to uwierzyć.
– To niemożliwe! Mam 64 lata i co dwa tygodnie muszę odwiedzać swojego lekarza, który ustala dawkę leku – mówi Marian Pisarski, pacjent przychodni przy ul. Okopowej 5.
Kolejny dodaje: – Wszystko dzieje się poza naszymi plecami. A co będzie, jak zabraknie bezpłatnych lekarzy rodzinnych? Nie wszystkich stać na to, żeby leczyli się prywatnie – mówi Adam Bieliński.
Lekarze starają się uspokajać. – Nie chcemy zostawiać ludzi bez opieki. Jeśli jednak nie będzie więcej pieniędzy na leczenie to na początku roku przychodnie mogą zostać zamknięte – mówi dr Dobrzańska–Pielichowska. – Namawiamy więc naszych pacjentów, by już teraz zaopatrzyli się w recepty na dłużej – dodaje.