Po pierwszej przyszedł czas na drugą. Twórcy festiwalu Utajone miasto/Otwarte miasto ponownie wychodzą na ulice ze sztuką.
- Mój projekt na tegoroczną edycję festiwalu nazywa się „ polski pop art” i jest zainspirowany twórczością Clausa Oldenburga, który powiększając przedmioty codziennego użytku, umieszczał je w przestrzeni publicznej – napisał Jerzy Kosałka o swojej pracy.
W mieście trwa tegoroczna edycja festiwalu „Utajone miasto/Otwarte miasto”. Właśnie na skwerze Witkowskiego pojawiła się praca, której trudno nie zauważyć w przestrzeni miejskiej.
- Obiekt, który wybrałem do swojego działania jest zwykłym przedmiotem, jakim jest dwustopniowa drabinka. Z pozoru banalny przedmiot, w tym przypadku nabiera szczególnego znaczenia, bowiem słowa wypowiadane przez człowieka stojącego na tej właśnie drabince miały szczególną moc. Moc przekonywania i moc sprawczą – tłumaczy Jerzy Kosałka, który dodaje, że użyty w tytule wyraz „pop art”, który w amerykańskiej wersji oznacza sztukę popularną, w polskiej wersji, uwzględniającej kontekst, może spokojnie wybrzmieć jako sztuka populizmu.
Autor, rocznik 1955 studiował we wrocławskiej PWSSP, gdzie w roku 1981 uzyskał dyplom z malarstwa. W latach 1983-1987 pracował jako asystent w tejże uczelni, kiedy to dołączył do grona studentów tworzących grupę artystyczną znaną jako „Luxus”. W 2016 roku brał udział w VIII edycji festiwalu Otwarte Miasto w Lublinie.
- Koronawirusowe ograniczenia sprawiły, że musieliśmy zmodyfikować nasze plany. Zamiast manifestacji obecności sztuki w przestrzeni publicznej podczas wernisażowego pochodu ulicami Lublina, odbędą się skromne otwarcia poszczególnych prac. Wystawa „Utajone miasto/Otwarte miasto” ujawniać się będzie w kolejnych odsłonach, tajemniczo i niespodziewanie – zapowiadali twórcy festiwalu.
Oprócz „Polskiego pop artu” w mieście trzeba szukać prac Janusza Bałdygi, Bohdana Rucińskiego i Jerzego Zyśko.