Po ostatnich deszczach podmokły posesje mieszkańców ul. Wapiennej. Niektórzy wręcz wylewają wodę z domów. Mieszkańcy skarżą się, że deszczówka z ich ulicy nie może spływać do rzeki piętrzonej przez elektrownię wodną
– Problem jest niesamowicie duży. Niektórzy mają wodę nawet w domach – mówi Jolanta Białecka, mieszkanka ul. Wapiennej. – W poniedziałek do starszego małżeństwa wezwaliśmy strażaków, bo już pan wodę wiaderkiem wylewał.
– Rzeczywiście, w poniedziałek wypompowywaliśmy wodę z jednej z posesji przy ul. Wapiennej – potwierdza Andrzej Szacoń, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej.
Mieszkańcy skarżą się, że nie mogą swobodnie korzystać ze swoich nieruchomości. – Pan spojrzy na mój ogródek. W ogóle nie da się wejść, woda stoi cały czas – pokazuje Białecka.
Podmokłe są również posesje jej sąsiadów. – Będziemy się starali pomóc mieszkańcom – deklaruje Jerzy Ostrowski z wydziału kryzysowego w Urzędzie Miasta, ale podkreśla, że problemy są nie tylko tutaj. – Po ostatnich anomaliach pogodowych mamy dużo pracy.
Wapiennej dały się we znaki ostatnie, silne opady deszczu. – Bardzo wysoki poziom wód gruntowych uniemożliwia naturalne przesiąkanie wody – stwierdza Lidia Kasprzak-Chachaj, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Za Cukrownią. Według niej poziom wód gruntowych podniósł się przez pobliską elektrownię wodną, która piętrzy Bystrzycę niedaleko stadionu. – Jeśli dalej będą tak intensywne opady, to mieszkańcom Wapiennej i Dzierżawnej grozi powódź.
To właśnie po uruchomieniu elektrowni, jak twierdzą mieszkańcy tych rejonów, nasiliły się problemy z odpływem deszczówki. – Przepusty są skonstruowane tak, że, że podnosząca się rzeka domyka je, żeby woda nie cofała się w rejon Wapiennej – wyjaśnia Andrzej Pelczar, członek Rady Dzielnicy Rury. – W efekcie odpływy są pozamykane i ta deszczówka nie spływa do rzeki, zostaje cały czas po stronie Wapiennej.
Niechciana przez sąsiadów elektrownia powstała dzięki pozwoleniu wydanemu kilka lat temu przez Urząd Miasta dla spółki Hydrowatt, ale pod warunkiem budowy drenów chroniących zamieszkałe tereny. Rok temu władze Lublina stwierdziły, że obiekt nie jest zgodny z pozwoleniem, ale nie mogły już cofnąć swej decyzji, bo straciły takie uprawnienia. Obecnie tymi sprawami zajmuje się państwowe gospodarstwo Wody Polskie, które odpowiada za rzeki.
Pod koniec kwietnia urzędnicy od rzek cofnęli pozwolenie spółce Hydrowatt. – Stwierdziliśmy, że urządzenia zabezpieczające zostały wykonane niezgodnie ze sztuką budowlaną i niezgodnie z pozwoleniem – wyjaśniał Jarosław Kowalczyk, rzecznik lubelskiej jednostki Wód Polskich.
Kwietniowa decyzja zakazała piętrzenia rzeki, mimo to Bystrzyca wciąż jest spiętrzana, a elektrownia działa w najlepsze. – Nikt sobie z tego nic nie robi – oburza się Kasprzak-Chachaj.
Dlaczego tak się dzieje? Decyzja o cofnięciu pozwolenia okazała się nieskuteczna, bo spółka skorzystała z przysługującego jej prawa do odwołania. Mieszkańcy mają nadzieję, że Hydrowatt przegra. – To, że woda nie odpływa i jest mokro, to nie jedyny problem – mówi Jerzy Matwiejczuk z ul. Wapiennej. – W nocy te urządzenia po prostu budzą ludzi, huczą. Zwłaszcza jak jest wilgotne powietrze, to ten hałas się niesie.