Będzie więcej kontroli owoców miękkich, w tym malin wjeżdżających do Polski zza wschodniej granicy – zapowiedział podczas dzisiejszej konferencji prasowej wojewoda lubelski Przemysław Czarnek. To reakcja na fatalną dla producentów malin sytuację na rynku i niskie ceny skupu tych owoców, które są zdecydowanie poniżej kosztów produkcji.
To reakcja na fatalną dla producentów, przede wszystkim malin, sytuację na rynku i niskie ceny skupu tych owoców.
– Na początku zeszłego tygodnia podjęliśmy decyzję, że odbędzie się duże spotkanie ekspertów z tej dziedziny w Lubelskiej Izbie Rolniczej – mówił wojewoda Czarnek. – I LIR w tym tygodniu z udziałem wojewody takie spotkanie organizuje, aby debatować na temat przyszłości i możliwości rozwiązania tego problemu.
Wojewoda skierował również pisma m.in. do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Po to, aby zbadać zasadność obaw, że dochodzi do zmowy cenowej pomiędzy podmiotami skupującymi maliny, które dyktują producentom ceny zdecydowanie poniżej kosztów produkcji – wyjaśnił Czarnek.
Poza tym wojewoda zażądał od służb zwiększenia liczby kontroli owoców na wschodniej granicy. Chodzi o maliny i inne owoce miękkie wwożone do Polski. – Tego importu nie możemy zatrzymać, ale możemy nasilić kontrole i sprawdzać jakość przywożonych malin – podkreślał wojewoda.
– Bardzo dobrze, że pan wojewoda podjął takie działania, o to przecież apelowaliśmy – przyznaje Marian Smentek ze Związku Sadowników RP. Związek ten zaapelował do plantatorów malin, agrestu i porzeczek, aby wstrzymali zbioru owoców aż do odwołania.
– Większość rolników raczej posłuchała naszego apelu. Część osób rwała maliny, ale po to, aby sprzedać je na giełdzie – mówi Smentek.
Bez polityki się nie obyło
Wojewoda lubelski za zaistniałą sytuację na rynku owoców miękkich obwiniał polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego i „absurdalną” prywatyzację przetwórni. – Program powszechnej prywatyzacji robiony był w latach 1993-97 przez rząd PSL – grzmiał Czarnek. – Doszło do sytuacji, w której pozbawiliśmy się jakichkolwiek instrumentów, dzięki którym moglibyśmy wpływać na ceny na rynkach rolnych.
Zarzuty, ale pod adresem partii rządzącej, stawiał także w siedzibie PSL w Lublinie prezes tej partii Władysław Kosiniak-Kamysz. Dostało się przede wszystkim byłemu już ministrowi rolnictwa Krzysztofowi Jurgielowi. – To najgorszy minister rolnictwa – podkreślał prezes i ponownie wnioskował o jego natychmiastowe odwołanie.
Jurgiel ministrem już nie jest. Zrezygnował z funkcji, oficjalnie „ze względów osobistych”.
Politycy PSL komentowali także projekt budżetu Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2021–2027 i dotyczące Polski cięcia. – To jest efekt pracy tego rządu, że ta propozycja jest tak fatalna. 5 mld euro mniej na Wspólną Politykę Rolną – na dopłaty i modernizację polskiej wsi, polskich gospodarstw – podkreślał Kosiniak-Kamysz. I podliczał, że to oznaczałoby 25-procentowy spadek dotacji na polską wieś.