Ok. 2,5 mln zł brakuje twórcom filmu "Wołyń", do którego większość zdjęć kręcono w lubelskim skansenie.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Temat parzy – mówi reżyser Wojciech Smarzowski. Producenci szukają pieniędzy m.in. w lubelskim urzędzie marszałkowskim
Film opowiada o wschodnich kresach Rzeczpospolitej w czasie II wojny światowej, a szczególnie o wydarzeniach z lata 1943 r., określanych mianem rzezi wołyńskiej. Ok. 70 proc. zdjęć powstało w Muzeum Wsi Lubelskiej, gdzie na potrzeby produkcji zbudowano wioskę, w której toczy się fabuła. W okolicach Lublina kręcono też część scen plenerowych.
Premierę „Wołynia” zaplanowano na jesień tego roku. Ten termin może być jednak zagrożony. W Internecie pojawiło się nagranie, w którym Smarzowski przyznaje, że film jest prawie gotowy, ale jest pewien problem…
– Jesteśmy po pierwszych projekcjach. Pozytywnie o tym, co widzieli, wypowiadają się ludzie emocjonalnie związani z Kresami, a także historycy. I to jest dobra wiadomość. Gorsza jest taka, że do zakończenia filmu brakuje nam jeszcze kilku dużych, zbiorowych, symbolicznych i ważnych dla wymowy scen. Z powodów finansowych nie udało nam się ich zrealizować w poprzednim roku – mówi Smarzowski.
Ludobójstwo odstrasza
Reżyser tak wyjaśnia przyczynę kłopotów: – Temat naszego filmu odstrasza. Spółki, firmy, banki, które zazwyczaj wspierają budżety polskich filmów, na hasło „ludobójstwo”, „rzeź”, „banderowcy”, „Ukraina” od razu się wycofują. Temat tego filmu parzy i dlatego pieniędzy szukamy wszędzie. Może poza Rosją, z oczywistych powodów politycznych. Brakuje nam 2,5 mln zł.
Jak się okazuje, nagranie do sieci wyciekło bez wiedzy jego autorów. – Ta wypowiedź Wojtka została upubliczniona za wcześnie. Ale rzeczywiście, planujemy wystąpić z takim apelem – przyznaje Feliks Pastusiak, producent „Wołynia”. – Produkcja jednak nie została wstrzymana, nakręcone jest 95 proc. zdjęć. Film właściwie już istnieje, ale te sceny, których nie udało się nakręcić, są dla niego bardzo istotne. Wierzymy, że nie opóźni to premiery (7 października 2016).
Marszałek pomoże?
Wkrótce ma zostać zarejestrowana fundacja, która pomoże w zebraniu brakujących funduszy. Ale już teraz filmowcy pieniędzy szukają wszędzie. Kilka dni temu w tej sprawie spotkali się z marszałkiem województwa lubelskiego Sławomirem Sosnowskim.
– Rozważamy dofinansowanie filmu, ale rozmowy cały czas się toczą i decyzja jeszcze nie zapadła. Niewątpliwie będzie to jedna z większych polskich produkcji w tym roku. Z racji tego, że część scen powstała w naszym regionie, to patrzymy na to bardziej jak na możliwość promowania województwa, a nie na samą historię, którą film przedstawia – mówi Dariusz Donica, dyrektor Departamentu Promocji i Turystyki w Urzędzie Marszałkowskim. Jak dodaje jednak, województwo mogłoby wesprzeć filmowców kwotą w wysokości co najwyżej kilkudziesięciu tysięcy.
Zdaniem dr. Leona Popka z Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie, który ekipie Smarzowskiego doradzał jako konsultant, „Wołyń” jest filmem bardzo potrzebnym. – Warto, żeby został ukończony i byłoby wielką stratą, gdyby tak się nie stało. To pierwsza produkcja, która tak szeroko ukazuje prawdę dotyczącą tamtych wydarzeń. Żadna scena nie jest zmyślona, każda ma potwierdzenie w źródłach historycznych – komentuje dr Popek.
Wojciech Smarzowski wyreżyserował kilka głośnych filmów, m.in. „Wesele”, „Dom Zły”, „Drogówkę”.
Rzeź wołyńska
Masowa zbrodnia dokonana przez ukraińskich nacjonalistów związanych z Ukraińską Armią Powstańczą w latach 1943–44 na polskiej mniejszości zamieszkującej teren byłego województwa wołyńskiego. Szczególne nasilenie miało miejsce w lipcu 1943 roku, gdy UPA dokonała skoordynowanego ataku na 150 miejscowości. Nie jest znana dokładna liczba ofiar. Historycy szacują, że śmierć mogło ponieść nawet ok. 100 tys. Polaków.