Spotkania włodarzy miast z inwestorami nie są niczym niezwykłym, a wręcz zachęca do tego rządowa Polska Agencja Inwestycji i Handlu. Kolejna rozprawa w sprawie głośnej afery CBA przyniosła kolejne zaskakujące rozstrzygnięcia. Świadkowie wezwani przez prokuraturę obalają po raz kolejny jej tezy
We wtorek w Sądzie Rejonowym w Lublinie zeznawali kolejni świadkowie w sprawie prowokacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Akcja służb miała na celu zdyskredytować byłych i obecnych miejskich urzędników. Śledczy uważają, że grupa osób domagała się 1 mln złotych łapówki w zamian za pomoc w załatwieniu budowy wieżowca o wysokości niemal 100 metrów.
Obalanie tez
Zaledwie kilka dni wcześniej zeznania składał prezydent Lublina. Śmiało można mówić o przełomie, ponieważ słowa Krzysztofa Żuka obaliły kilka tez zamojskiej prokuratury.
>>> Przełomowe zeznania prezydenta Krzysztofa Żuka <<<
Powoli sypie się narracja śledczych, którzy za wszelką cenę chcą znaleźć kozła ofiarnego. Pierwszy zeznawał Bartłomiej K. To ceniony architekt i od grudnia 2018 roku przewodniczący Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej w Lublinie.
Nie podajemy pełnych personaliów, ponieważ świadkowie nie wyrazili na to zgody. To właśnie do MKUA miała trafić koncepcja budowy wieżowca przy ul. Zana w Lublinie. Taki był wynik spotkania w gabinecie prezydenta w październiku 2019 roku, w którym uczestniczył m.in. Piotr Kowalczyk oraz podstawiony agent CBA. Prokuraturze nie udało się udowodnić tezy, że potencjalny inwestor był traktowany lepiej niż inni. Ostatnio, zgodnie mówili o tym zarówno prezydent Lublina Krzysztof Żuk, jak i główna urbanistka miasta Małgorzata Żurkowska.
Ale wróćmy do zeznań świadka. Bartłomiej K. przyznał, że w 2016 roku przy okazji innej inwestycji poznał jednego z oskarżonych, Mariusza P., prywatnie krewnego Przemysława Czarnka. Następnie sędzia odczytała jego wcześniejsze zeznania, w których tłumaczył sposób funkcjonowania MKUA.
- MKUA może pozytywnie albo negatywnie zaopiniować projekt miejscowego planu lub decyzji. Opinie wydawane przez MKUA nie są wiążące dla prezydenta Lublina. Urząd Miasta nie jest zobligowany do wcielania w życie uwag zawartych w opinii - mówił śledczym architekt Bartłomiej K.
- Moim zdaniem Lublin zasługuje na wysokościową zabudowę, jest lepszym wykorzystaniem terenów w obrębie miasta i hamuje rozlewanie się miasta na obrzeża. Jest to tendencja obserwowana w wielu miejscach na świecie - kontynuował architekt.
Prokurator nie miał do świadka żadnych pytań. Za to obrona chciała wiedzieć, czy MKUA jest ciałem kolegialnym, które obraduje wspólnie w zespole, czy jest organem, w którym każdy członek zajmuje się określonym tematem osobno? To ważne pytanie gdyż prokurator Norbert Kudyk zadawał pytania w zeszłym tygodniu sugerujące, że sprawa wysokościowca na Zana miała być rozpatrywana przez pojedynczych ekspertów a nie przez pełny skład Komisji. Odpowiedź szefa MKUA była druzgocąca dla prokuratury.
– MKUA jest organem kolegialnym. Decyzje zapadają więc całym składem – zeznawał Bartłomiej K.
Spotkania z inwestorami nie budzą podejrzeń
Kolejnym świadkiem był Łukasz G. W momencie przeprowadzenia akcji CBA był dyrektorem Biura Obsługi Inwestorów. Jego podstawową rolą było koordynowanie prac biura, którego głównym celem była promocja gospodarcza Lublina.
To ważny świadek, gdyż prokuratura zamojska założyła, że takie spotkania nie powinny mieć miejsca. W swoich zeznaniach wytłumaczył, że każdy z pracowników biura miał swobodę w kontaktach z potencjalnym inwestorem. Spotkania odbywały się w biurze urzędników, siedzibie inwestora lub restauracji. Łukasz G. stwierdził, że czasami w rozmowach uczestniczyli pracownicy innych wydziałów oraz władze miasta. Były już urzędnik został zapytany, czy miał styczność ze sprawą wieżowca przy ul. Zana. G. przyznał, że Maciej Sz. przyprowadził do jego biura „Rafała Klimka”, czyli podstawionego agenta CBA.
- Inwestor informował, że poszukuje w Lublinie nieruchomości pod realizację obiektów biurowo-apartamentowych. Po naszym pytaniu, czy potrzebuje pogłębienia wiedzy dotyczącej nieruchomości, gdzie potencjalnie można zrealizować tego typu inwestycje, odpowiedział, że dane te zabezpieczył pan Sz. Spotkanie miało miejsce 7 sierpnia 2019 roku na prośbę pana Sz. - zeznał Łukasz G.
To duże zaskoczenie, gdyż pokazuje, że agent CBA próbował dostać się do prezydenta kilka miesięcy wcześniej, zanim w ogóle poznał Piotra Kowalczyka. Wygląda więc na to, że kiedy działania służb spaliły na panewce, postanowili wciągnąć do sprawy byłego przewodniczącego Rady Miasta Lublin. Znów prokurator nie skorzystał z możliwości zadawania świadkowi pytań. Okazję wykorzystała obrona oskarżonych, która chciała wiedzieć, dlaczego prezydent miasta w ogóle spotyka się z inwestorami.
– Jest gospodarzem miasta. To tak jak w domu, jeżeli przychodzą do nas goście, gospodarz podejmuje tych gości i prezentuje otwartość związaną z realizacją inwestycji, a kwestie szczegółowe pozostawia dyrektorowi biura obsługi inwestorów lub innym wydziałom – odpowiedział Łukasz G.
Były dyrektor biura obsługi inwestorów został zapytany, czy takie spotkania z inwestorami budzą jakiekolwiek kontrowersje wśród urzędników lub są niestosowne. Tu również odpowiedź była jednoznaczna.
– Spotkania z inwestorami nie budzą w Urzędzie Miasta podejrzeń lub dziwnych skojarzeń. Nie słyszałem nic na ten temat. Nie mają one charakteru niestosowności, ponieważ każdy prezydent miasta w Polsce podejmuje takie działania, jeżeli pojawiają się potencjalni inwestorzy i mają zamiar wydania swoich pieniędzy na terenie danego miasta – tłumaczył świadek.
Łukasz G. zaznaczył, że jest to powszechna praktyka, którą propaguje państwowa instytucja Polska Agencja Inwestycji i Handlu. – PAIiH rekomenduje tego typu działania polegające na bezpośrednim spotykaniu się z inwestorami. Inwestorzy wyrażają chęć bezpośrednich spotkań z włodarzami miast, ponieważ mają wtedy pewność, że są mile widziani w danej gminie, mieście czy powiecie – zapewniał świadek.
Po stwierdzeniu, że takie działania rekomenduje rządowa agencja prokurator nie miał żadnych pytań.
Telefon od oskarżonego
Ostatnim świadkiem był Tomasz Ż., mąż głównej urbanistki Lublina Małgorzaty Żurkowskiej. W momencie zatrzymania oskarżonych przez CBA pracował w spółce Helvetia Investment. Jeszcze wcześniej współpracował z Adamem M. Obecnie zatrudniony jest w Urzędzie Miasta. Tym razem prokurator postanowił zapytać o rozmowę z Adamem M., do której doszło w sierpniu 2019 roku.
– Pan Adam zadzwonił do mnie i poinformował mnie, że potrzebuje się skontaktować z moją żoną w sprawach zawodowych. Chciałby wiedzieć, kiedy żona będzie w pracy. To był okres urlopowy, przerwałem rozmowę, powiedziałem, że oddzwonię. Zapytałem żonę, kiedy będzie w pracy. Powiedziała, że w najbliższych dniach, jak kończy urlop. Powiedziała, że jeśli pan M. chce porozmawiać, to prosi, żeby się skontaktować przez sekretariat wydziału. Taką informację przekazałem panu M. – odpowiadał Ż.
Po tym stwierdzeniu, w którym pokazano, że spotkanie pomiędzy Żurkowską a Adamem M. zostało ustalone poprzez sekretariat i w siedzibie urzędu prokurator nie powiedział ani słowa.
W tej sprawie 3 grudnia 2019 roku CBA zatrzymało byłego przewodniczącego Rady Miasta Lublin Piotra Kowalczyka, który ponad 10 lat temu sprzeciwił się i opuścił PiS by wspólnie z prezydentem Żukiem stworzyć ponad sześcioletnią koalicję w Lublinie.
Zatrzymano również Mariusza P., architekta Adama M. oraz pośrednika nieruchomości Macieja Sz. Ten ostatni, o którym wiadomo, że leczył się psychiatrycznie, przyznał się do powoływania się na wpływy u urzędników państwowych i samorządowych oraz próby wzięcia łapówki. Nikt z pozostałych nie przyznaje się do winy.