Adwokat mówi o tragedii obu stron i smutnej historii miłosnej. Sąd okoliczności łagodzących nie zobaczył i uznał, że sprawca z powodów, które nie dają się racjonalnie wytłumaczyć, po prostu chciał zabić. Bartosz J. ma spędzić w więzieniu 25 lat.
Sąd Okręgowy w Lublinie uznaje Bartosza J. za winnego i skazuje go na karę 25 lat pozbawienia wolności – gdy wczoraj sędzia Barbara Markowska ogłaszała wyrok, Bartosza J. na sali nie było. Nie życzył sobie, być doprowadzonym z aresztu, w którym przebywa niemalże od roku i pięciu miesięcy.
20 września 2021 r. Bartosz J. razem ze swoją partnerką Patrycją (imię zmienione – red.) odwiedzili znajomych mieszkających przy ul. Górnej w Lublinie. Przynieśli ze sobą litr wódki. Spokojne spotkanie przerywały kolejne awantury wybuchające między gośćmi. Bartosz J. (który zażył też leki psychotropowe – red.) miał pretensje o to, że kobieta wciąż utrzymuje kontakt ze swoim byłym parterem, a ojcem jej dzieci. Ona była zazdrosna o swoją siostrę, z którą miał się spotykać Bartosz.
Podejrzany o zabójstwo w Lublinie aresztowany. Zarzuty też dla 21-latki
Z akt sprawy wynika, że w pewnej chwili gospodyni spotkania odgrzała Bartoszowi J. pierogi. Jadł je gdy jego partnerka wróciła z toalety. Wtedy nagle wstał z krzesła i podbiegł krzycząc, żądając wyjaśnień gdzie była. Wywiązała się szarpanina, podczas której Bartosz J. zadał dwa ciosy nożem: w klatkę piersiową i brzuch.
Patrycja osunęła się na ziemię.
– Po przybyciu ratowników Bartosz J. dokończył przerwane spożywanie przygotowanych wcześniej pierogów – czytamy w akcie oskarżenia. Dalej prokurator napisał: – Oskarżony dokonał zabójstwa będąc motywowanym niepohamowaną zazdrością o partnerkę i jej uprzedni związek pomimo że partner przebywał z zakładzie karnym.
Żadnej resocjalizacji, żadnej refleksji
Sędziowie nie uwierzyli, w jedną z wersji o „bliżej nieznanym mężczyźnie”, który miał wtargnąć do mieszkania i dokonać zbrodni.
– Sąd dysponuje w tej sprawie dowodami bezpośrednimi. Świadkowie, którzy byli uczestnikami spotkania opowiedzieli o tym, co widzieli – mówiła sędzia sprawozdawca Marcelina Kasprowicz. Przyznała też, że nie udało się ustalić, co było przyczyną ataku. – Pokrzywdzona zaczęła kierować pretensje do oskarżonego wyrażając swoje podejrzenia, swoje niezadowolenie z faktu, że ten miał rzekomo utrzymywać bliską relację osobistą z jej siostrą (co potwierdzono – red.). Wydawałoby się, błaha wymiana zdań, przerodziła się w agresję. Sąd stanął na stanowisku, że zamiarem było zabójstwo. Było to zachowanie całkowicie pozbawione racjonalnego wytłumaczenia.
Co na to wskazuje? Zadanie nie jednego, a dwóch ciosów 16-centymetrowym nożem, po który mężczyzna poszedł do innego pomieszczenia. Jeden z nich był tak mocny, że skutkował masywnym krwotokiem, a w konsekwencji śmiercią. Oraz fakt zaatakowania osoby, z którą było się w związku.
Ale nie tylko to. Pod uwagę wzięto także, że Bartosz J. był wielokrotnie karany za przestępstwa godzące w życie i zdrowie.
– Karta karna w zestawieniu ze stosunkowo młodym wiekiem oskarżonego jest wręcz porażająca – przyznała sędzia Kasprowicz. – Jeśli starać się identyfikować linię życiową oskarżonego, jego cechy osobiste to brak jest okoliczności łagodzących. 21 czerwca 2021 r. opuścił on zakład karny, a zdarzenie miało miejsce po upływie zaledwie trzech miesięcy. Żadnej refleksji z powodu popełnionych wcześniej przestępstw, żadnego oddziaływania resocjalizacyjnego. Oskarżony nie podjął pracy, nie starał się uregulować swojego życia. Dlatego sąd uznał, że wyłącznie kara 25 lat pozbawienia wolności będzie karą adekwatną.
Z obu stron było uczucie
Bartosz J., w ramach nawiązki, ma też zapłacić dzieciom Patrycji po 50 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny. Adwokat już zapowiedział złożenie apelacji.
– To tragedia dla obydwu stron, dla bliskich pani nieżyjącej i jej dzieci, ale również dla oskarżonego – komentuje mecenas Stanisław Estreich i podkreśla, że o przebiegu zdarzenia mówić można tylko na podstawie zeznać świadków, bo oskarżony zasłania się niepamięcią. – Oskarżony, mimo że formalnie się nie przyznawał to jednak nie twierdził, że to nie on to zrobił. To nie był jednak zamiar. To nie była planowana zbrodnia. Dlatego uważamy, że kara 25 lat jest karą zbyt surową. Jest to kara izolacyjna tymczasem do czynienia mamy z tragedią miłosną ponieważ z jednej strony było uczucie, z drugiej było uczucie i w zupełnie przypadkowej historii, która wynikła w czasie spożywania alkoholu, a więc wydawałoby się w okoliczności sprzedającej przyjaźni, doszło do tzw. okrutnej zbrodni.
Sama się nabiła na nóż
W tej sprawie już wcześniej skazana została Luiza W., gospodyni feralnego spotkania. Kobieta wezwała pogotowie mówiąc, że koleżanka sama „nabiła się na nóż”. Do przedstawienia takiej wersji wydarzeń namówić miał ją Bartosz J. Potem umyła zakrwawiony nóż i zostawiła go w zlewie. Za zacieranie śladów zbrodni skazano ją na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.