Ratownik medyczny, który w Boże Narodzenie jeździł karetką był pijany. Przyznał, że razem z lekarzem pił alkohol w pracy. Ile promili miał doktor? Nie wiadomo, bo ukrywał się przed policją.
Przed południem mieli dwa takie wyjazdy. Jak powiedział policji ratownik, po wypiciu alkoholu trafił im się trzeci kurs. To właśnie wtedy ktoś zorientował się, że załoga karetki nie jest trzeźwa i powiadomił policję.
Mundurowi pojechali do bazy "Triomedu” przy ul. Rapackiego, by zbadać załogę ambulansu. Zastali tylko kierowcę, który był trzeźwy i ratownika medycznego. Ten miał w organizmie 0,8 promila alkoholu. Lekarz się ulotnił. – Nie było go również w domu. Poinformowaliśmy rodzinę, że jeśli wróci, ma jak najszybciej zgłosić się do nas – informuje Renata Laszczka-Rusek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Do czasu przesłuchania mężczyzny policjanci nie chcą informować, jaki przebieg libacji przedstawił im ratownik.
Nie wiadomo jeszcze jaka kara spotka biesiadników z karetki. Policja zbiera materiały i zapowiada, że przekaże je prokuraturze. Jeśli śledczy uznają, że załoga ambulansu pracując po pijanemu mogła narazić przewożonego pacjenta na utratę życia lub zdrowia, to obydwaj staną przed sądem. W najlepszym dla siebie przypadku lekarz i ratownik będą ukarani tylko za wykroczenie, jakim jest praca w stanie nietrzeźwości.
Dziś ma zapaść decyzja co do przyszłości zawodowej obu panów. – Będę mieć na biurku kompletny raport – Artur Kępa, prezes "Triomedu”, zapowiada zaostrzenie wewnętrznych procedur i chwali swojego dyspozytora. – To on powiadomił policję, jak tylko się dowiedział, że są podejrzenia co do załogi tej karetki. Zrobiliśmy wszystko co było możliwe – dodaje.
– O sprawie powiadomił nas pracownik szpitala MSWiA, do którego tą karetką przywieziony został pacjent z innego szpitala – mówi tymczasem Renata Laszczka-Rusek.