Mieszkańcy Lublina płacą firmom odpowiedzialnym za odśnieżanie nawet wtedy, gdy sprzęt bezczynnie stoi w bazie. W takiej sytuacji inne miasta nie płacą wcale, albo znajdują drogowcom dodatkowe zajęcia.
Jak wyglądała ta "gotowość”, mieszkańcy Lublina i regionu przejeżdżający przez miasto przekonali się wczoraj. Samochody od rana brnęły w śniegu, a kilka miejskich autobusów kursowało po skróconych trasach, by nie zakopać się w zaspach. I to chociaż meteorolodzy zapowiadali opady już od kilku dni. - Nie jesteśmy zadowoleni z wykonawców. Zażądaliśmy od firm wysłania większej liczny sprzętu - przyznaje Bałaban.
Ale Lublin woli płacić za stojące pługi. - Przecież firmy muszą kupić i magazynować sól oraz piasek. A to kosztuje - mówi Bałaban. Tu o zamiataniu w zastępstwie odśnieżania nie ma nawet mowy.
Prócz pieniędzy za "gotowość” Lublin musi płacić też za rzeczywistą pracę pługów. Godzina jazdy solarko-piaskarki z pługiem kosztuje podatników 112 zł. Pługa wirnikowego - 130 zł.
Ale nie wszyscy chcą płacić za nic. - Zorganizowaliśmy przetarg, wybraliśmy wykonawcę, ale płacimy tylko za konkretne zlecenia - wyjaśnia Anna Muszyńska, szefowa Zarządu Dróg Grodzkich w Zamościu. Z ryczałtów zrezygnowały też Puławy. - Były dla nas niekorzystne finansowo - przyznaje Mirosław Zarychta z Zarządu Dróg Miejskich w Puławach. - Poza tym wykonawca nie miał motywacji do lepszej pracy. (PIM, BAR, AK, PAB)