Nikt nie kontaktował się z nami ws. renowacji nagrobka mojej kuzynki. O tych planach dowiedziałam się z mediów – mówi Barbara Postępska, dysponentka zabytkowego grobu na cmentarzu na ul. Lipowej w Lublinie, na którego renowację zebrano już ponad 10 tys. zł.
Kwesta organizowana od ponad 30 lat na najstarszej lubelskiej nekropolii była w tym roku inna. 1 listopada nie było tradycyjnej zbiórki do puszek, fundusze na ratowanie zabytkowych nagrobków były zbierane w internecie (bezpośrednio na konto Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Lublina).
Przez miesiąc udało się zgromadzić 10,7 tys. zł. To niewiele, dlatego zostaną sfinansowanie prace tylko przy jednym nagrobku. Wstępnie komitet wytypował, że będzie to grób Ewuni Rutkowskiej – dziewczynki, która zginęła w 1939 r. podczas bombardowania Lublina. Prace oszacowano na 12,5 tys. zł więc pieniędzy jeszcze brakuje, o czym pisaliśmy kilka dni temu.
Wtedy do naszej redakcji zgłosiła się rodzina tragicznie zmarłej dziewczynki.
– Nikt nie kontaktował się z nami w sprawie renowacji nagrobka mojej kuzynki. O planach Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Lublina dowiedziałam się z mediów – przyznaje Barbara Postępska, która po śmierci swojej mamy przejęła opiekę m.in. nad nagrobkiem córki Bronisława Rutkowskiego – uczestnika powstania warszawskiego, byłego rektora Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Krakowie. – Ewunia zginęła w bramie naszej rodzinnej kamienicy przy ul. Narutowicza – wspomina.
Dębowy nagrobek w formie góralskiej kapliczki jest obecnie w bardzo złym stanie.
– Już kilka razy był naprawiany. Ostatecznie postanowiliśmy go zmienić. Już zamówiliśmy na Podhalu replikę – dodaje pani Barbara.
I podkreśla: – Nigdy z panem Santarkiem nie rozmawialiśmy na temat renowacji nagrobka Ewy. Owszem, kilkanaście lat temu kontaktowaliśmy się w sprawie prac przy nagrobku moich pradziadków Koziołkiewiczów, który znajduje się w okolicy kaplicy cmentarnej. Ale wtedy komitet nie był zainteresowany pomocą. Sama opłaciłam prace. To był koszt ok. 20 tys. zł.
– Rzeczywiście wtedy odmówiłem – potwierdza Stanisław Santarek. – To był czas kiedy w czasie kwesty zbieraliśmy ok. 50 tys. zł. Nie było możliwości aby połowę tej kwoty przeznaczyć tylko na jeden nagrobek. Poza tym nie był w najgorszym stanie. Mieliśmy inne, które pilnie trzeba było ratować.
Santarek zarazem przyznaje, że popełnił błąd nie kontaktując się z dysponentami grobu małej Ewuni.
– Rzeczywiście to moja wina, nie sprawdziłem czy jest opiekun tego grobu – stwierdza. I dodaje, że ostateczna decyzja w sprawie przeznaczenia pieniędzy z tegorocznej zbiórki jeszcze nie zapadła. Podejmują ją członkowie komisji, w skład której wchodzi m.in. konserwator zabytków, przedstawiciel SKOZL i zarządca cmentarza. – To propozycja komitetu. Odebrałem kilka telefonów od osób, które zwracały mi uwagę na stan tego nagrobka i prosiły abyśmy zajęli się jego renowacją – tłumaczy Santarek.
– Zapowiedź pana Santarka miała charakter intencyjny, wypływający z dobrego serca i chęci ratowania zabytków cmentarnych – podkreśla dr Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków. I dodaje: Mamy całą masę nagrobków, które wymagają prac. Zebrane pieniądze na pewno się przydadzą na ich ratowanie.
Co ze zmianą nagrobka?
– Ponieważ nagrobek Ewunii Rutkowskiej nie ma sygnatury przyjmujemy, że jest z 1939 r. więc jest objęty ochroną konserwatorską, ale nikt z opiekunów tego grobu się z nami nie kontaktował – mówi dr Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków.
– Nagrobek na pewno powstał już po wojnie, najprawdopodobniej w latach 50. – przekonuje z kolei pani Barbara. – Przed rokiem 1945 rodzice Ewy nie mieli szans by się tym zająć. Po powstaniu warszawskim Zofia, mama Ewy, była w obozie w Pruszkowie. Później, bez środków do życia, czekała na męża w Lublinie, wspierana przez tutejszą rodzinę. Tata Ewy kilka lat spędził w oflagu. Dopiero później kiedy został rektorem przenieśli się na stałe do Krakowa.