Rozmowa z Stanisławem Olszewskim, zielarzem, uczniem Eligiusza Kozłowskiego
- Spotkamy się o godz. 18 w hotelu Victoria. O godz. 20 zapraszam do podziemi Muzeum Literackiego im. J. Czechowicza. Zagram na gongach przed obrazem "Sen Leszka Czarnego”. Ich dźwięk "dotyka” ciał słuchaczy, uspokaja, wprawia w delikatne wibracje, które oczyszczają organizm i go wzmacniają.
• Ale leczy pan głównie ziołami. To dobry sposób na profilaktykę?
- Nie ma lepszego. Naukowcy okryli, że w czubkach roślin znajdują się enzymy decydujące o długości życia komórek. Zioła zawierają także składniki, które niszczą komórki nowotworowe.
• To dlatego trafił pan do Eligiusza Kozłowskiego, drugiego po Klimuszce zielarza w Polsce?
- Moja matka zachorowała na raka. Zrobiono operację, stan się pogorszył, dawano jej tydzień życia. Pojechałem do Kozłowskiego, bo wiedziałem, że przygotowuje mieszanki ziołowe dla ojca Klimuszki.
• Co zaradził Kozłowski?
- Spojrzał na dokumentację i powiedział, że gdybym przyjechał z matką przed operacją, zioła wzmocniłyby organizm, guz zamknął by się w sobie. Ale i tak mama żyła 8 miesięcy, mniej cierpiała, odeszła w spokoju.
• Czy ziołami da się wyleczyć raka?
- Z pomocą odpowiednich mieszanek można bardzo mocno wzmocnić system immunologiczny pacjenta. Rak się wycofa, pod warunkiem, że chory poddał się także leczeniu onkologicznemu.
• Czy to muszą być drogie zioła z puszczy amazońskiej?
- Wręcz przeciwnie. Potężne zdolności do walki z chorobami posiadają pokrzywa, perz czy oset.
Rozmawiał: Waldemar Sulisz