Tak Zarząd Transportu Miejskiego tłumaczył nam przyczyny informacyjnego bałaganu, który zapanował w Lublinie na kilku śródmiejskich przystankach w Noc Kultury. Zainstalowane tam wyświetlacze przekazywały pasażerom błędne informacje, a ufający im pasażerowie na próżno czekali na autobusy, które tej nocy kursowały zmienionymi trasami.
Było tak m.in. na ul. Lubartowskiej, przez którą nocne autobusy nie jeździły, bo z powodu zamknięcia ul. Bernardyńskiej linię N2 skierowano przez ul. 3 Maja.
Na przystanku na Lubartowskiej nie było na ten temat żadnej informacji. Wyświetlacz obiecywał kursy, a pasażerowie nie wiedzieli, że powinni przejść pod pl. Zamkowy, by tam wsiąść w autobus, który kursował nie dość, że co kwadrans, to jeszcze za darmo.
– Przecięli nam na zajezdni kabelek, nie było kontaktu z wyświetlaczem – tłumaczy Grzegorz Malec, dyrektor ZTM. – Po prostu rąbnął ktoś łopatą – dodaje.
Stwierdza też, że nie dało się zdalnie wyłączyć wprowadzających w błąd wyświetlaczy i że trzeba by na miejscu wykręcać z nich bezpieczniki. Pytany o to, dlaczego nie wywieszono papierowych komunikatów, odpowiada, że informacje o nocnych kursach były na mapkach z programem Nocy Kultury i na różnych stronach internetowych.
– Zawsze się można czegoś przyczepić. Wiadomo, to jest impreza masowa i na tyle tysięcy ludzi zawsze się znajdzie grupa ludzi, która do tej informacji nie dotrze – dodaje Malec.