Huczwa niespodziewanie pokonała na stadionie przy ul. Leszczyńskiego Lubliniankę 3:2. Trzy punkty na niewiele się jednak zdały, bo beniaminek i tak musi pogodzić się ze spadkiem
Na koniec sezonu drużyna Dariusza Bodaka wróciła na swój stadion. Niestety, nie był to udany powrót. W 10 minucie Tomasz Kłos otworzył wynik. Po kwadransie było już 0:2, bo Kamil Droździel przymierzył do siatki bezpośrednio z rzutu wolnego. W pierwszej odsłonie niewiele udawało się gospodarzom. Niby byli częściej przy piłce, ale brakowało pomysłu na rozmontowanie defensywy Huczwy. Efekt? Do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
Po zmianie stron szybko powinno być po zawodach. Tomasz Kłos „położył” już bramkarza, ale ostatecznie jego strzał nie znalazł się w siatce. To zemściło się między 56, a 58 minutą zawodów. Najpierw sporo szczęścia miał Adrian Rapa, który w sytuacji sam na sam strzelił w bramkarza. Golkiper odbił jednak piłkę bardzo pechowo, bo wprost na głowę Rapy, a ten zaliczył kontaktowe trafienie. Po chwili był już remis. Po centrze z rzutu rożnego piłki nie odbił bramkarz gości. Wykorzystał to Jakub Bednara, który zamykał całą akcję i głową, po koźle doprowadził do wyrównania.
Jeszcze przy wyniku 0:2 zespół z Tyszowiec mógł mieć nadzieje na przeskoczenie w tabeli Orląt Łuków i utrzymanie. Spiker zawodów na Wieniawie, którym był tym razem prezes klubu Krzysztof Gil poinformował, że w Krasnymstawie podopieczni Roberta Różańskiego prowadzą aż 3:0. A to oznaczało, że Huczwa nie ma już praktycznie szans na pozostanie w IV lidze. No i z przyjezdnych wyraźnie zeszło powietrze.
Końcówka meczu w Lublinie dostarczyła wielu emocji. O gole mogli pokusić się jedni, mogli i drudzy. W 80 minucie piłkę stracił Rapa, a w swojej szesnastce Kłosa faulował Krzysztof Drzazga. Sędzia wskazał na „wapno” i z 11 metrów nie pomylił się Damian Ziółkowski. Piłkarze trenera Bodaka do końca starali się o wyrównanie, ale wynik nie uległ już zmianie. W efekcie, gospodarze pierwszy raz w tym sezonie nie zdobyli w pojedynku u siebie ani jednego punktu.
– Zagraliśmy dramatycznie, nie ma co do tego wątpliwości. Nie funkcjonowaliśmy dobrze jako drużyna. Nie ma sensu się tłumaczyć, że kogoś nie było, że byliśmy zmęczeni, czy że z powodu kontuzji kogoś nam brakowało. Nie po to walczyliśmy o dobre miejsce w tabeli, żeby tak zaprezentować się na koniec sezonu. Musimy szanować siebie, klub oraz kibiców, którzy przychodzą na mecze – wyjaśnia Dariusz Bodak. – Na pewno trzeba wyciągnąć wnioski. Może to jednak dobrze, że takie spotkanie przytrafiło się nam teraz? To pokazuje miejsce niektórych zawodników. Trzeba jednak na spokojnie siąść i porozmawiać. Szkoda takiego zakończenia, bo mogliśmy być jedynym zespołem w IV lidze, który nie przegrał meczu na swoim stadionie – dodaje trener Lublinianki.
Lublinianka Lublin – Huczwa Tyszowce 2:3 (0:2)
Bramki: Rapa (56), Bednara (58) – Kłos (10), Droździel (15), Ziółkowski (81-z karnego).
Lublinianka: Toruń – Kowalczyk, Giza, Bednara (68 Drzazga), Dzyr, Kuzioła (46 Rapa), Stępień (83 Kucharzewski), Baran (46 Iwańczuk), Rejmak (83 Jakimiński), Morenkov, Milcz.
Huczwa: Berbecki – Miedźwiedź, Piatnoczka, Melnyk, Okalski, Posłuszny, Krosman, Droździel (70 Maliszewski), Ziółkowski, Walentyn, Kłos.
Żółte kartki: Stępień, Milcz, Morenkov, Żuber (na ławce rezerwowych) – Okalski, Kłos.
Sędziował: Adrian Pukas (Chelm). Widzów: 100.