Dostał zakaz wstępu na miejski basen w Łukowie, bo złamał regulamin. Ale Sebastian Szymanek nazywa to absurdem i nie wyklucza drogi prawnej.
Szymanek wcześniej trenował pływanie w MKS Delfinek Łuków, a obecnie w sekcji pływackiej Warszawianki. Ale wciąż zdarza mu się pływać w rodzinnym Łukowie. Chciał to zrobić 26 listopada. – Gdy chciałem kupić bilet na basen Delfinek, administrowany przez łukowski OSiR, poinformowano mnie ze zostałem objęty zakazem wstępu przez dyrektora obiektu. Miałem nie stosować się do regulaminu pływalni – opowiada młody pływak.
O zakazie został poinformowany ustnie przez pracownicę Ośrodka Sportu i Rekreacji. – Chodziło o to, że kilka tygodni wcześniej gdy byłem na basenie, nie wchodziłem do wody, tylko siedziałem na murku lub na ławce. A ratownik podchodził do mnie i powtarzał, że mam wejść do wody. Ale w regulaminie nie ma zapisu, że wykupując bilet muszę 45 minut spędzić w wodzie. Po to są ławeczki aby sobie ewentualnie odpocząć. Ratownik nie powinien mi narzucać kiedy mam wejść do wody – uważa Sebastian.
– Tym bardziej, że nie stwarzałem niebezpieczeństwa, nikomu nie przeszkadzałem, nikt się na mnie nie skarżył – zaznacza. Na basen Delfinek przyszedł wtedy razem ze znajomymi. – Jakaś plotka wokół tego narosła, że uczyłem wtedy te osoby pływania. Ale moi znajomi płynnie pływają czterema stylami. Pytali mnie jako doświadczonego zawodnika jedynie o wskazówki – podkreśla Szymanek.
Tymczasem w regulaminie pływalni czytamy m.in. że "Osoby korzystające z pływalni obowiązane są ściśle stosować się do poleceń Ratowników i Obsługi Pływalni" a także "Administrator zastrzega sobie wyłączne prawo interpretowania zapisów niniejszego regulaminu". – Czy to oznacza, że administrator zawsze ma rację? – zastanawia się pływak.
A jeżeli chodzi o zasady prowadzenia nauki pływania na basenie to z regulaminu wynika, że "naukę pływania mogą prowadzić wyłącznie osoby posiadające uprawnienia instruktora lub trenera nauki pływania, ratownicy wodni posiadający opłacone składki członkowskie". I dalej: "wymienione podmioty winny mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą i podpisaną stosowną umowę z OSiR". – Nie znalazłem nic na temat osoby prywatnej - fizycznej, która jako klient korzysta z dobrodziejstw pływalni i udziela komuś wskazówek w pływaniu – punktuje Sebastian Szymanek.
– Do tej pory nie dostałem żadnego kwitu z OSiR. Natomiast sam chciałem przekazać dyrektorowi swoje stanowisko, ale pracownica nie chciała tego przyjąć. Dlatego pismo skierowałem do urzędu miasta, skąd dostałem przeprosiny z biura burmistrza – relacjonuje Sebastian. – Dostał od nas odpowiedź, ale to są przeprosiny za niedogodność że nie mógł złożyć pisma w OSiR. Natomiast sprawą regulaminu i zasad udzielania nauki na basenie zajmuje się dyrektor obiektu i sprawę wyjaśnia – odpowiada burmistrz Łukowa Dariusz Szustek.
– Musimy to wyjaśnić tokiem urzędowym. A chcemy to zbadać dokładnie, bo to nie jest oczywista sprawa. Chodzi o kwestie regulaminowo-biznesowe i naukę pływania – komentuje Zbigniew Biaduń, dyrektor łukowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Dodaje jednak że jest "pozytywnie ustosunkowany" do sprawy, którą ma wyjaśnić za kilka dni. Im szybciej tym lepiej, bo zawodnik Warszawianki nie wyklucza kroków prawnych. – Jeżeli nie dostanę żadnej odpowiedzi z OSiRu razem z prawnikami przygotujemy pozew. Chodzi o przekroczenie uprawnień i działanie na niekorzyść osoby prywatnej. Bo taki zakaz wstępu może wydać sąd lub prokuratura, ale nie dyrektor. Bo basen to miejsce publiczne – tłumaczy Szymanek. – Z taką sytuacją nie spotkałem się wcześniej, a jeżdżę trochę po basenach po Polsce. To absurd – uważa.
Nie zmienia to faktu, że 3 grudnia Sebastian został już wpuszczony na łukowski basen. – Z zastrzeżeniem, że muszę zapoznać się z regulaminem, dokładniej z zapisem kto może przebywać na niecce. Ale chyba myli sie pojęcia. Bo niecka to samo zagłębienie z wodą, a nie jak uważają łukowscy administratorzy, również to co jest dookoła basenu – zaznacza na koniec Szymanek.