Z głupoty, podczas wypadku albo przez zwyczajnego pecha. Nigdy nie wiadomo, kiedy jakieś ciało obce znajdzie się w naszym ciele. I to w najmniej spodziewanym miejscu. Bo takie np. widelce powinny leżeć na stole a nie w przełyku
Ale chyba nie wszyscy...
Trzy widelce
Kilku mężczyzn na ostro zakrapianym spotkaniu postanowiło się założyć. O co? Że jeden z nich połknie widelec. I temu jednemu honor nie pozwalał odmówić kolegom. Połknął. Nie jeden, ale od razu dwa. Mężczyzna po kilu godzinach zaczął się źle czuć. Zgłosił się do szpitala. Po prześwietleniu okazało się, że w przewodzie pokarmowym są dwa widelce.
- Zabraliśmy pacjenta na stół operacyjny - mówi Sławomir Rudzki, kierownik kliniki chirurgii ogólnej i transplantacyjnej PSK nr 4 w Lublinie. - Usunęliśmy sztućce. Jeden z lekarzy niejako przezornie sprawdził przełyk. W tym momencie coś go ukłuło. Okazało się, że to trzeci widelec.
Jak się tam znalazł? Już po operacji pacjent przyznał się, że połknął trzeciego widelca tuż przed operacją. Z pośpiechu włożył go jednak od strony zębów. Dlatego nie przeszedł niżej w przewodzie pokarmowym.
Nóż w szyję, gwóźdź w czoło
- To było już dawno - wspomina Rudzki. - Dwóch braci się pokłóciło. W ruch poszły noże. Jeden trafił drugiego w szyje. Nóż przebił się na wylot. O dziwo, nic się poszkodowanemu nie stało. Ostrze ominęło tętnice, nerwy. Mężczyzna ma tylko blizny.
Najczęstszymi pacjentami, którzy albo coś połknęli, albo coś sobie wbili są kryminaliści. - Kiedyś mężczyzna, który przebywał z areszcie przy ulicy Południowej w Lublinie wbił sobie gwóźdź w czoło. Metal wbił się między półkule mózgu. Nic nie uszkodził - opowiada chirurg.
Zabawa z gwoździem tak się spodobała mężczyźnie, że po zagojeniu się ran powtórzył akcję. Zrobił to zresztą później jeszcze kilka razy. W efekcie otwór w czole się zagoił zostawiając dziurę. Tak jak ucho po przekłuciu.
Już ja się postaram
Kolejny więzień bardzo chciał opuścić celę. Do końca wyroku zostało mu jeszcze kilka lat, więc postanowił trafić do szpitala. Jako, że był ogólnie zdrowy, musiał się "postarać” o chorobę. Spiął trzy gwoździe gumką, owinął je papierem toaletowym i… połknął. W jelitach papier się rozpuścił, a gwoździe rozeszły.
Stworzyły "gwiazdę”.
W taki sposób same by nie wyszły. Więzień trafił na stół operacyjny. Na szczęście ostrza nie przebiły nic w trzewiach. Mogłoby się wtedy wdać zapalenie otrzewnej, czego efektem byłaby śmierć.
Połykanie w modzie
Pewna kobieta trafiła na oddział chirurgii. Prześwietlenie wykazało, że w jej brzuchu jest łyżeczka do herbaty. Lekarze postanowili nie przeprowadzać operacji. Łyżeczka została wydalona. - Czasami można i tak - dodaje chirurg. - Podobnie dzieje się ze szpilkami, igłami. Pacjenci musza wtedy jeść dużo ziemniaków i chleba, aby treść żołądka i jelit była bardzo "zbita”. Wtedy igły same "wychodzą”.
O takie wypadki nie trudno. Często cerując, czy szyjąc bierzemy igłę w usta. Nie wiele trzeba, żeby ja połknąć.
Piła w głowie
A było to tak: pan Stanisław pracował z bratem za stodołą przy pile taśmowej. W trakcie przecierania dłużycy doszło do zerwania piły, która jednym końcem wbiła się w głowę mężczyzny. Ten trafił na stół operacyjny. Operacja trwała dwie godziny.
Efekt? Blizna pod okiem. Żadnych uszkodzeń wewnętrznym.
Jak to możliwe? 30-centymetrowy brzeszczot wbił się pod okiem, przeszedł przez zatokę nosową i zatrzymał się na kręgosłupie.
- Takie wypadki zdarzają się bardzo często - mówi Kłos. - A konsekwencje takich urazów mogą być bardzo poważne. Od utraty wzroku po uszkodzenie mózgu. Wtedy może dojść do zaburzeń w układzie nerwowym.
Cuda się zdarzają
- Piła przeszła człowiekowi przez środek czaszki, rozpoławiając mózg. Pacjent wyszedł ze szpitala do domu na własnych nogach - wspomina Wiesław Miśkuś, szef bloku operacyjnego i anestezjologii w biłgorajskim szpitalu.
- Zamach na życie przeżył też były policjant, który strzelił sobie z pistoletu w usta. - Kula przeszła na wylot głowy, wyrywając kawałek czaszki. Ale desperat sam doszedł do karetki - opowiada Mikuś.
(lew)