Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

Dzisiaj
20:31

Krzysztof Herdzin: Muzyka sprawiła, że mam piękne życie

Autor: Zdjęcie autora Michał Grot
0 A A
Choć do dziś uczciwie przyznaję, że muzykiem jazzowym tylko bywam. Klasyka ukształtowała mnie i jest dla mnie wciąż ważną częścią artystycznego życia – mówi Krzysztof Herdzin<br />
Choć do dziś uczciwie przyznaję, że muzykiem jazzowym tylko bywam. Klasyka ukształtowała mnie i jest dla mnie wciąż ważną częścią artystycznego życia – mówi Krzysztof Herdzin
(fot. KUBA MAJERCZYK)

Zrobiłem kurs weterynaryjny i poznawałem prawdziwe życie od podszewki zajmując się we dwójkę z kolegą jamajczykiem blisko setką psów w schronisku – mówi Krzysztof Herdzin, profesor sztuk muzycznych, pianista, kompozytor, aranżer, dyrygent, producent płytowy, multiinstrumentalista

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

• Panie profesorze: bardzo późno został pan ojcem. Czym jest dla pana ojcostwo?
– Cóż za pytanie na początek... Wytęsknione, świadome i późne ojcostwo jest piękne. Pierwsza córeczka urodziła się, kiedy miałem 52 lata. Teraz jest jeszcze z nami druga, ośmiomiesięczna księżniczka. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Przez 30 aktywnych lat byłem skupiony tylko na sobie, mogłem sobie pozwolić na egoistyczne spełnianie marzeń artystycznych i robiłem wyłącznie to. Dla muzyka z ambicjami to wymarzony scenariusz: jesteś sam, nie krzywdzisz rodziny wyjeżdżając non stop, pracując również w domu po kilkanaście godzin dziennie.
Wiem, jak wielu moich kolegów i koleżanek przekreśliło swoją karierę stawiając rodzinę na pierwszym miejscu. I odwrotnie: nie potrafiąc, nie chcąc odpuścić koncertowania stali się gośćmi we własnym domu, a to zawsze pozostawia negatywny ślad. Miałem to szczęście, że mogłem sobie pozwolić na hiperintensywne działania muzyczne. Dlatego też mam pokaźny dorobek, którym można by obdzielić kilka osób.

• Co panu dało ojcostwo jako muzykowi?
– Zaskoczę pana, ale chyba niewiele się zmieniło w tym, jakim jestem muzykiem. Opieram się wciąż (a może jeszcze bardziej świadomie, niż kiedykolwiek) na wiedzy, doświadczeniu, narzędziach kompozytorskich, improwizatorskich i pianistycznych, które są niezmienne od dłuższego czasu. Jestem blisko 35 lat aktywny zawodowo i wypracowałem już model pracy, która jest dla mnie naturalna i sprawdzona w praktyce. Oczywiście, pozostaje kwestia emocjonalności, sumy naszych przeżyć, wzlotów i upadków będących przecież podstawą naszego przekazu i tu, być może mam teraz dużo więcej do opowiedzenia przy pomocy dźwięków.

• A czy trudno – a może łatwo – pogodzić ojcostwo z zawodem aktywnego koncertowo muzyka i kompozytora?
– Oj, niełatwo. To ciągłe pasmo trudnych wyborów i wyrzeczeń. Tym bardziej, że wychowujemy z żoną nasze córki sami, bez pomocy dziadków i niań, więc ilość obowiązków bywa przytłaczająca. Zdarza się, że odmawiam i rezygnuję z muzyki bo bardziej jestem potrzebny w domu.
Moja pracowitość zmieniła swój kontekst: to głównie obowiązki domowe.
Mieszkamy na wsi, w dużym domu z ogrodem, więc oprócz zajmowania się dziećmi i psami (bo mamy 3 psy) jest jeszcze mnóstwo spraw do ogarnięcia. Nie mam czasu ani przestrzeni na ćwiczenie na fortepianie, kiedy komponuję bądź aranżuję robię to po uśpieniu dzieci, w nocy. Odpowiadając więc na pytanie: jestem pracowity inaczej.

• Odkąd został pan ojcem, ograniczył pan swoją aktywność koncertową. Nie brakuje panu czasem tej atmosfery?
– Skłamałbym mówiąc, że nie brakuje... To takie trochę cygańskie życie, które potrafi zakręcić w głowie. W ciągłym ruchu, nowe kraje, miasta, nowi ludzie, nieporównywalne z niczym innym emocje, pochwały i oklaski na stojąco, ale też totalne zmęczenie, niewyspanie, napięcie psychiczne i ciągły stres. Fajnie zachłysnąć się życiem na walizkach, kiedy jest się młodym i ciekawym świata. Jestem teraz w innym punkcie. Swoje przeżyłem i teraz skupiam się na rodzinie. Coś za coś.

• Wspomniał pan kiedyś w jednym z wywiadów o kompleksie Leszka Możdżera. Czy wyleczył się już pan z tego kompleksu :) ?
– Oj tak... Z Leszkiem rozmawiałem o tym kilka razy, poradziłem z tym sobie jakieś 15 lat temu. Lubimy się i wspieramy, to fantastyczny człowiek. Myślę, że nie tylko ja miałem ten problem. Zazdrościłem mu. Goniłem, próbowałem naśladować. Kiedy mu o tym powiedziałem zrobił wielkie oczy. Czytał pan może niezwykle mądrą książkę Thomasa Bernharda „Przegrany”? To historia trzech utalentowanych pianistów, którzy zdają sobie sprawę, że nie są w stanie osiągnąć takiego poziomu perfekcji, jak ich kolega Glenn Gould. Więc rezygnują z grania i przestają zajmować się muzyką. Zdarza się to bardzo często.
Nie wszyscy mają odwagę się do tego przyznać, ale dla ambitnych wrażliwców jest to prawdziwa zmora.

• W pewnym momencie pracował pan na Jamajce jako pomocnik weterynarza w schronisku dla zwierząt? Co spowodowało, że odważył się pan na taki krok?
– Wielokrotnie o tym opowiadałem. Była to cześć terapii. Miałem depresję, muzyka przestawała mnie cieszyć, byłem wypalony i przepracowany, do tego doszły kwestie uczuciowe... Mój terapeuta zaproponował mi twardy reset. Ciężka praca fizyczna ustawia do pionu, to banalne, ale tak to działa. Nigdy w swoim życiu nie robiłem niczego innego oprócz muzykowania, więc postawiłem wszystko na jedną kartę zmieniając na pół roku całe środowisko, odcinając się od znajomych i od muzyki.
Zrobiłem kurs weterynaryjny i poznawałem prawdziwe życie od podszewki zajmując się we dwójkę z kolegą jamajczykiem blisko setką psów w schronisku, wykonując od 6 rano do 18 wymagające prace fizyczne, czyszcząc z ekskrementów klatki w 30 stopniowym upale, karmiąc pieski oraz pomagając przy operacjach, zabiegach, utylizując zwłoki, sprzątając etc. Schudłem 12 kg, wróciłem z dłońmi grubymi od odcisków. Codzienne obcowanie z cierpieniem zwierząt i towarzyszenie im w ostatniej drodze bardzo mną wstrząsnęło. Miałem na początku kryzys, kiedy plecy i ręce odmówiły współpracy i nie sądziłem, że wytrzymam pół roku, jak sobie założyłem, ale zawziąłem się. Jako wolontariusz mieszkałem u fantastycznej rodziny jamajskiej, poznałem wielu ciekawych ludzi i zagłębiłem się w tę ciekawą kulturę. Wszystko to nauczyło mnie to wielkiej pokory i dystansu do świata.

• Czym jest dla pana muzyka?
– Wielokrotnie odpowiadam na to pytanie i zawsze tak samo. Jest dla mnie wszystkim.
Moim życiem, tlenem, radością. Sprawiła, że mam piękne życie. Dlatego też od kiedy pamiętam chciałem zajmować się nią to-talnie. I dlatego, chcąc być wszechstronnym, poświęciłem blisko 20 lat na nauczenie się różnych form aktywności, które dziś pięknie się zazębiają. Jestem klasycznie wykształconym pianistą, a sam nauczyłem się jazzu, orkiestracji, aranżacji, kompozycji i dyrygowania. Wszystko to wzajemnie czerpie z siebie, dopełnia. A ja dzięki temu mogę o sobie powiedzieć, że jestem spełniony i szczęśliwy.

• Który rodzaj wrażliwości muzycznej – jazz, muzyka filmowa/współczesna, pop – jest panu najbliższy?
– Zdecydowanie klasyka i jazz. Muzyka filmowa i pop są pochodną tych wiodących gatunków. Jazz wchłonął i przejął całą klasyczną harmonię impresjonistów, Messiaena, Bartoka czy Strawińskiego. Pop (czyli muzyka popularna) wziął się z musicalu, wodewilu, bluesa, gospel i jazzu.
Dziś jest prosty, jak budowa cepa, ale jeszcze w latach 80 można było zachwycić się zło-żonością harmonii i kunsztem producentów, słuchając tanecznych przebojów królujących na dyskotekach.
Muzyka filmowa jest kalejdoskopem wszystkich istniejących idiomów, niestety w moim odczuciu staje się coraz bardziej pustą wydmuszką złożoną z wyświechtanych schematów i trywialnych rozwiązań, które razem z obrazem działają świetnie, ale słuchane w formule koncertowej lub na płytach są dla mnie opowieścią o niczym. Gram więc równolegle klasykę i jazz, komponuję muzykę współczesną i od czasu do czasu romansuję z filmem i światem pop.

• Zajmowanie się większymi formami muzycznymi jest przykładem na dojrzałość. Wobec tego czym jest dojrzałość dla muzyka, kompozytora itp.?
– Być może ja to powiedziałem, cytując mądrzejszych ode mnie. Bo to prawda. Wielkie formy jak symfonia, opera, oratorium, msza żałobna – to pokaz mistrzowskiego opanowania narracji, precyzyjnej logiki i strategii. A to przychodzi z wiekiem, choć historia zna wiele przykładów genialnych kompozytorów, którzy umieli to robić już jako dwudziestolatkowie. Czym jest dojrzałość dla mnie? Odpowiem bardzo subiektywnie. To umiejętność selekcji środków ekspresji i doboru odpowiednich narzędzi, odejmowanie elementów tworzących dzieło aby nie było przeładowane informacjami, pozwalając słuchaczowi skupić się przez dłuższą chwilę na motywie, progresji harmonicznej, czy stałym pulsie.
To dystans i kontrola.
Świadomość tego, jak ważna jest przestrzeń między dźwiękami. Wierzę głęboko, że dojrzały muzyk pamięta o tym, że pisze nie tylko dla siebie, ale po to, aby ktoś wysłuchał jego dzieła przeżywając jakieś emocje, a muzycy mieli radość z grania jego utworów. I nie chodzi tu o pisanie „pod publiczkę”, nie, nie. Muzyka żyje wtedy, kiedy jest wykonywana i słuchana. W czasach postmodernizmu istnieje coś na kształt mega cmentarzyska partytur i nagrań, które zaistniały tylko raz, podczas prawykonania. I potem już nikt po nie sięgał. Wierzę więc, że dojrzałość jest połączona z uświadomieniem sobie, po co robimy to, co robimy.

• Skoro jesteśmy już przy przymiotnikach: przygotowując się do rozmowy, wielką trudność sprawiło mi znalezienie przymiotników określających pana działalność. Jakby pan określił swoimi słowami to, co robi?
– A trzeba wszystko za wszelką cenę nazwać? Zdefiniować? Wiem, że jestem trudnym egzemplarzem dla dziennikarzy wy-mykając się wkładaniu mnie do wygodnych szufladek. Cóż... robię to co kocham. Po prostu. Kocham muzykę w całej swojej nieograniczonej i magicznej wspaniałości, bez dzielenia jej na gatunki i specjalizacje.
Poświęciłem muzyce całe życie i z pomocą hojnego losu udaje mi się do dziś być spełnionym i szczęśliwym człowiekiem.

• Jest pan profesorem sztuk muzycznych w bydgoskiej Akademii Muzycznej. Chciałbym spytać o młode pokolenie, które aspiruje do nauki w twojej Akademii. Jak jest u nich z kulturą muzyczną i muzykalnością. Trafiają się talenty?
– Hmm... To pytanie dotykające wielu aspektów. Myślę, że każdy uczciwy pedagog będzie miał z tym trudność. Największym problem jest to, że na nasz wydział może zdawać każdy, nawet osoba bez II stopnia szkoły muzycznej, a to daje podstawy warsztatu i jako takie pojęcie o historii i tradycji muzyki. Młode pokolenie jest w dużej mierze roszczeniowe i rozleniwione. Niestety. Mają wszystko podane na tacy poprzez łatwość dostępu w internecie: w ciągu kilku minut można znaleźć praktycznie każde nagranie, samouczki, tutoriale, masterclasssy, nuty, książki w formach pdf.
A jednak gubią się w tym i nie potrafią sami odnaleźć odpowiedzi na wiele pytań. Nie znają nazwisk największych gigantów, nie słuchają wartościowej muzyki. Ich ulubione pytanie do pedagoga to: proszę mi pokazać, jak zagrać to lub tamto. Zastanawiamy się często z uczącymi kolegami: jak jazzu uczono się w erze przed internetem i płytami CD, przed sformalizowaną edukacją? Byliśmy zdeterminowanymi, jazzowymi samoukami słuchającymi godzinami nagrań, spisującymi solówki i nasiąkającymi elementami charakterystycznymi dla jazzowej konwencji, tak jak nasi mistrzowie. Bez szkół, książek i teoretycznego zaplecza. Ale, żeby nie zabrzmiało to aż tak pesymistycznie: są wśród studentów fantastyczni i utalentowani pasjonaci. Trzymam za nich kciuki, bo żyjemy w czasach, w których coraz trudniej o pracę. Muzyków jest po prostu za dużo i rynek to bezlitośnie weryfikuje. Pozostaną najlepsi. Najambitniejsi.

• A jak się zaczęła pana przygoda z muzyką? Zawsze chciał pan grać jazz?
– Pochodzę z muzycznej rodziny i indoktrynacja, której poddali mnie i starszego brata nasi rodzice w naturalny sposób ukie-runkowała nasz rozwój. Obaj poszliśmy do szkół muzycznych; z tym, że mój brat grający na skrzypcach zrezygnował po II stopniu, a ja połknąłem bakcyla i nie wyobrażałem sobie innego życia. Sam z siebie spędzałem czas przy instrumencie, grałem dużo ze słu-chu, sięgałem po wyciągi operowe ojca i szukałem dla siebie nowych bodźców oprócz zadanego przez pedagogów programu na eg-zamin. Stąd też wzięła się fascynacja jazzem, który odkryłem mniej więcej jako 16 latek.
Wolność, improwizacja, kolorowe harmonie – zachłysnąłem się tym i tak już zostało.
Choć do dziś uczciwie przyznaję, że muzykiem jazzowym tylko bywam. Klasyka ukształtowała mnie i jest dla mnie wciąż ważną częścią artystycznego życia.

• Jaki ma pan teraz cel w swoim życiu artystycznym?
– Cały czas ten sam. Od lat... Szukam wyzwań artystycznych, które mnie rozwijają; wybieram sobie takie formy aktywności, które dają mi satysfakcję, zaskoczą, zmuszą do nowego myślenia ale wszystko to jako lider, kompozytor bądź dyrygent. Czasy, kiedy byłem bohaterem drugiego planu niewymienianym wśród gwiazdorskich wykonawców, odpowiadającym za kształt artystyczny festiwali, koncertów telewizyjnych i płyt już minęły. To była bardzo niewdzięczna praca, choć merkantylnie zadowalająca. Dlatego też dziś pracuję mniej i z dużym rozmysłem dobieram zaproszenia, skupiam się na komponowaniu i aranżowaniu w zaciszu domowym. Sporo zajmuje mi uczenie w akademii. Od czasu do czasu koncert i rozruszanie palców, niemniej jako pianista występuję dużo rzadziej, niż w poprzednich latach. Powtórzę: priorytetem jest rodzina.

• Nad czym pan teraz pracuje?
– Skończyłem właśnie zamówienie kompozytorskie dla Chóru Polskiego Radia z Lusławic. To godzinna suita „Głos człowieczy” złożona z pieśni do wierszy Zbigniewa Herberta i Czesława Miłosza. Wielkie wyzwanie i wielka satysfakcja. 4 grudnia będzie premiera nowej płyty trębacza Piotra Schmidta z piosenkami Młynarskiego śpiewanymi przez Wojciecha Myrczka, do której napisałem aranżacje orkiestrowe dla AUKSO. A przede mną styczniowy koncert dla TVN, który odbędzie się w bydgoskiej operze w ramach Festiwalu Piosenki Filmowej. Wielka orkiestra symfoniczna i znani wokaliści pod moim kierownictwem muzycznym i w moich aranżacjach. Zaczynam już nad tym pracować.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Peja & Slums Attack: 30 lat na scenie. Koncert w Zgrzycie
JUBILEUSZ
29 listopada 2024, 18:00

Peja & Slums Attack: 30 lat na scenie. Koncert w Zgrzycie

To już 30 lat, odkąd Ryszard „Peja” działa na polskiej scenie pod szyldem Slums Attack. Jubileuszowy koncert odbędzie się już w najbliższy piątek (29 listopada) w lubelskiej Fabryce Kultury Zgrzyt. Gościnnie z Rychem na scenie m.in: Dj. Decks, Gandi Ganda, Iceman, Glaca, Dvj. Rink.

Choć do dziś uczciwie przyznaję, że muzykiem jazzowym tylko bywam. Klasyka ukształtowała mnie i jest dla mnie wciąż ważną częścią artystycznego życia – mówi Krzysztof Herdzin
KLASYKA I JAZZ

Krzysztof Herdzin: Muzyka sprawiła, że mam piękne życie

Zrobiłem kurs weterynaryjny i poznawałem prawdziwe życie od podszewki zajmując się we dwójkę z kolegą jamajczykiem blisko setką psów w schronisku – mówi Krzysztof Herdzin, profesor sztuk muzycznych, pianista, kompozytor, aranżer, dyrygent, producent płytowy, multiinstrumentalista

Sławomir Wołoszyn
SMACZNEGO

Zalewajka, żurek i wilkołaski barszcz. Ciepłe zupy na zimne dni

Idzie na zimę, więc rozgrzewające zupy są w kuchni na topie. Wśród nich króluje żurek, Z dobrym wsadem może zastąpić cały obiad. – Najlepszy wsad to wędzone żeberko – mówi Sławomir Wołoszyn z Grill Baru w Lublinie.

Zaczepiał, bił, kazał klękać i przepraszać. Już go zatrzymali
INTERWENCJA

Zaczepiał, bił, kazał klękać i przepraszać. Już go zatrzymali

Do policyjnego aresztu trafił 31-latek, który w sobotę w Puławach najpierw zaczepiał przypadkowe osoby, a następnie dwukrotnie uderzył w głowę mijanego 15-latka, któremu kazał klękać i go przepraszać.

House Flipper: Dine Out
GRAMY
film

House Flipper: Dine Out. Najpierw wyremontuj, a potem ugotuj (wideo)

Na początek inwestycja, a po wielkim remoncie decyzja: sprzedajemy czy sami gotujemy? Jutro premiera dodatku Dine Out do gry House Flipper.

Cały czas pomagają innym. Dziś świętowali
Dzień pracownika socjalnego
galeria

Cały czas pomagają innym. Dziś świętowali

Ta praca jest jedną z cięższych, często prowadzącą do wypalenia zawodowego – mówi Grzegorz Sołtys, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie. Dziś w Lublinie zorganizowano uroczystości z okazji Dnia Pracownika Socjalnego.

Zostań gwiazdą rocka. Scena Ad Hoc
27 listopada 2024, 19:00

Zostań gwiazdą rocka. Scena Ad Hoc

Masz zespół i chcesz koncertować? Temu służy scena Ad Hoc, na której występują początkujący artyści. W środę (27 listopada) w Chatce Żaka nastąpi kolejny – drugi – krok do sławy. Oprócz zespołów będzie można zobaczyć utalentowane solowe artystki.

Bolesna historia. Spotkanie z Christine Hoffmann
26 listopada 2024, 18:00

Bolesna historia. Spotkanie z Christine Hoffmann

Czy wspólna polsko-niemiecka pamięć jest możliwa? Dlaczego nie pamiętamy? Na te i inne pytania spróbuje odpowiedzieć Christiane Hoffmann, autorka książki „Czego nie pamiętamy. Pieszo śladami ucieczki ojca”.

Lubartów wyda 163 milionów na ulice, zabytki i salę sportową
DOCHODY I WYDATKI

Lubartów wyda 163 milionów na ulice, zabytki i salę sportową

W przyszłym roku władze Lubartowa do swojej dyspozycji będą miały więcej pieniędzy niż w obecnym. Rosną dochody, wydatki, ale kwota przeznaczona na inwestycje. Wśród najdroższych są remonty i budowa dróg, kanalizacja, czy dokończenie nowej sali dla sportowców.

Na ławie oskarżonych zasiadły trzy osoby
W SĄDZIE

Wójt z żoną ustawili przetarg? Ruszył proces

Nie przyznali się do winy, ale wyjaśniać niczego nie chcieli, odpowiadać na pytania również nie. Leon B., były wójt Sułowa zasiadł na ławie oskarżonych wraz z żoną Grażyną oraz Stanisławem K. Według prokuratury ta trójka dopuściła się nieprawidłowości przy przetargu i realizacji utwardzenia wąwozu w Żrebcach.

Maria Dębska jako Anka Serafin w serialu Śleboda
DO ZOBACZENIA
film

Śleboda: Zbrodnia i Podhale w sześciu odcinkach. Jest pierwszy zwiastun (wideo)

Dziś zwiastun, a premiera za niespełna trzy tygodnie. Jest seria kryminałów, zaraz będzie serial Śleboda.

Last Minute – co to znaczy? Czy to naprawdę najtańsze wakacje?

Last Minute – co to znaczy? Czy to naprawdę najtańsze wakacje?

Marzysz o spontanicznych wakacjach, które pozwolą Ci uciec od codzienności bez planowania z wielomiesięcznym wyprzedzeniem? Oferty Last Minute mogą wydawać się idealnym rozwiązaniem – wystarczy poczekać do ostatniej chwili, by znaleźć wyjazd w atrakcyjnej cenie i szybko zarezerwować wymarzoną podróż.

Jakie korzyści niesie ze sobą kąpiel w balii?

Jakie korzyści niesie ze sobą kąpiel w balii?

Kąpiel w balii ogrodowej (czyli tzw. ruskiej bani lub ciepłej beczce) to nie tylko sposób na chwilę relaksu, ale także potencjalnie skuteczna metoda na poprawę zdrowia i samopoczucia.

Bez ciepłej wody i ogrzewania. Gdzie i jak długo?
LUBLIN

Bez ciepłej wody i ogrzewania. Gdzie i jak długo?

Na kilka godzin wyłączą ogrzewanie. Lubelskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej zapowiada przerwy w dostawie ciepła.

Prawda, wolność, siła kobiet. Applebaum, Holland i Tokarczuk z honorowymi tytułami UMCS
WYDARZENIE
galeria

Prawda, wolność, siła kobiet. Applebaum, Holland i Tokarczuk z honorowymi tytułami UMCS

UMCS w roku jubileuszu 80-lecia istnienia wyróżnia „trzy wielkie damy polskiej, europejskiej i światowej kultury intelektualnej”, które swą postawą, niezależnością i odwagą głoszonych poglądów, nawiązują wprost do przesłania Marii Curie-Skłodowskiej, patronki uczelni – zapowiedział prof. Jan Pomorski.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium