Patrycja ma 18 lat, nieszablonową urodę, idealne wymiary, a jej zdjęcia zamieszczamy nie tylko my, ale też "Vanity Fair', jeden z najbardziej znanych na świecie magazynów o modzie. I chociaż Patrycja mieszka
w lubelskim blokowisku, to równie dobrze można ją spotkać na wybiegu w Tokio czy w Mediolanie.
Segregatory na podłodze, stare biurko, jeden komputer w rogu.
To nie wyglądało najlepiej. - Wyszła jakaś kobieta i zaczęła nas wypytywać, czy mamy paszporty i czy możemy jechać za granicę. Zaraz potem dodała, że będziemy robić sesję fotograficzną - opowiada Miss Lubelszczyzny 2006.
Ze starszymi panami.
Teraz albo nigdy
Dziewczyny, jak tylko to usłyszały, natychmiast wsiadły do samochodu i zwyczajnie uciekły. - Wtedy myślałam, że to koniec mojej kariery modelki. Że tylko jedna na milion ma szansę, a reszta to trafi tak, jak my.
Wszystko zaczęło się w Lublinie od małych pokazów czy Prowokacji. Kiedy wszystko się rozkręcało, był Poznań. - Ale wtedy poznałam szefową agencji "Metropolitan Poland”. To było coś zupełnie innego i postanowiłam jeszcze raz spróbować. Tym razem nie było żadnych starszych panów, ani pytań o paszporty. Tylko pytanie o możliwość wyjazdu do Warszawy na sesję fotograficzną.
I nagle przychodzi propozycja wyjazdu do Mediolanu na "Fashion Week”. - Miałam trzy dni na podjęcie decyzji - wspomina Partycja. - Poleciałam do szkoły na rozmowę z dyrektorką. Na szczęście nie robiła problemów, a ja wiedziałam, że teraz, albo nigdy.
Teraz.
Dwa miesiące pracy non stop.
Jeden dzień wolnego. - Zwiedziłam całe miasto z taksówki - śmieje się Patrycja. - To był inny świat. Pokazy, sesje, show roomy, hotele, ochroniarze...
Tymczasem mama Patrycji siedzi sobie spokojnie przed telewizorem i ogląda program "Uwaga” w TVN. Pokazują reportaż o fałszywych agencjach modelek, które polskie dziewczyny wywożą do zagranicznych burdeli. - Mama była trochę przerażona, tym bardziej że kilkoro znajomych zadzwoniło z pytaniem, gdzie ona córkę wysłała! - mówi Patrycja. - Mama się o mnie strasznie bała, ale też bardzo mnie wspierała. Wiedziała, że to szansa dla mnie.
Krótka kariera
Rzeczywiście. Fotografie lublinianki trafiły do magazynu "Vanity Fair”. Patrycja pracowała dla takich projektantów, jak Alberta Ferretti i Dolce Gabana. - Zarabiałam niesamowite pieniądze, ale cały czas musiałam mieć oczy dookoła głowy i pilnować własnych interesów.
Za pokaz Patrycja dostawała 300 euro. - A to była stawka dla początkujących dziewczyn... W Polsce to nieosiągalne zarobki. W Warszawie można dostać 600-700 zł za dzień pracy - mówi dziewczyna. - Lublin? Nie ma szans na takie pieniądze.
A zarobki są ważne, bo kariera modelki jest bardzo krótka. 25 lat to właściwie koniec.
- Ja teraz się szykuję do castingu do dużej kampanii reklamowej Galerii centrum. Chcę też pojechać do Mediolanu, a mam jeszcze propozycje z Tokio i Grecji. I najważniejsze: studia - podkreśla Patrycja.
Konkurs
Przez dwa lata namawiano ją na starty w konkursach piękności. Odmawiała, bo:
a. Nie miała czasu, a szkoła była ważniejsza.
b. Uważała, że to trochę głupie.
- Jako modelka jestem po prostu wieszakiem, a tu ocenia się dziewczyny tylko za wygląd. Ale w końcu się zgodziłam. Maturę miałam już za sobą, więc raz w życiu mogłam spróbować. Nerwów trochę było, ale bez przesady. Na nic się szczególnie nie nastawiałam.
Miała być krótka przygoda, a zrobiła się całkiem poważna sprawa. W lipcu Patrycja ma eliminacje do finału Miss Polonia. Potem - ewentualnie - sam finał. - A muszę się uczyć, bo niedługo egzamin z fizyki! - Patrycja zdaje na lubelską Akademię Medyczną. Protetyka albo farmacja. - Mam nadzieję, że mi się terminy nie nałożą, bo trzeba będzie kombinować.