Wśród regionów odkrywanych przez turystów, Lublin i województwo lubelskie jest miejscem znaczącym. Mało tego, modnym i taki trend można zauważyć. Rozmowa
z dr Wacławem Idziakiem, członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Innowatorów Społecznych „Ashoka”, zajmującym się tworzeniem wsi tematycznych.
• Jak może zmienić się turystyka w Polsce po koronawirusie?
– Wiele osób zdecyduje się spędzić wolny czas w Polsce. Wyjazdy wakacyjne, krótsze wypady weekendowe będą w większości wyjazdami rodzinnymi.
• O polskich turystów będą się biły różne regiony, od Bieszczad, przez Mazury, po Suwalszczyznę. Czy nasz region ma szansę przejęcia większej ilości turystów w tym i przyszłym roku?
– Wśród regionów odkrywanych przez turystów, Lublin i województwo lubelskie jest miejscem znaczącym. Mało tego, modnym i taki trend można zauważyć.
• Mamy sporo atrakcji, w miarę czyste powietrze, jeziora. Co jeszcze musimy zrobić?
– Trzeba by na to, co jest atrakcyjne, spojrzeć w z perspektywy produktu turystycznego. Sprawdzić, jak do tej pory ten produkt się sprzedaje, co w ofercie województwa jest na sprzedaż, a co jest tylko atrakcją, która nie przyczynia się wprost do zarabiania. Na przykład ścieżki przyrodnicze czy niektóre szlaki wytyczone przez nadleśnictwa zarabiają tylko pośrednio, bo nie zostały przetworzone w produkty turystyczne. Taką atrakcją jest na przykład Szczebrzeszyn, który organizuje Festiwal Języka Polskiego. Trzeba zapytać, jak Szczebrzeszyn może zarabiać na tym, że ogłosił się stolicą języka polskiego, ma pomnik chrząszcza i co teraz można zrobić w Szczebrzeszynie, żeby mieszkańcy mogli z tego żyć przynajmniej w czasie sezonu.
• Mamy oblegany przez turystów Kazimierz.
– Mamy oblegany Kazimierz i mamy problem miejscowości obok Kazimierza, które by mogły z tego położenia korzystać. Takie próby już są. Kraina Lessowych Wąwozów uruchomiła projekt Akademia Lesslandii i to jest dobry przykład oferty dla tych, których przyciąga Kazimierz Dolny czy Nałęczów, żeby udać się w teren i tam coś przeżyć.
• Co jeszcze może być dobrym produktem?
– Na Lubelszczyźnie mamy na przykład duże uprawy chmielu, z których można zrobić atrakcję turystyczną, a następnie dobry produkt turystyczny, wykorzystując modę na piwa kraftowe, piwowarstwo domowe.
• Mamy już bardzo popularne ziołowe wioski tematyczne?
– Można tu posłużyć się przykładem Czechów, którzy przygotowali taki produkt jak upominek w postaci pobytu w jakimś miejscu z możliwością przeżycia czegoś w tym miejscu. Na przykład trzy godziny na farmie kóz, pół dnia jazdy wozem asenizacyjnym, dzień w mleczarni, pół dnia ze zbieraczem grzybów. Tego typu oferta umieszczona jest w internecie. Można ją wykupić dla siebie, można dla kogoś. Oferta jest wyceniona dla turystów indywidualnych, także dla grup.
• W naszym regionie bardzo modne jest Roztocze. Ale na pierwszy plan zaczyna wychodzić dzikie Polesie, Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie. I Bug, od Włodawy po Kodeń, gdzie można uczestniczyć w spływach kajakowych, które trwają od kliku godzi do kilka dni.
– I tu pojawia się pytanie kluczowe dla rozwoju regionu: ilu turystów zostawi u was pieniądze, a ilu przejedzie tu tylko korzystać, a wyda pieniądze gdzie indziej. Chodzi na przykład o to, żeby zapewnić miejsca bezpieczne do wypoczynku, kosze piknikowe z regionalnym jedzeniem, przewodnika, który pokaże rośliny, ptaki i zwierzęta.
• Taki produkt trzeba dobrze sprzedać w sieci?
– Tak, na razie atrakcje turystyczne są prezentowane na stronach gmin, ale nie są to strony, na których sprzedaje się produkty. W związku z tym potrzeba stosownych aplikacji, a także firm, które by te aplikacje czy strony sprzedażowe produktów turystycznych obsłużyły. Ważne jest to, żeby na przykład na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim powstały projekty modelowe, które są dowodem, że to się udało, że pracują przy tym i zarabiają mieszkańcy danej wioski.
• Przykłady z naszego województwa?
– Na przykład tatarska wioska w Studziance czy Masłomęcz z Gotami. To już są bardzo dobre produkty, jednak nadal brakuje tam szlifu w stronę rynku. Liczy się nastawienie marketingowe i ofertowe.
• Ile w walce o turystów zależy od samorządów, ile do mieszkańców?
– Turystyka może być dochodowym biznesem, pod warunkiem, że zaczniemy myśleć o turystyce trochę inaczej. Nie: morze, piasek, słońce, ale emocje, rozrywka, edukacja. W tej drugiej sferze jest jeszcze wiele do zrobienia, trzeba się do tego trochę inaczej przygotować.
• Przykład z naszego regionu?
– Wioska rumiankowa w Hołownie. Kto był tam raz, nosi to miejsce w sobie przez cały rok, przekonują organizatorzy. To jest inicjatywa oddolna, która bardzo dobrze się sprzedaje. Kiedy takie przykłady zostaną wsparte przez mądrych wójtów czy starostów, to Lubelskie wygra walkę o turystów. Przy tego typu przedsiębiorczości z dziedziny doznań i wiedzy potrzeba tzw. opiekunów wsi, którzy działają w Europie. Oraz opiekunów konkretnych produktów.
Aż się prosi, żeby na uczelniach lubelskich uruchomić taki kierunek studiów, albo choćby studium podyplomowe, których absolwenci będą potrafili zasoby województwa (chmiel, grzyby, uprawy róż) przerobić na produkt turystyczny. Nie tylko zebrać i sprzedać, ale na przykład sprzedać wiedzę o różach i pobyt przy różach w Końskowoli. Chodzi o to, żeby jak najwięcej ogniw dołączyć do łańcucha korzyści.