Ciepły, wrażliwy, delikatny – myśli o nim Teresa. Ale nie od razu traci głowę dla przystojnego policjanta. – Bliżej jest mi wiekiem do pana matki niż do pana – żartuje. A on na to: Wiek nie ma znaczenia. Niejedna moja koleżanka mogłaby pani pozazdrościć urody i figury. Kiedy pójdziemy
do pani na winko?
Jeszcze wtedy Teresa nie wie, że przystojny policjant ma na imię Marek i ma 27 lat. Nic o nim nie wie. Poza tym, że jest trochę nieśmiały, jak nie policjant. Taka Boża sierota, ocenia Teresa.
Grzeczny chłopak
Marek też jeszcze nie wie, że Teresa ma 41 lat i jest nauczycielem akademickim. Ale wie już, że jest samotna.
Drugi raz też jest w nocy. I też dlatego, że sąsiedzi hałasują. Teresa ma szczęście – a może pecha – bo na interwencję znów przyjeżdża Marek.
Jest z kolegą niższym od niego o głowę, zapamiętuje Teresa z tej wizyty.
Trzeci raz jest zimą 2009 roku. Teresa wzywa policję, a gdy w drzwiach znowu staje Marek, zaczyna z nim żartować: Niedługo będę panu świetnie znana. Osobiście.
Marek uśmiecha się, współczuje Teresie kłopotliwych sąsiadów, radzi, żeby zgłosić sprawę dzielnicowemu. Kolejny raz spisuje jej dane z dowodu osobistego.
Miły chłopak – myśli Teresa. – Grzeczny taki.
To ja, policjant
Następnego dnia w mieszkaniu Teresy dzwoni telefon. W słuchawce odzywa się młody, męski głos. – Witam, tu Marek. Umówimy się na kawkę? Bardzo mi na tym zależy.
– Nie chodzę na randki w ciemno – ucina Teresa. – A w ogóle skąd pan ma mój numer? Kim pan jest, ile pan ma lat? – atakuje mężczyznę.
Wtedy Marek mówi, że to on, policjant z wczorajszej interwencji. I że ma 33 lata. A numer telefonu wziął z książki telefonicznej. – To były jego pierwsze kłamstwa. Ale nie ostatnie – mówi Teresa. Tego dnia dzwoni jeszcze 5 razy. Prosi o spotkanie.
Umówię się, jak nasi wygrają
O tym, że Marek dodał sobie lat Teresa jeszcze wtedy nie wie. Zauważa tylko, że chłopak kręci coś z jej numerem telefonu (nie ma go w żadnej książce telefonicznej; jest zastrzeżony). Miły policjant budzi w niej – mimo wszystko – zaufanie. Dlatego obiecuje mu: Przemyślę sprawę spotkania.
A w duchu postanawia: Jeśli nasi wygrają mecz, umówię się z nim (Teresa jest fanką sportu, a Polska gra tego dnia mecz piłki ręcznej z Niemcami). – Nasi przegrali, a ja nie dotrzymałam danego sobie słowa. Dałam mu numer swojej komórki. I zgodziłam się pójść z nim na kawę.
Całuski jak muśnięcie motylka
Jeszcze tego samego wieczora Marek SMS-uje do Teresy. "Mam nadzieję, że to nie będzie jednorazowe spotkanie, powiem szczerze, że chciałem wypić winko u pani w domu...”. Za kilkanaście minut kolejna wiadomość: "Przesyłam Pani całusków kilka delikatnych jak muśnięcie motylka...”.
I chwilę potem: "Ostatnie nurtujące mnie pytanie: Czy jutro możemy pójść z lokalu do Pani mieszkania, żeby wypić winko?” Teresa nie odpowiada.
Wiek bez znaczenia
– Byłam otwarta, ale nie napalona – tak o ich pierwszej randce (w kafejce) opowiada Teresa. – A on... sprawiał wrażenie zakochanego.
Marek opowiada Teresie o swojej rodzinie i o pracy, którą bardzo lubi. Rozmawia im się świetnie. Ciepły, wrażliwy, delikatny, myśli o nim Teresa. Ale nie traci głowy; przecież jest od niego sporo starsza. Pyta, ile lat ma jego matka. – To jest mi bliżej wiekiem do niej niż do pana – żartuje. A on na to: Wiek nie ma znaczenia. Niejedna moja koleżanka mogłaby pani pozazdrościć urody i figury. Kiedy pójdziemy do pani na winko?
Która by nie uległa?
Pierwsze spotkanie w mieszkaniu Teresy odbywa się w środku dnia (podkreśla Teresa) i trwa równo godzinę. – To wystarczająco, jak na pierwszą wizytę – Marek żegna się szarmancko. Ona jest mile zaskoczona: młody, a jak dobrze wychowany. Miły przy tym, ładnie się wysławia. – To mnie ujęło – przyznaje. – Żadnych przekleństw, młodzieżowego slangu. Skromność i kultura. No, proszę powiedzieć, która by nie uległa?
Napalony był strasznie
SMS-y stają się coraz bardziej gorące: "Chciałbym przeżyć z panią niezapomniane chwile. Jest na to szansa? Całuski namiętne!” Teresa odpowiada: "Nie interesują mnie tylko chwile. Nie jestem też desperatką, która z powodu wieku chwyta każdą okazję. Nie chcę krzywdy ani dla ciebie ani dla siebie”.
Teresa: Bez przerwy powtarzał, że mnie pragnie. Na seks napalony był strasznie, to było widać. "Ależ wczoraj podniecony wyszedłem od ciebie”, "Kochaj się ze mną”, "Zabezpieczenie biorę na siebie” – mówił. Spytałam się go kiedyś, czy kochał się już z dojrzałą kobietą. Powiedział, że tak.
Dałam się wyrolować
Mija równo miesiąc, zanim Teresa wreszcie ulega. Tego popołudnia była kawa, ciastka, pocałunki, a potem Teresa, jak sama mówi, na chwilę straciła głowę. Dziś wspomina to ze łzami w oczach. – To nie jest tak, że ja z każdym idę do łóżka. Dla mnie to było wielkie przeżycie. Myślałam, że to początek czegoś naprawdę poważnego.
Ale Marek nagle milknie. Odwołuje spotkania. Kończą się gorące SMS-y.
– Dałam się wyrolować, jak jakaś idiotka. Napisałam mu, że zanim się wpakuje w czyjeś życie, powinien się wcześniej zastanowić. Odpisał "Przepraszam”. To był koniec.
Teresa wypłakuje się przyjaciółce i raz na zawsze postanawia zapomnieć o przystojnym policjancie.
Ją też tak załatwił
Mija pół roku. Dzwoni przyjaciółka (ta, której Teresa opowiedziała o Marku). "Czy ten twój policjant wygląda tak i tak, a pracował tu i tu?” – pyta. Wszystko się zgadza. "Jest u mnie znajoma, którą załatwił tak samo jak ciebie”.
Teresa spotyka się z tą kobietą. Znajoma "od Marka” to 44-letnia prawniczka. Elegancka, zadbana. Rozwiedziona. Marka poznała na jednym z portali randkowych. Zdobył ją komplementami, zapewniał, że różnica wieku nie ma znaczenia. Straciła głowę. Ale szybko straciła też i Marka, bo po dwóch wspólnie spędzonych nocach przestał się odzywać. – Ona była kompletnie zdruzgotana, nie mogła się pozbierać – opowiada Teresa. – A ja przeżyłam wstrząs. Zrozumiałam, że ten facet działa według tego samego schematu. Nie byłam pierwsza, ani ostatnia. Kiedy "urabiał” mnie, równolegle umawiał się z innymi na portalu randkowym. On po kolei burzy kobietom życie. I znika.
Znowu był napalony
Od tej chwili Teresa działa precyzyjnie, bez emocji. Zakłada profil na tym samym portalu randkowym, na którym działa Marek. O sobie pisze: "Kobi eta, 37 lat”. I jeszcze, na zachętę: "Każda kobieta to temat – rzeka. Wejdź do tej rzeki, a uchylę rąbka tajemnicy...”. Podpisuje się "Kaja”.
Przynęta chwyta już po dwóch godzinach. "Witaj, Marek się kłania. Popiszemy?”. Teresa tylko na to czeka. Ale lojalnie uprzedza: "Kłamczuchy niech się trzymają z daleka, mam na nich alergię”.
Zaczyna się korespondencja trwająca 2,5 miesiąca. Marek nie może doczekać się spotkania z "Kają”. Nalega, prosi. Chce jej nawet przesłać swoje zdjęcie. Rozmowy w sieci stają się coraz odważniejsze. – Nie wiedział jak wyglądam, kim jestem. Nie podałam mu numeru telefonu, więc nie słyszał nawet mojego głosu. Znał tylko mój wiek. I znowu był napalony – mówi Teresa.
Kim jesteś?
Pod koniec listopada umawiają się na spotkanie. Teresa planuje zdemaskować Marka. Chce mu dać nauczkę: za kłamstwa, za podwójne życie. Pisze do 6 kobiet, z którymi na portalu randkowym koresponduje Marek: "To oszust, zwodzi i umawia się z kilkoma naraz. Uważajcie na niego”.
Ale ma moment zawahania. Dzień przed spotkaniem sięga po telefon (jego numer Marek znał od stycznia) i dzwoni do niego. Chce mu powiedzieć, że szykowała prowokację. Marek nie odbiera. Ale za chwilę przysyła SMS-a: "Cześć, kim jesteś? Jestem Marek, a Ty?”.
Teresie ciemnieje w oczach; ze złości i upokorzenia: Myślał, że to jakaś nowa kobieta! Nie wiedział, że to mój numer, widocznie zdążył go wykasować! Już polował na nową ofiarę. A przecież następnego dnia miał się spotkać z "Kają”.
Teresa mu odpowiada: "Nie ma znaczenia. Pomyłka przy wybieraniu numeru”.
Ale Marek nie ustępuje: "Może się spotkamy?”
Teresa: "A skąd wiesz, czy jestem kobietą, czy mężczyzną. I chcesz się umawiać w ciemno? To może być niebezpieczne”.
Marek: "Dzwoniłem z zastrzeżonego i wiem, że jesteś kobietą. Adrenalina czasami jest wskazana. Umawiamy się?”.
I tak w kolejnych kilkunastu SMS-ach. We wszystkich to samo: "Spotkajmy się”.
Zemsta jest słodka
SMS-y urywają się dopiero kilka godzin przed "randką” Marka z "Kają”. Teresa nie ma już złudzeń: Marek to miłosny hochsztapler. I nie tylko. – To nie ja weszłam do niego do komisariatu, żeby go uwieść. Nie spotkaliśmy się na ulicy, ani w Internecie. To on, policjant, przyjechał mi pomóc, a potem wykradł z komisariatu mój numer telefonu. Do czego posunie się następnym razem?
Teresa przywołuje paragraf 12 z "Zasad etyki zawodowej policjanta”: "Policjant nie może wykorzystywać swojego zawodu do celów prywatnych, a w szczególności nie może wykorzystywać informacji uzyskanych w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych ani uzyskiwać informacji do tych celów przy użyciu służbowych metod”.
Nie zamierza mu tego darować.
Jestem twoją ofiarą!
Spotykają się w kafejce, jak na pierwszej randce. Teresa podchodzi do Marka, który czeka przy barze na "Kaję”. Mówi wprost: – To ja jestem "Kaja”, to ze mną korespondowałeś od tygodni. Wpadłeś w pułapkę.
Marek nie jest speszony. Albo świetnie się maskuje. Proponuje kawę. Wtedy Teresa wybucha: Skrzywdziłeś mnie, jestem twoją ofiarą! Ile jest jeszcze takich? Byłeś u mnie na interwencji, a potem wykorzystałeś mój numer, żeby się ze mną umówić. Boję się ciebie. Powinieneś odejść z pracy. Nie możesz być policjantem.
Marek nie rozumie o co Teresie chodzi. – Nienawidzisz mnie? – pyta. – Chcę tylko wyrównać rachunki – odpowiada Teresa.
W nocnej koszuli mnie ujęła
Ta prowokacja robi jednak na Marku wrażenie. Na kilka dni zawiesza nawet swoją aktywność na portalu randkowym. Dziś, w rozmowie z nami przyznaje: historia z Teresą to był błąd.
– Nie powinienem do niej dzwonić. Przepraszam, że to zrobiłem, przepraszam... – powtarza. – Ale ona naprawdę bardzo mi się spodobała. Już wtedy, na pierwszej interwencji. Taka rozespana była, w koszuli nocnej... Jakoś tak mnie ujęła.
Co Markowi podoba się w kobietach? Właściwie wszystko. – Oczy, spojrzenie, mimika, głos. Lubię kobiety pewne siebie, które wiedzą czego chcą. Mądre, doświadczone. Z klasą – wylicza z namysłem.
Taka właśnie, jego zdaniem, była Teresa. Mówi o niej: fantastyczna kobieta. – Tyle że potem zrobiła się zaborcza, chyba się zakochała... Czułem, że to się może źle skończyć. A ja przecież do niczego jej nie zmuszałem, ona sama chętnie się ze mną spotykała. Więc o co ma teraz do mnie pretensje?
Raczej je uwodzę
O kobietach opowiada niechętnie. Kiedyś, dawno temu, miał dziewczynę, rozstali się. Teraz poznaje je w Internecie, na ulicy. Nigdy w pracy – podkreśla – tylko ten jeden raz z Teresą.
Ile ich było ostatnio w jego życiu? – Nie wiem... Może 10? – zastanawia się. Była pani mecenas, Magda, której podał piwo z wysokiej półki sklepowej, nauczycielka, pani z kiosku Ruchu, ekspedientka ze sklepu spożywczego... Wszystkie po trzydziestce. Niektóre po czterdziestce. Różnica wieku nie jest dla niego problemem. Wręcz przeciwnie. – Młode dziewczyny mają fiu-bździu w głowie. Nie można im zaufać.
W żadnej nie był zakochany. W ogóle nie pamięta, by kiedykolwiek był zakochany. – No, może teraz coś się klaruje... – mówi bez przekonania. Ale, zastrzega, nie chodzi mu tylko o seks. On po prostu lubi kobiety.
– Czy je zdobywam? To złe słowo. Oznacza, że robimy coś na siłę, wbrew komuś. A to absolutnie nie leży w mojej naturze – obrusza się Marek. – Ja raczej, no nie wiem... raczej uwodzę kobiety. Bardzo lubię z nimi rozmawiać. Każda ma w sobie "to coś”. I ja to uwielbiam.
Przepraszam, Teresa
Teresa: To emocjonalny potwór. Patroluje wciąż okolicę, w której mieszkam.
Marek: Przepraszam, Teresa. Nie mścij się już na mnie.
*imiona bohaterów i niektóre szczegóły zostały zmienione
Donżuan uwodzi i porzuca
•Marka nie interesuje zwykły związek. Ma potrzebę nieustannego zdobywania kolejnych kobiet.
– To zjawisko znane od lat. Nazywa się donżuanizm od słynnego uwodziciela Don Juana. W seksuologii określamy tak mężczyzn o żywiołowej aktywności seksualnej, często zmieniających partnerki, zdobywających kobiety przebojowo, wręcz bezczelnie. Kierują się oni zasadą nowości i przyjemności. Uwiedzione i porzucone kobiety to dla nich powód do dumy. Na tym budują swoją męską samoocenę. Nie angażują się uczuciowo i nie przejmują się tym, co dzieje się z kobietami, które uwiodą i zostawią. One przestają ich interesować.
• To jakiś defekt psychiczny?
– Istnieje teoria, która mówi, że typ Donżuana całe życie poszukuje w kobietach substytutu matki, z którą miał złe relacje w dzieciństwie. Jego celem jest zdobycie kobiety. Gdy już to zrobi: porzuca ją, bo skoro mu uległa, to nie może być jego matką. Taki mężczyzna nigdy, tak naprawdę, nie znajduje zaspokojenia. Szuka dalej. Jest jak myśliwy. Traktuje kobiety jak zdobycz, nie jest zdolny do prawdziwych uczuć.
• Może posunąć się do kłamstwa, by zdobyć kobietę?
– To indywidualna sprawa, ale może się zdarzyć, że przekroczy pewne granice. Potrzeba uwodzenia jest u niego wybujała, nienasycona, a on sam jest egoistyczny, nie ma skrupułów. Liczy się tylko cel: uwiedzenie. To jest silniejsze od niego. Nie ma przy tym poczucia, że robi coś niewłaściwego.
• Jak długo tak można? Całe życie?
– Dopóki jest młody i atrakcyjny, to jego sposób na życie. Daje mu satysfakcję. Długo można tak funkcjonować, właściwie do starości.
• Marek chce się umawiać z kobietami, o których nic nie wie, nawet, jak wyglądają.
– Każde nowa kobieta to wyzwanie, dlatego Donżuan podejmuje ryzyko. Jeśli szuka w kobiecie matki, nie jest dla niego najważniejsze, jak ona wygląda.
• A dlaczego kobiety mu ulegają?
– Kto nie lubi być uwodzonym? Samotne kobiety widzą
w Donżuanie potencjalnego partnera. Te, które są w związkach, mogą potrzebować odmiany, nowości.
• Porzucone będą chciały się mścić?
– Mężatki nie będą miały do niego pretensji, bo obydwojgu zależy na dyskrecji. Natomiast zawiedzione mogą być kobiety samotne. Były zapewniane, że są atrakcyjne, wyjątkowe – a Donżuan potrafi to robić! Z tą znajomością wiązały jakieś nadzieje, marzenia, które nagle legły w gruzach.
• Ich pretensje są uzasadnione?
– On ich do niczego nie zmuszał. Nie obiecywał małżeństwa. Nie okradł. Zostały uwiedzione na własne życzenie. Donżuan wykorzystał jedynie ich naiwność i łatwowierność. Ale one przecież są dorosłe, wiedziały, w co się pakują. Więc pretensje mogą mieć przede wszystkim do siebie.
• Donżuan przychodzi do seksuologa, bo ma już dosyć tego ciągłego polowania?
– A po co? On chodzi w glorii chwały. Koledzy mu zazdroszczą, kobiety mu ulegają. Dobrze mu z tym, więc z czego tu się leczyć? Dopiero na starość może zapłacić za to cenę: samotności, pustki, depresji.
Rozmawiała Magdalena Bożko