Ruiny ogromnego zamku w Janowcu nad Wisłą (Lubelskie) jeszcze w latach 70-tych ubiegłego wieku należały do prywatnej osoby, inżyniera Leona Kozłowskiego. Oprowadzał gości i przekazywał legendę o Czarnej Damie, córce dawnych właścicieli, która zabiła się, z miłości do biednego rybaka, odrzuconego przez jej rodziców.
Zamek w Janowcu, jako fortyfikację obronną wybudował na początku XVI wieku hetman wielki koronny Mikołaj Firlej, przedstawiciel jednego z najpotężniejszych rodów magnackich Rzeczypospolitej. Firlejowie władali Janowcem przez 150 lat. Potem przeszedł on w ręce rodu Tarłów, a następnie Lubomirskich. Kilka razy przebudowywany zamek stracił charakter obronny na rzecz funkcji rezydencjalnej. W XIX wieku często zmieniał właścicieli, których nie było stać jego na utrzymanie.
Zamek, znacznie zniszczony już podczas wojen napoleońskich, popadał w ruinę, do czego przyczyniły się też obie wojny światowe.
Leon Kozłowski, inżynier geodeta i nauczyciel ludowy, kupił zamek w Janowcu w 1931 r. od Pauliny Zieleniewskiej, właścicielki także dóbr w Wielkopolsce. Cena wynosiła 5 tys. zł rozłożonych na 10 rocznych rat po 500 zł. Zafascynowany zamkiem Kozłowski miał ambicje częściowej odbudowy ruiny. Nie zdołał tego dokonać, ale powstrzymał degradację.
"Kozłowski miał trudności z wywiązywaniem się z płatności za zamek. Wnuk Pauliny Zieleniewskiej chciał go przejąć, ale jego ojciec wytłumaczył mu, że nie warto, bo bywałby tu bardzo rzadko, a Kozłowski przynajmniej pilnuje, żeby zamku nie rozgrabiano. Kozłowski był bardzo przywiązany do zamku" - opowiada PAP Life dyrektorka oddziału Muzeum Nadwiślańskiego w Janowcu Honorata Mielniczenko.
Po wojnie okazało się, że zamek i otaczający go park mają zbyt małą powierzchnię, by zostać przejęte przez władzę w ramach reformy rolnej. Kozłowski pozostał jego właścicielem, a Janowiec był jedynym prywatnym zamkiem w komunistycznej Polsce a być może w całym bloku wschodnim. Tak było aż do 1975 r., kiedy to zamek odkupił od Kozłowskiego skarb państwa z przeznaczeniem na muzeum.
Z zamkiem związana jest legenda o Czarnej Damie, która ukazuje się w ruinach podczas pełni księżyca. Ma ona być duchem Heleny Lubomirskiej, która jako młoda dziewczyna zakochała się w biednym rybaku. Rodzice zabronili jej spotykania się z ukochanym, a gdy nie posłuchała, zamknęli ją w zamkowej wieży. Helena nie wyrzekła się swojej miłości i po kilku miesiącach w zamknięciu z rozpaczy popełniła samobójstwo skacząc z wieży. Zrozpaczeni rodzice przewieźli jej zwłoki w oszklonej trumnie do kościoła w Kazimierzu Dolnym. Wtedy duch córki zaczął ukazywać im się w zamku. Przenieśli trumnę do kościoła w Janowcu, ale to nie pomogło. Duch nieszczęsnej Heleny nadal krążył po zamku.
Dziś Czarną Damę zobaczyć można czasami w biały dzień podczas lekcji muzealnych, gdy w nieszczęsną Helenę wciela się jedna z pracownic muzeum. Jeśli się chce ujrzeć ją w blasku księżyca trzeba w zamku przenocować. "Mamy jeden pokój dla turystów. W nocy zostają sami w całym pustym zamku. To naprawdę robi duże wrażenie" - zapewnia Honorata Mielniczenko.