W kioskach całego kraju pojawił się czerwcowy numer słynnego "Playboya”. Jego gwiazdą jest Kayah, jedna z najpopularniejszych polskich piosenkarek. - Przedstawiają one 35-letnią kobietę, matkę pięcioletniego syna, która udowadnia, że dojrzałość, bez nachalnej erotyki, jest piękna - mówi gwiazda, wyraźnie dumna ze swoich zdjęć.
- O tym, kto znajdzie się na okładce naszej gazety, decyduje kolegium redakcyjne - mówi Magda Jagielska, szefowa działu Public Relation w "Playboyu”. Ustalamy, kogo byśmy chcieli, a potem zaczynamy bardzo ostrożne namowy.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, mało która gwiazda odmawia. Ostatnio nie zgodziła się tylko Małgorzata Foremniak.
- Ja też tak zareagowałam na pierwsza propozycję - wspomina Marta Kwiecień. - W końcu, za namową agencji aktorskiej, z którą pracowałam, zgodziłam się na spotkanie z redakcją. I oni mnie przekonali. Przeżyłam wspaniałą, tygodniową sesję na Bali i w Indonezji.
- Mój chłopak nawet mnie namawiał do tej sesji. Tylko rodzice na początku byli trochę zdystansowani - przyznaje Marta Kwiecień.
Czy podobnie było w przypadku Kayah? Nie wiadomo. Piosenkarka w wywiadzie dla "Playboya” mówi, że Brazylia, gdzie były robione zdjęcia, jest dla niej symbolem seksualności:
- Ten kraj, swoim niezwykłym klimatem wilgotnego gorąca, prowokuje do negliżu.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak się sprzedaje "Playboy” na Lubelszczyźnie.
- Wszystko zależy od atrakcyjności pierwszej strony i rozkładówki - tłumaczy Jerzy Cholewa, główny specjalista ds. kolportażu w lubelskim oddziale "Ruch” S.A. - Do kiosków trafia ok. 1000 egzemplarzy, zwroty kształtują się na poziomie 40 proc. Jeżeli jest polska gwiazda, to sprzedaje się znaczniej więcej egzemplarzy. Do dziś pamiętam numer, który sprzedał się praktycznie co do sztuki.