Przesyłka z koronawirusem, który kosztował dwa tysiące złotych, przyleciała we wtorek z USA, czekaliśmy na nią trzy miesiące – ROZMOWA z prof. Agnieszką Szuster-Ciesielską z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie
- W laboratorium Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie jest już koronawirus, którego zamówiła pani do badań naukowych. Jak robi się takie nietypowe zakupy?
– Namnażaniem i hodowlą wirusów zajmują się wyspecjalizowane firmy biotechnologiczne. Wirusy są tam przechowywane w ampułkach umieszczonych w ciekłym azocie. Podobnie, jak konkretne produkty w sklepie internetowym, razem z opisem i ceną trafiają do katalogu, z którego można zamawiać. Takie zamówienia to w pewnym sensie zakupy on-line dla naukowców. Przesyłka z koronawirusem, który kosztował dwa tysiące złotych, przyleciała we wtorek z USA, czekaliśmy na nią trzy miesiące.
Ampułka jest już w zamrażarce w naszym laboratorium, przechowujemy ją w temperaturze minus 80 stopni i w takich warunkach wirus może przeżyć bardzo długo. Nie każdy może jednak złożyć takie zamówienie. Musi to zrobić uczelnia, wymaga to zachowania pewnych procedur. W zamówieniu jest między innymi opis laboratorium, w którym wirus będzie badany, a także celu badawczego. Wówczas firma, która realizuje zamówienie ma pewność, że nie jest to zakup na własny użytek.
- Kiedy zaczną się badania?
– Badania zaczną się na początku nowego roku. W pierwszej kolejności muszę namnożyć wirusa w hodowli komórek, ponieważ ampułka, którą kupiłam zawiera tylko małą próbkę, a do badań potrzeba znacznie więcej materiału. Koronawirus, który zamówiłam to nie jest SARS-CoV-2, bo pracować z nim można tylko w laboratorium o trzecim stopniu bezpieczeństwa, my mamy drugi poziom. „Mój” wirus wywołuje przeziębienie i nie jest tak groźny jak obecny koronawirus. Niemniej jednak zachowujemy właściwe środki bezpieczeństwa przewidziane w laboratorium poziomu drugiego: fartuchy, ochraniacze na buty, rękawiczki, maseczki, a także dezynfekcję stanowisk pracy.
- Co konkretnie będzie pani badać?
– Badania będą prowadzone dwutorowo. Pierwszy wątek będzie dotyczyć wykrywania nowych substancji o potencjalnym działaniu przeciwwirusowym, które hamowałyby jego namnażanie. Będę w tym zakresie współpracować z prof. Agnieszką Wojciechowską z Politechniki Wrocławskiej, która syntetyzuje różne nowe związki. Druga kwestia to badanie skuteczności działania substancji dezynfekujących, obecnie powszechnie stosowanych. Dzięki temu na rynku mogłyby się pojawić środki dezynfekcyjne, które być może będą tańsze, łatwiej dostępne czy skuteczniejsze, niż te dotychczas stosowane.
- Koronawirus, który będzie pani badać, jest z tej samej rodziny co SARS-CoV-2. Czy to oznacza, że wyniki badań będą z nim porównywalne?
– To ta sama rodzina wirusów, są bardzo podobnie zbudowane. Na pewno próby wykrycia skutecznego leku byłyby bardziej wskazane z wykorzystaniem właśnie SARS-CoV-2, ale na razie muszę pracować z koronawirusem przeziębieniowym. Natomiast w badaniu efektywności działania środków dezynfekujących z powodzeniem ten wirus będzie wystarczającym modelem.
- Kiedy można spodziewać się wyników?
– To pierwsze pytanie, które zawsze słyszę. W badaniach biologicznych nic nie jest na jutro. Wiele czynników może wpływać na wynik, a podczas pracy można wpaść w „ślepą uliczkę”. Do tego nasze laboratorium prowadzi bardzo różne badania, a wirusami zajmuje się niewielka grupka osób.