Kiedyś Warszawę nazywano Paryżem północy. W międzywojniu bujnie kwitło życie mniej lub bardziej kulturalne. Teatry i kabarety były wypełnione publicznością. Operetkowe divy i gwiazdy kabaretów obsypywano klejnotami. Ale żeby bywać, należało się ubrać.
Hrabina ceruje
Ponieważ moda i ubranie są istotne dla każdego człowieka, są częścią naszego codziennego życia – wyjaśnia Elżbieta Piwocka z Muzeum Historycznego m.st. Warszawy, jedna z kuratorek wystawy w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. – I my tę codzienność chcemy pokazać.
Największy problem jest z tą "codziennością”. Kto by tam bowiem chował i zaciekle bronił przed molami nie lubiany sweterek noszony do pracy? – W większej ilości zachowały się ubrania odświętne, suknie balowe i ślubne – wylicza Agnieszka Dąbrowska, kuratorka wystawy. – Te były bardziej szanowane, a nawet kiedyś przechodziły z matki na córkę. Mitem jest bowiem to, że bogata arystokracja czy ziemiaństwo szastała pieniędzmi na stroje. Nie, dzieci w takich domach były wychowywane bardzo skromnie, często bieliznę lub ubrania cerowano, albo właśnie przerabiano z maminych. Koronki były odpruwane i wykorzystywane powtórnie.
Skromnie do ślubu
Z pewnością długo przed ślubem matka z panną młoda, a może z licznymi ciotkami i z krawcową, pochylały się nad żurnalami, żeby wybrać wzór. Krawcowa później brała się do roboty, często szyjąc ręcznie.
Emancypacja
– I wojna światowa zmieniła świat i modę – dodaje Joanna Tomicka, konserwator. – Mężczyźni ginęli na frontach, wiele kobiet musiało podjąć pracę.
Zaczęła się emancypacja. Także w stroju, który stał się uproszczony. Dziewczyny zaczęły nosić kostiumiki, ubiór stał się bardziej wygodny, bardzo skromny, bez seksapilu.
Epoka charlestona
Jednym słowem ubiór dostosował się do intensywności życia: do nocnych kabaretów, fajfów, do charlestona i shimmy tańczonych na niezliczonych parkietach. – Chanel wprowadziła też modę na błyskotki i sztuczną biżuterię, na którą mogły sobie pozwolić nawet niezamożne panie.
To był ten czas, kiedy panowie rujnowali się dla gwiazd kabaretowych, a flirty i skandale wisiały w powietrzu.
Zasłona na spódnicę
Zaznacza się talia i biust, suknie sięgają do połowy łydki. – Wszystko to przerywa rok 1939 i moda przestaje być w centrum uwagi – zauważa Agnieszka Dąbrowska. – Wykorzystuje się to, co zostało w domowych szafach, ale warszawianki zawsze potrafiły nawet w takiej sytuacji ubrać się szykownie. Przerabiały, szyły. Same wykonywały sztuczną biżuterię.
Powojnie też było biedne. Scarlett z "Przeminęło z wiatrem” jako pierwsza uszyła sobie suknię z zasłony, ale niejedna warszawianka poszła w jej ślady. Nawet modne były jedwabne bluzki szyte z jedwabiu odzyskanego ze spadochronów.
Rękawiczki i pończoszki
Po stroju można było poznać, kto pochodził z jakiej sfery. Zarówno mieszczki jak tzw. wyższe sfery stosowały się do obowiązujących trendów, ale bardzo często różnicę stanowiła jakość materiałów. Na przełomie lat 20 i 30 pojawiła się konfekcja gotowa, co wynikało z uproszczonego trendu: luźnych fasonów, które pasowały na każdą sylwetkę. Najsłynniejszy był warszawski dom Braci Jabłkowskich.