Staramy się na nowo odkryć ligawę i tradycję otrębiania adwentu – ROZMOWA z dr Agatą Kusto, adiunktem w Instytucie Nauk o Kulturze UMCS, redaktor naczelną „Pisma Folkowego”.
- Ligawa, ligawka... co to za instrument?
– Ma bardzo interesującą historię. Ligawa, zwana także ligawką, to drewniany aerofon ustnikowy. Na ziemiach polskich występuje od czasu formowania się naszej państwowości. Tego rodzaju instrumenty funkcjonują we wszystkich zakątkach świata. Mają charakter pasterski, służyły do sygnalizacji. Charakterystyczny dźwięk instrumentu miał zwoływać, nieść sygnały, z czasem zyskał bardziej obrzędowe i symboliczne znaczenie.
- A w Polsce?
– Trąbity, trembity, tuby to nawiązanie do praktyki myśliwskiej, do sygnalizacji. Wśród instrumentów pasterskich istnieje bardzo dużo odmian ligawy, zwanej także legawą czy legawką. To zdrobnienie nazwy ligawa – ligawka – spowodowane było rozmiarem instrumentu. Mógł mieć metr długości, ale mógł mieć dwa metry i więcej. Mamy poświadczenia, że na Mazowszu, Podlasiu a także na terenie gminy Konopnica instrument występował tylko w okresie adwentu, który był i jest nadal czasem przygotowania się do Bożego Narodzenia.
- Czy charakterystyczny dźwięk ligawy jest w czasie adwentu odwołaniem się do trąb anielskich?
– Tak. Jest sporo przekazów i opowieści na ten temat. Dźwięk ligawy miał symbolizować pierwsze i ostatnie przyjście Chrystusa. Pierwsze – nawiązujące do wymowy adwentu, drugie zaś – do trąby archanioła Gabriela i Sądu Ostatecznego. Natomiast Czesław Maj, nieżyjący już poeta z Motycza opowiadał historię, jak Pan Bóg polecił prorokowi Jonaszowi, by udał się do miasta Niniwy. I tam nawracał ludzi, a ryczące z głodu bydło miało prosić Boga o zmiłowanie. Dźwięk ligawy miał obrazować ryk bydła.
- O jakie porze dnia grano na ligawach w adwencie?
– Rano, przed roratami. Kiedy po wojnie, w niektórych częściach Polski przeniesiono roraty na wieczór, żeby mogły w nich uczestniczyć dzieci, grano i wieczorem. Zwyczaj otrębywania, zwoływania na mszę roratnią stał się w adwencie porannym otwarciem i wieczornym zamknięciem dnia. Legacze wstawali w środku nocy, by jak najwcześniej zasygnalizować szczególnie pierwszy dzień adwentu, przypadający w niedzielę.
- Czy mogło się zdarzyć tak, że w Motyczu kilku legaczy otrębywało adwent?
– Tak. Dziś jesteśmy na etapie odkrywania tej pięknej tradycji na nowo. Z wielu powodów. Władysław Maj, krewny wspomnianego Czesława Maja ze Sporniaka, do końca lat osiemdziesiątych XX wieku legował w adwencie. To była stała tradycja. Staramy się na nowo odkryć ligawę i tradycję otrębiania adwentu. Staramy się odkryć poświadczenia na ciągłość tradycji. To, że dziś w gminie Konopnica, ale także w innych okolicach Lublina młodzi ludzie sięgają po gałęzie wierzby czy sosny, by zrobić sobie ligawę i na niej grać poświadcza, że szlachetna tradycja nigdy nie zaginęła. Pomaga nam w tym Dom Kultury w Motyczu, w ramach projektu „Przekaż tradycję”, prowadzonego przez Małgorzatę Sulisz. W 2012 roku przed Domem Kultury w Motyczu odtworzono obrzęd otrębywania adwentu, na instrumencie Władysława Maja zagrał wówczas Tadeusz Kliczka. To tam zgłosił się później Stanisław Tomasik z drugiej Kolonii w Motyczu, który wspominał, że jego ojciec, Aleksander wraz z sąsiadami grywali w adwentowe wieczory na tym instrumencie i taki kilkudziesięcioletni instrument, wymagający dziś konserwacji, przekazał do domu kultury. Udało się także potwierdzić grupę osób, które w przeszłości grały na ligawie w Motyczu i okolicach. Szukamy kolejnych instrumentów, które być może zmieniały swoich właścicieli. Muszę powiedzieć, że Dom Kultury w Motyczu stał się przyjaznym miejscem dla przywołania praktyki gry na ligawie. Jeszcze w 2017 roku zorganizowaliśmy spotkanie z mieszkańcami, na które z wykładem i prezentacją gry przyjechał Piotr Dorosz z Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk. Ziarno zostało zasiane. Do grania na ligawie zapalił się Przemek Żarnowski, kuzyn rodziny Majów. Nauczył się grać, wiemy, że buduje własny instrument, jeździł do Andrzeja Klejzerowicza, mistrza budowy instrumentów pasterskich.
- Jak się buduje ligawę?
– Budowanie ligawy ma w sobie coś magicznego. Najpierw wyszukuje się grube gałęzie wierzby, lipy czy sosny. Wybiera się taką gałąź, która swym konicznym kształtem spełniać będzie akustyczne warunki. Dzieli się ją wzdłuż na pół, żłobi obie połówki, łączy. Trzeba wiedzy, kunsztu i talentu, żeby zbudować ligawę, która zagra najbardziej nośnie i będzie dawała ładny dźwięk.
- To może w Domu Kultury w Motyczu zorganizować w czasie adwentu festiwal gry na ligawie z warsztatami, spotkaniami, konkursem?
– Myślę, że to jest świetny pomysł. Wiem, że Muzeum Regionalne w Siedlcach, gdzie co roku odbywa się otrębywanie adwentu, będzie chętne do współpracy w tym zakresie. Już teraz, podczas ostatnich edycji uczestnikami byli mieszkańcy Lubelszczyzny. Jest to z pewnością rzecz potrzebna i rozwojowa. Po ostatniej prezentacji gry na ligawie, na której zagrało dwóch młodych legaczy: Przemek Żarnowski z Motycza i Lubomir Ziółek z Krężnicy Jarej, a która otwierała konferencję „Folk – folklor – folkloryzm” podczas XXX Mikołajek Folkowych wiemy, że jest spore zainteresowanie graniem na ligawie wśród młodych ludzi.
- Skąd to zainteresowanie?
– Może to wyglądać na paradoks, ale młodzi ludzie sięgają po archaiczną muzykę i instrumenty, do rzeczy niestylizowanych na folklor, ale do oryginału. Stąd ligawa, którą trzeba samemu zbudować o określonej porze roku, z pieczołowicie wybranego budulca. Potem cierpliwie uczyć się gry, która zależna jest od wielu czynników, włącznie z tym, żeby wiedzieć jak wieje wiatr i tak skierować instrument, był dźwięk ligawy niósł się na parę kilometrów.
- Niosąc przypomnienie o adwencie, który ma być czasem oczyszczenia?
– Dokładnie. Gra na ligawie wymaga dobrej kondycji ale też sam wibrujący może dawać efekt terapeutyczny, być może te wibracje wpływają na grających i słuchających kojąco, jakoś nas porządkują, otwierają na nowe. W tym roku jest to szczególnie ważne, bo jest to otwarcie na czas po pandemii.
Ligawka
Polski ludowy instrument dęty z grupy aerofonów, znany na ziemiach polskich od XI wieku, spotykany głównie na Mazowszu i Podlasiu. Instrument w formie rogu, wygięty łukowato, długości ponad 1 metra (według dawnych opisów 2-3 łokcie), wystrugany z drewna np. świerkowego lub olchowego, złożony z dwóch połówek sklejonych woskiem. Drewno owijano także ozdobną owijką z korzenia. Z instrumentu wydobywa się dźwięk wprowadzając pod odpowiednim ciśnieniem powietrze do części ustnikowej i otrzymując kolejne tony składowe dźwięku tzw. alikwoty. Na Podlasiu popularne jest zadęcie boczne. Odpowiednikami ligawki w innych regionach Polski są bazuna na Kaszubach, a trombita na Podhalu i w Beskidzie Śląskim. W innych krajach europejskich instrumentem pokrewnym jest róg alpejski (alphorn). W Australii na podobnej zasadzie zbudowane jest didgeridoo. W okresie poprzedzającym Boże Narodzenie odbywa się w Ciechanowcu Konkurs Gry na Instrumentach Pasterskich im. Kazimierza Uszyńskiego – Ligawki. Corocznie w grudniu w Muzeum Regionalnym w Siedlcach odbywa się konkurs gry na ligawkach