Rozmowa z Mariuszem Tarkawianem, artystą i rysownikiem. Jego wystawę "3B” od piątku można oglądać w lubelskiej galerii Biała.
– Dziesięć lat temu miałem siedemnaście lat, chodziłem do liceum plastycznego w Nałęczowie, miałem też długie włosy. I zdecydowanie byłem uczniem. To był czas, w którym zajmowałem się różnymi rzeczami, próbowałem malarstwa, do rysunku sięgałem rzadziej. Moje zainteresowania poszły w tę stronę dopiero w 2004 roku, kiedy zdałem na studia na Wydziale Artystycznym UMCS. Wtedy rzeczywiście zacząłem dużo rysować, próbowałem różnych stylów, a mój własny powoli się tworzył, ewoluował. Tak doszedłem do cech, które mogą określać mój dzisiejszy rysunek: syntetyczność, uogólnianie pewnych elementów. No i szybkość rysowania.
• Można o tobie przeczytać "jest jak paparazzi” czy też "Rysuje bardzo szybko i bardzo dobrze”. Potrafisz uchwycić sceny z życia miasta czy galerii, rejestrując niezwykłą ulotność chwili. To podpatrywanie nie jest jednak jedynym obiektem twoich zainteresowań?
– Wciąż robię rysunki "na żywo”, ale też szukam innych inspiracji. To dość naturalny proces. Ponieważ coraz bardziej zagłębiałem się w działalność artystyczną, zacząłem coraz więcej myśleć nad fenomenem sztuki. Efektem tej fascynacji jest cykl "W poszukiwaniu sztuki”, gdzie moją inspiracją są dzieła wybitnych artystów. Próbuję sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała sztuka za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, jakie prace robiliby współcześni artyści w przyszłości. To rodzaj gry, w której wyprzedzam działania innych, "wykradam” im przyszłe pomysły, ale "wykradam” też własne, rysując dzieła, które nie powstaną w przyszłości.
• Wczoraj był wernisaż twojej najnowszej wystawy w Galerii Białej "3B”. Co to za projekt?
– To historia miejsca; Galerii Białej. Malarstwo, rzeźbę, fotografię czy instalację, które w niej kiedyś zaistniały, układam na nowo, interpretuję po swojemu i nanoszę bezpośrednio na ściany Galerii. W ten sposób chcę podkreślić ulotność sztuki, zwrócić uwagę, że wystawy nigdy się nie powtórzą, a ślady po nich pozostają tylko na zdjęciach, w katalogach czy wspomnieniach. Tak samo za kilka tygodni zniknie "3B”. Wszystkie rysunki zetrę ze ścian gumką, galeria zostanie odmalowana, przyjdzie czas na kolejną wystawę. Po raz kolejny nie tworzę "obiektywnej historii”, tylko własną jej interpretację.
• Twoje prace są wystawiane nie tylko w Polsce. Portfolio mogłoby ci pozazdrościć wielu starszych artystów. Czujesz się artystą spełnionym?
– Jestem zdecydowanie za młody, żeby odpowiedzieć na to pytanie.
• To inaczej: odniosłeś sukces?
– Znowu, nie potrafię tego ocenić. Nie wiem, czy jest jakaś ogólna skala sukcesu i jakbym w niej wypadł. Ważniejsze dla mnie jest to, czy moje prace przemawiają do odbiorców. Gdy widzę, że ktoś docenia to, co zrobiłem, takie wydarzenie mogę traktować jako mały sukces. Taka sytuacja dowartościowuje, pomaga w dalszych poszukiwaniach. To, czy jest to sukces albo czy poczuję się artystą spełnionym pokaże czas. Na razie wszystko się zmienia, ewoluuje.
• Najbliższe plany?
– W tym miesiącu mam nadzieję wreszcie skończyć pracę nad komiksem, który rysuję już od jakiegoś czasu. Jego scenariusz oparty jest na jednym z filmów Tomka Kozaka, ale planuję nieco rozbudować fabułę, by uniknąć dosłowności cytatu. Mam nadzieję, że uda mi się go wydać – myślę o jakiejś niskonakładowej, artystycznej publikacji. Próbuję także się zmierzyć z inną materią. Mam nadzieję, że wkrótce ukaże się moja płyta winylowa. To projekt ludzi prowadzących artystycznego bloga, którzy zwrócili się do młodych artystów działających również w sferze muzyki. Ponieważ od kilku lat zajmowałem się tym niejako hobbystycznie i próbowałem robić swoje kawałki, stwierdziłem, że spróbuję. Co jeszcze? Chciałbym wyjść poza rysunek. Dlatego coraz więcej eksperymentuję z multimediami. Mam nawet wrażenie, że trochę zatoczyłem koło: w liceum plastycznym próbowałem zajmować się wszystkim, potem na studiach skupiłem się na rysunku, a teraz znowu odczuwam potrzebę zmian.