- Myślę, że jest to też duża zasługa kibiców Motoru, którzy są bardzo zaangażowani we wszystkie akcje związane z klubem. Prężnie głosowali, ale nie tylko oni, bo dostawałam również wiele wiadomości od kibiców z innych klubów, którzy mnie dopingowali i trzymali kciuki za wygraną - mówi Magdalena Orkiszewska, podprowadzając żużlowego Motoru Lublin, tegoroczna Miss Startu PGE Ekstraligi.
Jaki jest pani znak zodiaku?
– Panna.
Według horoskopu, kobiety spod tego znaku są: „Nieufne, sceptyczne, lubią elegancki sposób bycia. Inteligentne, pracowite i odpowiedzialne. Dobre towarzyszki życia. Tolerują drobne ułomności i wady do momentu, gdy nie zrani się ich uczuć.” Czy to jest dobry opis pani osoby?
– W pewnym sensie tak. Jeszcze dodałabym do tego kochanie sprzątania i bycie osobą, która jest bardzo pedantyczna.
Czyli jest pani domatorką?
– Tak, zdecydowanie.
Minął miesiąc, odkąd zwyciężyła pani w plebiscycie Miss Startu PGE Ekstraligi 2020. Czy to dla pani dużo znaczy, czy raczej jest to jedna z różnych miłych rzeczy, które się pani w życiu przydarzyły?
– Dla mnie to jest ogromne wyróżnienie. Cieszę się bardzo z tego, że udało mi się zdobyć ten tytuł. To moja pierwsza wygrana, nigdy nie brałam udział w żadnych podobnych plebiscytach. Myślę, że jest to też duża zasługa kibiców Motoru, którzy są bardzo zaangażowani we wszystkie akcje związane z klubem. Prężnie głosowali, ale nie tylko oni, bo dostawałam również wiele wiadomości od kibiców z innych klubów, którzy mnie dopingowali i trzymali kciuki za wygraną.
W wywiadzie dla speedwayekstraliga.pl powiedziała pani, że rodzina i chłopak wierzyli w zwycięstwo. Pani sama nie była jednak co do tego przekonana.
– Tak było. Od początku mówiłam, że nie przejdę, że jest bardzo duża konkurencja. Udział w konkursie brało 36 podprowadzających. Rodzina i chłopak wspierali mnie od początku. Mówili, że wygram, a ja obstawiałam najgorsze.
Pamięta pani pierwszy mecz żużlowy, na którym pani była?
– Pamiętam. Na pierwszym spotkaniu, na jakim byłam, to była praca podprowadzającej. Nigdy wcześniej nie chodziłam na mecze żużlowe, z tego względu, że pochodzę z Krasnegostawu, a tam nie mamy drużyny żużlowej. To był 2018 rok i mecz z Rybnikiem o wejście do PGE Ekstraligi.
Było coś takiego charakterystycznego w tamtym dniu, co zapadło pani szczególnie w pamięć?
– Najlepiej zapamiętałam kibiców. Atmosfera, jaka panowała na stadionie... Kibice wspierali naszą drużynę, ta cała oprawa i ryk motocykli... Wspominam także to, jak po zakończeniu meczu zawodnicy chodzili po torze i razem z kibicami świętowali wygraną.
Jeśli chodzi o kibiców, to ten sezon był diametralnie inny od poprzednich. Trybuny nie były już wypełnione po brzegi.
– Stadion nie świecił pustkami, bo na początku mogło być 25 proc. kibiców. Trochę było smutniej bez tak dużej liczby osób jak wcześniej. Później mogło wchodzić 50 proc. i już było naprawdę fajnie. Bilety i tak sprzedawały się w kilka sekund. Żużel w Lublinie jest bardzo popularny.
Plebiscyt Miss Startu to jest jedynie konkurs piękności?
– Z jednej strony tak, z drugiej nie. Z tego względu, że w plebiscycie biorą udział reprezentantki wszystkich klubów i kibice bardzo często głosują na swoją podprowadzającą.
Pytam, bo w ubiegłym roku Klaudia Kraska, podprowadzająca Motoru, który wygrała wtedy plebiscyt, powiedziała mi, że uważa, iż nie był to typowy konkurs piękności. Czy da się zaprezentować kibicom coś więcej niż wygląd, swoją osobowość?
– Myślę, że tak. Kiedy wygrałam konkurs, to wielu kibiców miało szansę dowiedzieć się coś o moim życiu prywatnym. Jakie są moje zainteresowania, czym się zajmuję i co robię na co dzień. Na stadionie nie mają szans tego zrobić, bo jestem wyłącznie pod taśmą i nie mam z nimi kontaktu.
Zajmuje się pani fotomodelingiem?
– Też. Traktuję to bardziej jako hobby niż pracę zawodową. Po wygraniu plebiscytu dostałam kilka fajnych propozycji.
Przeglądałem pani konto na Instagramie i doszedłem do wniosku, że przy każdym zdjęciu musi być sporo pracy.
– Tak. Jestem bardzo krytyczna względem siebie. Staram się wybierać tylko te zdjęcia, które naprawdę mi się podobają. Jeżeli chodzi o sesje zdjęciowe, to raczej jest to dla mnie wielka przyjemność. Często razem z koleżankami wybieramy się na zdjęcia i robimy sobie je telefonem. Ale z 300 fotografii wybiorę jedną (śmiech).
Da się pokazać swoją osobowość przed obiektywem?
– W pewnym sensie może tak. To trudne pytanie.
Natrafiłem w internecie na bloga fotograficznego sprzed 10 lat. Osoba, która nazywa się Magdalena Orkiszewska pisze o sobie: „Moją pasją jest fotografia. Inspirują mnie ludzie i dobra muzyka”. To pani tak siebie opisywała?
– Tak, to jest mój blog i tak naprawdę, to żadnych postów tam nie udostępniałam. Kiedy byłam w szkole podstawowej, to bardzo interesowałam się fotografią, tylko od innej strony niż teraz. Kupiłam sobie aparat, robiłam zdjęcia koleżankom. To było moje hobby. Później przeszłam na tę drugą stronę. Fotografią interesuję się od dawna.
Skąd to zainteresowanie?
– Zapisałam się na zajęcia fotograficzne i osoby, które tam chodziły „zaraziły” mnie tą pasją. Później założyłam konto na popularnym w tym czasie serwisie MaxModels. Na początku zarejestrowałam się jako fotograf. Potem poznałam koleżankę, która także interesowała się fotografią i poprosiła mnie o zapozowanie. Założyłam konto modelki, jeździłam na wiele sesji i tak się w to wkręciłam.
Wraca pani czasem do robienia zdjęć?
– Tak, często chodzę na sesje i robię zdjęcia koleżankom. Ciągle mam zmysł fotograficzny. Wiem, w jakim miejscu i w jakiej pozie może wyjść fajne zdjęcie.
Jakie ma pani plany na przyszłość?
– Chciałabym się zajmować nieruchomościami, a nie iść w stronę modelingu. To jest taka dodatkowa praca, która mnie uszczęśliwia. Moim takim ukrytym marzeniem jest wybudowanie domu weselnego.