Gdy zaczynam fotografować, liczy się tylko temat. A moim tematem byli i są ludzie. Jestem ich ciekawy, przyglądam się im, „wchodzę” w postać. Interesuje mnie człowiek w działaniu, w kontekście: sytuacji, miejsca, zdarzenia. Tak powstaje pełny obraz człowieka – Rozmowa z Andrzejem Polakowskim, artystą fotografikiem.
- Wystawa „Artyści i widzowie w obiektywie Andrzeja Polakowskiego”, której wernisaż odbył się tydzień temu, ma charakter jubileuszowy, z okazji 60-lecia pana pracy twórczej. Dlaczego taki właśnie temat na jubileusz?
– Pomysł powstał wśród członków Okręgu Lubelskiego Związku Polskich Artystów Fotografików. Przekonał mnie do niego prezes Paweł D. Znamierowski, który jest autorem i koordynatorem projektu oraz kuratorem wystawy. Motywem przewodnim są artyści uchwyceni przeze mnie podczas wernisaży i wystaw oraz widzowie tych wydarzeń, a także twórcy fotografowani w ich pracowniach podczas moich osobistych spotkań z nimi w latach 1965-2004.
- Jak to się stało, że zaczął pan fotografować artystów?
– To był 1965 rok. Ówczesny dyrektor Galerii Biura Wystaw Artystycznych Andrzej Mroczek zaproponował mi, żebym dokumentował wernisaże i wystawy odbywające się w Galerii BWA. Byli tam obecni wybitni artyści, zwłaszcza ci uprawiający sztukę konceptualną, w której najważniejszy jest koncept, idea, a także sztukę performance.
To było dla mnie duże wyzwanie, gdyż moim zadaniem było fotografowanie działania artystycznego, uchwycenie dynamiki tego działania, interakcji z publicznością. To nie była fotografia statyczna, do której można się jakoś przygotować. To był reportaż fotograficzny, który ma oddać sens sztuki.
- Poznał pan wybitne postaci lubelskiego, i nie tylko lubelskiego, świata sztuki szeroko rozumianej.
– Poznałem artystów malarzy, rzeźbiarzy, grafików, performerów, designerów... Wybitne, wyjątkowe postaci, tak w wymiarze tworzonej sztuki, jak i czysto osobistym.
- Z Galerii BWA trafił pan do prywatnych pracowni artystów.
– To była naturalna kontynuacja tego fotograficznego zapisu.
Artyści zapraszali mnie do swoich pracowni, często mieszczących się w ich mieszkaniach, były więc to spotkania o charakterze osobistym, bo odbywały się w ich bardzo intymnej, zamkniętej przestrzeni.
To ważne, gdyż kontekst miejsca, sytuacja odgrywa istotną rolę w moich fotografiach.
- Proszę opowiedzieć o tych spotkaniach.
– Właściwie każde z nich było wyjątkowe, każde było dla mnie dużym przeżyciem. Fotografowałem artystów przy pracy, ale to nie były pozowane zdjęcia. Ja ich na swój sposób podpatrywałem, przyglądałem się im. Pamiętam Zenona Kononowicza, który bardzo niechętnie wpuszczał ludzi do swojej pracowni na ostatnim piętrze kamienicy przy ul. Skłodowskiej. To był człowiek w pełni żyjący sztuką, zupełnie obojętny na tzw. sprawy praktyczne. Spodobały mu się moje zdjęcia, zapraszał mnie do siebie potem. Wyjątkowy artysta.
- Na wystawie znajdziemy więcej takich wyjątkowych postaci: Władysław Hasior, Ryszard Lis, Antoni Michalak…
– Antoniego Michalaka fotografowałem w jego pracowni w Kazimierzu nad Wisłą. Bardzo otwarty, życzliwy, pogodny. Przyjeżdżał do mnie do Lublina, polubiliśmy się bardzo. Pamiętam spotkanie z rzeźbiarzem Stanisławem Strzyżyńskim w Nałęczowie, który z miejsca zaproponował: A chodź, zrobię ci główkę. I wykonał trzy rzeźby mojej głowy. Dwie mi podarował, a jedna – jak opowiedział mi właśnie syn nieżyjącego już artysty – była wystawiana. W pamięci mam spotkania z członkami legendarnej Grupy Zamek: Janem Ziemski, Władysławem Borowskim, Jerzym Ludwińskim. Niezapomniane rozmowy z Piotrem Kmieciem, performerce Teresy Murak, Ewy Partum, Jerzego Beresia... Twórczość Władysława Filipiaka, Edwarda Dwurnika, Grażyny Czapskiej, Mikołaja Smoczyńskiego, Zofii Kopel-Szulc, Marii Urban-Mieszkowskiej... To artyści wielkiego, światowego formatu. Dzięki nim i dzięki Galerii BWA mogliśmy być w centrum wybitnej sztuki.
- Nie miał pan tremy przed pierwszymi wizytami w pracowniach artystów?
– Miałem świadomość różnic między nami: wieku, dokonań, pozycji, ale jak już przekraczałem prób ich pracowni wszystko znikało. Już nie byliśmy sobie obcy. Stawałem się, w jakiś sposób, częścią tej artystycznej przestrzeni, jej uczestnikiem, widzem i twórcą zarazem. Powstawał między nami rodzaj artystycznej, a z czasem również osobistej bliskości.
- Zawiązały się przyjaźnie?
– Tak. Bliskie znajomości i przyjaźnie, trwające zresztą do dziś. Nasze spotkania trwały po kilka godzin, dużo rozmawialiśmy, poznawaliśmy się. To naturalne, że rodziła się jakaś więź, sympatia.
Uważam zresztą, że to największa, absolutnie bezcenna wartość tego projektu: możliwość poznania wyjątkowych ludzi: artystów, ale przede wszystkim ludzi.
- Pana przyjaciele i znajomi artyści podkreślają wyjątkową empatię i życzliwość wobec ludzi, a w pracy skromność i rodzaj „niewidzialności”. Czy to klucz do zrobienia dobrej, unikalnej fotografii?
– Gdy zaczynam fotografować. liczy się tylko temat. A moim tematem byli i są ludzie. Jestem ich ciekawy, przyglądam się im, „wchodzę” w postać. Interesuje mnie człowiek w działaniu, w kontekście: sytuacji, miejsca, zdarzenia. Tak powstaje pełny obraz człowieka. Moimi mistrzami są Edward Steichen i jego cykl „Rodzina Człowiecza” oraz fotoreporter wojenny Robert Capa. To społeczne fotoreportaże o ważnej, współczesnej tematyce, często bolesnej, trudnej, dramatycznej. W ich centrum jest zawsze człowiek.
- W tym kontekście nie mogę nie wspomnieć o pana innym, wybitnym projekcie uwiecznionym w albumie „Pożegnanie taboru - Fotografie 1967”. Przewodnim tematem tego projektu była ludność romska, która przymusowo osiadła na Lubelszczyźnie, objęta wcześniej państwowym zakazem wędrowania.
– Pierwszy tabor, który fotografowałem był w Grabowcu koło Hrubieszowa. W taborze były 4 rodziny, a wójtem cygańskim był charyzmatyczny Roman Bobowicz „Laba”. Romowie mieszkali w opuszczonym i zaniedbanym budynku dworskim, obok stały ich kolorowe wozy. Byli smutni, tęsknili za wędrówką. Ale cały czas mieli nadzieję, że ten postój jest chwilowy, że wkrótce znowu wyruszą, zaczną żyć.
- I tu znów, podobnie jak w przypadku artystów, wszedł pan do prywatnego, intymnego świata.
– Tak było, Romowie pozwolili mi uczestniczyć w swoim codziennym życiu. Fotografowałem kobiety przy pracach w kuchni, mężczyzn przy koniach. Dzieci były zaciekawione, pozowały mi do zdjęć – i to było niezwykłe pozowanie. Przybierały pozy, robiły miny. Na zdjęciach widać ich wyobrażenie o sobie. To wszystko odbywało się wśród bajecznie kolorowych wozów z rzeźbionymi smokami, pięknych, powłóczystych spódnic Cyganek. A gdzieś w tle kontrast: smutne budynki, w których kazano Cyganom mieszkać; szare, zaniedbane. Symbol ich niewoli.
- Album „Pożegnanie taboru”, wydany przez Ośrodek Brama Grodzka Teatr NN w 2007 roku odniósł wielki sukces, a pan, jako autor zdjęć został wyróżniony w 2008 roku w konkursie „Najpiękniejsze Książki Roku”, organizowanym przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek. A jak Romowie na niego zareagowali?
– Na wernisażu, który odbył się w Teatrze NN była spora grupa Romów. Z ciekawością oglądali fotografie, byli wzruszeni, rozpoznawali swoje rodziny.
A ja największe wzruszenie przeżyłem w Parczewie.
W ramach projektu „Historie z fotogramów” studentki dotarły do Cyganki, którą sfotografowałem jako kilkunastoletnią dziewczynkę. Pojechaliśmy do niej. Starsza, elegancka pani przyjęła nas bardzo serdecznie. Była ogromnie wzruszona. Zobaczyłem wyraźnie, że ta praca miała sens nie tylko w wymiarze artystycznym, ale też dokumentalnym, historycznym. To dla Romów bardzo ważne.
- I znów wracamy do tematu: ludzie.
– Tak. Moja pasja dala mi ciekawe życie wśród ludzi wyjątkowych, utalentowanych, wybitnych. Mogę powiedzieć, że miałem wielkie szczęście.
Andrzej Polakowski
(ur. w 1937 w Częstochowie) – polski artysta fotograf. Członek rzeczywisty Okręgu Lubelskiego Związku Polskich Artystów Fotografików, członek honorowy Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego. Mieszka i pracuje w Lublinie, fotografuje od początku lat 50. W latach 1956-60 był członkiem Poznańskiego Towarzystwa Fotograficznego. Jest absolwentem Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica w Lublinie, Wydziału Budownictwa Politechniki Poznańskiej oraz Studium Podyplomowego Politechniki Warszawskiej. W 1961 roku został członkiem Fotoklubu „Zamek”, w późniejszym czasie był współtwórcą grupy fotograficznej „Plama”. W latach 1966-67 był autorem projektu fotograficznego, dokumentującego życie społeczności romskiej na terenie Lubelszczyzny. Pokłosiem tych fotoreportaży było wydanie albumu fotograficznego „Pożegnanie Taboru – Fotografie 1967”; wydanego przez Teatr NN w 2007 roku.
Był członkiem rzeczywistym Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego, w którym (w latach 1967-76) pełnił funkcje w Zarządzie LTF: prezesa oraz wiceprezesa do spraw artystycznych. Obecnie jest członkiem honorowym Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego. Jest autorem i współautorem albumów fotograficznych, w 2008 roku został wyróżnionym autorem „Pożegnania taboru” – w konkursie „Najpiękniejsze Książki Roku”, organizowanym przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek. Jest autorem i współautorem wielu wystaw fotograficznych indywidualnych i zbiorowych, krajowych i międzynarodowych. Szczególne miejsce w twórczości Andrzeja Polakowskiego zajmuje fotografia reportażowa, fotografia dokumentalna podróżnicza i przemysłowa oraz fotografia aktu i portretu. Od lat 70. jednym z elementów jego twórczości jest fotomontaż; obecnie w swojej pracy wykorzystuje możliwości kreacyjne fotograficznego oprogramowania komputerowego.
Andrzej Polakowski otrzymał Złoty Medal za Fotograficzną Twórczość, nadany przez Kapitułę Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej. W 2012 roku został odznaczony Medalem Prezydenta Miasta Lublin, podczas obchodów 75-lecia Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego. W roku 2013 został laureatem Nagrody Kulturalnej Województwa Lubelskiego.
W czerwcu 2023 roku Andrzej Polakowski otrzymał Medal Zasłużony dla Miasta Lublina nadany przez Prezydenta Miasta Lublin oraz Nagrodę Kulturalną Województwa Lubelskiego 2023 przyznaną przez Marszałka Województwa Lubelskiego
Artyści i widzowie w obiektywie Andrzeja Polakowskiego
Wystawa została przygotowana przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną im. Hieronima Łopacińskiego oraz Związek Polskich Artystów Fotografików Okręg Lubelski . Można ją oglądać w Galerii Biblioteki przy ul. Narutowicza 4 do 25 sierpnia 2023 roku. Na wystawie zobaczymy fotografie Andrzeja Polakowskiego wykonane w latach 1965-2004 prezentujące 45 malarzy, grafików, designerów, performerów podczas ich wystaw i wernisaży w Galerii BWA Labirynt oraz w ich pracowniach