Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

25 września 2022 r.
16:27

Pisarz z Lublina i jego "Maszyna losu"

Owszem, pomysły biorę z życia, ale często nie mają one nic wspólnego ze zbrodnią czy jakimiś dramatami bądź tragediami. Na przykład pomysł na „Druga rzeczywistość” powstał po przeczytaniu notatki mówiącej że SMS-y które nie dotarły na wskutek awarii sieci, są po jakimś czasie po prostu kasowane i już nigdy nie docierają. To było parę dobrych lat temu – mówi Andrzej Mathiasz.
Owszem, pomysły biorę z życia, ale często nie mają one nic wspólnego ze zbrodnią czy jakimiś dramatami bądź tragediami. Na przykład pomysł na „Druga rzeczywistość” powstał po przeczytaniu notatki mówiącej że SMS-y które nie dotarły na wskutek awarii sieci, są po jakimś czasie po prostu kasowane i już nigdy nie docierają. To było parę dobrych lat temu – mówi Andrzej Mathiasz. (fot. Archiwum Andrzeja Mathiasza)

Z Andrzejem Mathiaszem, autorem „Maszyny losu” rozmawiamy o jego najnowszej książce i o tym, czy czuje się pisarzem.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
  • „Maszyna losu” to kontynuacja „Szlamu”, książki rozgrywającej się w Lublinie i mocno kontrowersyjnej, momentami wręcz obrazoburczej. W końcu w niezbyt miłych okolicznościach przedstawiasz niektóre obiekty: zarówno te kultu, jak i te kulturalne. Czy spotkałeś się z tego powodu z negatywnymi komentarzami?

– O dziwo nie. Co oznacza, że albo osoby prominentne są na tyle świadome, iż zdają sobie sprawę, że to licencja poetica powieści, która miesza rzeczywistość z literackim wymysłem i fikcją, albo że nikt tutejszy tej książki nie czytał. Prawdę mówiąc stawiam na to drugie.

  • O czym jest „Maszyna losu”?

– To jest kryminał, lecz nie czysty, a z domieszką thrillera. Nie ma w tej powieści, jak w „Szlamie”, dochodzenia, przesłuchań, autopsji. W warstwie akcji „Maszyna losu” to pogoń prokuratora Szmyta za nieuchwytnym mordercą, który po dwudziestu latach wyszedł z więzienia żądny okrutnej zemsty na tych, którzy go wsadzili za kratki. W tym właśnie na Szmycie.

Mściciel wyprzedza ścigających go o krok. Jest więc i tropienie, są pościgi, zmyły i trupy – wszystko, co powinien mieć rasowy kryminał. Jest też napięcie, rozgrywka psychologiczna rodem z thrillera. Natomiast w warstwie aksjologicznej, dla mnie bardzo ważnej, jest to rzecz o zemście.

  • Na okładce, zaraz pod tytułem, można przeczytać sentencję w formie pytania: „Czy zemsta zawsze przynosi ulgę?”.

– No właśnie, to przewrotne pytanie, wprowadzające w samo jądro tej powieści. Jak wspomniałem, to rzecz o zemście. I to zarówno tej sprzed lat, zapiekłej, noszonej w sercu od dawna, która zdążyła już wydrążyć nosiciela z innych uczuć, jak i tej świeżej, choć nie mniej bolesnej i równie tragicznej w skutkach.

Bo – jak zauważa jeden z bohaterów – to zemsta napędza ten świat i jest najsilniejszą z namiętności, silniejszą nawet od tak rozreklamowanej miłości. Na końcu okazuje się, że każdy z bohaterów ma jakąś zemstę do zrealizowania, realizuje ją, przeżywa chwile tryumfu. Tyle że ten tryumf okazuje się zawsze pozorny. Bo zemsta ma gorzki smak.

  • Czy trzeba znać pierwszą część, czyli „Szlam”, żeby sięgnąć po „Maszynę losu”?

– Nie. To całkiem odrębna całość, która dzieje się w innym mieście i dotyczy czegoś całkiem innego. Ma także swój autonomiczny początek, własną akcję i koniec. No i w zasadzie – oprócz głównego bohatera, czyli prokuratora Adama Szmyta oraz jego córki – w „Maszynie losu” występują całkiem nowe postaci.

Właśnie na tym mi zależało, żeby stworzyć nową jakość, a nie pisać kolejny tom telenoweli.

  • To wydaje się chyba trudniejsze?

– Owszem, gdyż trzeba wykreować większość bohaterów całkiem od nowa, wraz z ich bagażem z przeszłości, fobiami, charakterkami, powiązaniami i grzeszkami. Z ich całą historią. A przeszłość odgrywa w „Maszynie losu” ważną rolę, zwłaszcza w odniesieniu do głównego bohatera, gdyż akcja tej powieści dzieje się w dwóch planach: teraźniejszym oraz w czasach dzieciństwa prokuratora Szmyta. Oba te plany się zazębiają i przeszłość w końcu mocno wpływa na obecne życie, reakcje, wypadki i wybory bohaterów.

  • Czym jest tytułowa maszyna losu?

– Jest przemyślna i przewrotna, nawiązująca do układanek z kostek domina. Normalnie można tego typu konstrukcje zobaczyć czasami gdzieś w necie, ustawiane dla zabawy.

W „Maszynie losu” nabierają złowrogiego charakteru i funkcjonują jako narzędzie zadawania śmierci. W dodatku jest dobrym pretekstem do zdejmowania z siebie winy i zrzucania jej na los. W opisie książki jest nawet charakterystyczna myśl zabójcy: „To nie on zabija, tylko los. On jedynie losowi pomaga”.

  • Zauważyłam, że w wielu recenzjach przytaczane jest zdanie z książki: „Zemsta smakuje najlepiej, gdy się jej dotyka, widzi, słyszy i czuje”.

– Wszystko lepiej smakuje wieloma zmysłami. Weźmy jedzenie. W końcu potrawy smakujemy i wzrokiem i zapachem i dotykiem. Raczej nie tkniemy czegoś, co na talerzu wygląda jak krowi placek, choćby było przepyszne. Ja na przykład uwielbiam jeść palcami i czuć tak kształt i konsystencję spożywanego produktu. I myślę, że to samo jest z zemstą, przynajmniej z tego założenia wychodzi główny czarny charakter. On pragnie kontemplować cierpienie swojej ofiary, na której się mści. Widzieć, słyszeć i czuć jego ból rozciągnięty w jak najdłuższym czasie. Właśnie smakować go, smakować swoją zemstę.

  • Okładka „Maszyny losu” intryguje: jaskrawa pomarańcza na ponurym, czarnobiałym krakowskim rynku. Czy jako autor miałeś wpływ na wizualny kształt okładki?

– Generalnie to wydawca proponuje wygląd okładki pytając wcześniej autora o ewentualne sugestie. Tyle, że moje doświadczenie z okładkami mówi mi, że lepiej jest, kiedy tego wpływu nie mam. Przy mojej debiutanckiej powieści „Druga rzeczywistość” moja ingerencja była dość znaczna, co zaowocowało – zorientowałem się po niewczasie – bardzo kiepską okładką.

W temacie okładek wyraźne panują trendy, mody i trzeba je znać, bo okładka to bardzo ważna rzecz. Dobra okładka potrafi sprzedać kiepską książkę, a zła pogrążyć fajną. Zrozumiałem to więc przy „Szlamie”, a już zwłaszcza przy „Maszynie losu” postanowiłem zaufać grafikowi wydawcy. Miałem tylko jedną sugestię, żeby okładka „Maszyny” nawiązywała kolorystycznie, czy też liternictwem do okładki „Szlamu”, żeby było widać, że to seria. Było to o tyle istotne, że obie książki wyszły w różnych wydawnictwach. No i to, co zaproponował grafik, od razu mnie przekonało i poszło bez żadnych zmian. Świetnie wyczuł treść książki i w zasadzie to on stworzył symbol „Maszyny losu”.

Teraz wszystkie recenzje książki ilustrowane są przez blogerów zdjęciami z pomarańczami. Doszło do tego jeszcze świetne wykonanie tej okładki, bo kto ją weźmie do ręki to zobaczy, że pomarańcza na niej ma prawdziwą, pomarańczową skórkę wyczuwalną pod palcem, nadrukowaną jakoś w 3D.

  • Dlaczego właśnie pomarańcza? Nie bardziej pasowałby jabłko? Raz, że posiada właściwy kształt, a dwa: ma odpowiednie biblijne konotacje.

– Z wielu względów. Po pierwsze pomarańcza kiedyś była owocem odświętnym, bo faktycznie pojawiała się jedynie przed świętami, więc od dzieciństwa kojarzy się z jakimś lepszym, bardziej kolorowym, wesołym i słonecznym światem. Więc pierwsze wrażenie jest pozytywne i dopiero potem, stopniowo dochodzi to drugie, złowrogie dno. W przypadku jabłka nie ma tej kolorowej, słonecznej skojarzeń, a konotacje biblijne są według mnie zbyt jednoznaczne. Poza tym ja bardzo nie lubię wszelkiej symboliki biblijnej, i w ogóle religijnej, niezależnie zresztą od religii, bo używanie jej uważam za pójście na łatwiznę.

  • Jak wygląda sprawa z tytułami. Czy podobnie jak okładki, proponuje je wydawnictwo, czy to kwestia zarezerwowana dla autora?

– Myślę, że tytuł zawsze wymyśla autor. W końcu jak wysyła propozycję wydawniczą do wydawnictwa, to musi być przecież tytuł. Tyle że wydawnictwo często chce ten tytuł zmienić na bardziej ich zdaniem sprzedażowy. No bo wiadomo, dobry tytuł i przyciągająca uwagę okładka to połowa sukcesu.

U mnie w dwóch przypadkach wydawnictwa chciały zmienić tytuły, zarówno „Drugiej rzeczywistości” jak i „Szlamu”, ale udało mi się je wybronić. Bo mnie tytuł podsuwa sama treść książki, te tytuły siedzą mocno w tekście i fabule. Jeśli chodzi o „Maszynę losu”, to tutaj sam dokonałem zmiany. Pierwotnie tytuł był cytatem z powieści i miał brzmieć: „Zabici nie cierpią”. Jednak ze względu na uwagi osób, które prosiłem o przeczytanie pierwszej wersji powieści, że to kiepski tytuł, zmieniłem na „Maszynę losu”.

  • Dlaczego akurat ten gatunek, kryminał?

– Zacząłem od powieści dla dzieci i nawet zdobyłem parę wyróżnień dla tekstów niewydanych. I tak niestety to zostało, teksty niewydane, choć mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda się opublikować. Udało się wydać „Drugą rzeczywistość”, z tym że to bardziej sensacja, w dodatku science fiction.

Kryminał pojawił się u mnie później i był to dla mnie rodzaj wyzwania. Bo o ile akcja w science fiction to w dużej mierze kwestia wyobraźni, o tyle kryminał wymaga twardego stąpania po ziemi, a opisywane wydarzenia muszą posiadać dużą dozę prawdopodobieństwa i trzymać się realiów, jeśli książka ma być wiarygodna.

  • Czy kryminały to dla ciebie tylko rozrywka, czy może coś bardziej ambitnego?

– Przede wszystkim rozrywka, w końcu to literatura, może to dziwnie zabrzmi, ale „lekka”. Ponieważ jednak kryminał, mówiąc szeroko i włączając w to także thriller, to w sumie opowieść o życiu i śmierci, a także granicznych emocjach jak nienawiść, pragnienie zemsty, chora miłość itp. Często posiada całkiem ambitny background. Psychologię postaci. W dużej mierze zależy to też od czytelnika, jak podejdzie do takiego tekstu.

Jeśli ograniczy się do historii morderstwa i śledztwa, to będzie dla niego rozrywką. Jeśli jednak zainteresuje się motywami, rozterkami, lękami bohaterów, to może się to przerodzić dla niego w coś bardziej ambitnego. W końcu jest trochę powieści uznanych za klasykę światową, które de facto są kryminałami, choćby „Zbrodnia i Kara” Dostojewskiego.

  • Czy fakt że ukończyłeś prawo pomaga w pisaniu tego gatunku?

– Może komuś tak. Mnie niekoniecznie. Po pierwsze: skończyłem prawo dawno temu i po tym, jak w stanie wojennym przesiedziałem pół roku w więzieniu, nie miałem raczej szans na pracę w zawodzie prawniczym. Nawet na UMCS-ie nie dostałem pracy, choć wygrałem konkurs, bo ówczesny reżimowy rektor, niejaki Szymański Józef, odebrał pani profesor etat, żeby tylko mnie nie mogła zatrudnić. Więc ze wstydem muszę przyznać, że wszystko, czego się nauczyłem z prawa, zapomniałem. Tyle że w przypadku kryminałów ważniejsza jest praktyka a nie litera prawa, które na co dzień jest na wszystkie strony naciągane i omijane. Obecnie w sumie chyba tak samo jak za tzw. komuny.

Natomiast prawo dało mi coś ważnego, świadomość społeczno-państwowo-prawną. I chyba właśnie dlatego mój główny bohater, prokurator Adam Szmyt, pomiędzy wieloma wadami posiada jedną zaletę, która zresztą przynosi mu więcej przykrości niż wspomniane wady – opowiedział się po stronie niezależności.

Jeśli już, to bardziej przydał mi się pobyt w więzieniu. Dzięki temu, między innymi znajomości więziennego slangu oraz realiów odsiadki w tamtych latach, nie miałem kłopotu w niektórych fragmentach dotyczących złego charakteru w „Maszynie losu”.

  • Potrzebny był reaserch? Potrzebowałeś konsultacji żeby nie popełnić jakiegoś błędu?

– Reaserch robię głównie w internecie. Czasem długo zajmuje mi znalezienie odpowiedzi i pewnie szybciej byłoby kogoś zapytać. Ale nie chcę nikomu zawracać głowy. Natomiast rzeczywiście jeden temat był ponad moje możliwości poszukiwawcze i musiałem go skonsultować z fachowcem. Dotyczyło to wszelkich zagadnień dotyczących sekcji zwłok i zwłok w ogólności, które przewijały się w „Szlamie”. Ale wtedy też skorzystałem z internetu, mianowicie skontaktowałem się z osobą, która prowadzi na Facebooku grupę „Jaśniejsza strona prosektorium”, która pobłogosławiła wszystkie problematyczne fragmenty.

  • Skąd czerpiesz pomysły? Z życia? Przeglądasz kroniki przestępstw, czy akta jakichś spraw?

– Owszem, pomysły biorę z życia, ale często nie mają one nic wspólnego ze zbrodnią czy jakimiś dramatami bądź tragediami. Na przykład pomysł na „Druga rzeczywistość” powstał po przeczytaniu notatki mówiącej że SMS-y które nie dotarły na wskutek awarii sieci, są po jakimś czasie po prostu kasowane i już nigdy nie docierają. To było parę dobrych lat temu.

Od razu wyobraziłem sobie jakieś ponure więzienie, tych SMS-ów, które jak ludzie, czekają na egzekucję. I tak od pomysłu do pomysłu powstała cała powieść.

W przypadku „Szlamu” zaciekawiło mnie zjawisko łowców pedofilów i wokół tego fenomenu wymyśliłem całą fabułę.

Wreszcie „Maszyna losu” wykiełkowała z obrazu takiej niewinnej całkiem układanki z najprzeróżniejszych przedmiotów, które trącały się jak wywracane kostki domina i finalnie na przykład serwowały swojemu demiurgowi sól. Pomyślałem: a co jakby użyć tego do samobójstwa lub gorzej – zabójstwa? I od takiego drobnego pomysłu wywiodłem całą fabułę powieści, dokładając coraz to nowe sceny i znaczenia. Więc reasumując – nie odnoszę się do żadnych konkretnych zbrodniczych przypadków i nie opisuję czyichś niecnych czynów, choć oczywiście mam gdzieś w tyle głowy najrozmaitsze przypadki, które czasem wrzucam do powieści. Na przykład w „Maszynie losu” jest taka scena z toi toiem przy targu, w którym zamknął się stróż i grozi wysadzeniem butli z gazem. Impulsem do napisania tej sceny była autentyczna notatka z takiego wydarzenia, która rzuciła mi się w oczy w gazecie przed laty, a gdy pisałem tę książkę, to sobie o tym przypomniałem. Takich rozmaitych sytuacji zresztą jest dużo więcej.

  • Jak wygląda sam proces pisania? Masz jakiś swój patent? Czy czujesz się pisarzem?

– Nie. Tak samo jak nie czułem się aktorem, gdy byłem w Teatrze Provisorium. Ani reżyserem, jak robiłem własne spektakle, czy kręciłem pełnometrażową fabułę „Numer”. Czy też rysownikiem, jak ilustrowałem niezależne wydania poetów, oraz miałem trzy rysunki na Triennale Rysunku w Wrocławiu – imprezie wyłącznie dla profesjonalistów. Mógłbym tak wymieniać.

Nie wiem, prawdę mówiąc, kim się czuję.

Może po prostu twórcą, niezależnie od materii w której aktualnie „robię”. A proces pisania jest u mnie dość żmudny, zwłaszcza że mam na to codziennie mało czasu i muszę go wręcz każdego dnia wyrywać. Piszę niejako warstwowo. Trochę jak malarz, który namaluje jakiś większy fragment, potem odchodzi, ogląda z dystansu i coś poprawia, znów koryguje i jeszcze raz uzupełnia. Ja tak rozwijam tekst, dopisuję, zmieniam, co jeszcze wydłuża cały proces. A jeśli chodzi o patent, to mam jeden, choć dopiero teraz na to wpadłem. Otóż jestem amatorem audiobooków. I teraz zacząłem, przy takiej ostatecznej redakcji tekstu, wykorzystywać zaawansowany program do czytania. Wklejam dany fragment i odsłuchuję go, tak jakbym słuchał całkiem obcej powieści. Wyłapuję wtedy wszystkie swoje błędy, kiksy i niezręczności. Szkoda, że dopiero teraz na to wpadłem, już po wydaniu „Maszyny losu”.

  • Gdzie można spotkać „Maszynę losu?”

– Najwygodniej w każdej księgarni internetowej. Ja natomiast zapraszam do autorskiej księgarni poety Rafała Rutkowskiego „Dosłowna” w Centrum Kultury. Choćby po to, żeby dotknąć okładki i pomarańczowej skórki na niej. Poza tym jest tam wiele fajnych książek, w tym dwa chyba egzemplarze mojej pierwszej powieści „Druga rzeczywistość”. No a tym, którzy jak ja lubią słuchać książki, polecam Maszynę losu w formie audiobooka w świetnym wykonaniu Mateusza Drozdy.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Abdullatef Khmmaj to nowy lekarz w Zamojskim Szpitalu Niepublicznym

Zatrudnili lekarza z Libii. Kolejki do ważnej poradni mają być krótsze

Dr n. med. Abdullatef Khmmaj, emerytowany profesor nadzwyczajny z Libii jest nowym pracownikiem Zamojskiego Szpitala Niepublicznego. Dołączył do grona medyków poradni hematologicznej. Szefostwo placówki zapewnia, że dzięki temu czas oczekiwania na wizytę znacznie się skróci.

UM Zamość pracuje bez sekretarza już kilka lat

Wakat w Ratuszu do wzięcia. Znów szukają sekretarza

To stanowisko w urzędzie być powinno, ale od kilku lat w Zamościu jest nieobsadzone. Ratusz właśnie ogłosił kolejny nabór. Poszukiwany jest sekretarz do magistratu.

Rafał Król w czwartek spotkał się z kibicami w Perła Sport Pubie, a w poniedziałek oficjalnie pożegna się z Motorem

Motor w poniedziałek oficjalnie pożegna Rafała Króla

Rafał Król w barwach Motoru Lublin rozegrał aż 290 meczów. Pierwszy z nich w 2008 roku. Ostatni pod koniec 2024 roku. W zimie doświadczony pomocnik i kapitan żółto-biało-niebieskich zdecydował się jednak wrócić do czwartoligowej obecnie Stali Kraśnik. W poniedziałek przy okazji meczu z GKS Katowice beniaminek pożegna swoją legendę.

Nie czekały do wiosny. Narodziny w parku narodowym
ZDJĘCIA
galeria

Nie czekały do wiosny. Narodziny w parku narodowym

Najczęściej czas źrebień zaczyna się wiosną. Ale są odstępstwa od reguły. W hodowli rezerwatowej koników polskich Roztoczańskiego Parku Narodowego pierwsze w tym roku młode przyszły na świat już kilka dni temu. I to w wyjątkowo mroźną noc.

W ferie nie ma nudy. Rodzinne oglądanie w kinie Bajka
ZDJĘCIA
galeria

W ferie nie ma nudy. Rodzinne oglądanie w kinie Bajka

Pierwszy tydzień ferii dobiega końca. Miasto przygotowało moc atrakcji dla najmłodszych mieszkańców, by mogły spędzić ten czas w ciekawy sposób.

Pałac Zamoyskich to potężna budowla o powierzchni 6,5 tys. m.kw. Składa się z głównego budynku, a także dochodzących do niego oficyn. Na tyłach nadal są mieszkania komunalne
galeria

Nowy pomysł na pałac. Już nie hotel ze SPA, ale centrum nauki

Po pierwszym liście przyszedł czas na kolejny. Prezydent Zamościa znów napisał do wiceminister kultury z prośbą o wsparcie przy ratowaniu Pałacu Zamoyskich. Przedstawił też pomysł na wykorzystanie zabytku.

Beret na żywo
foto
galeria

Beret na żywo

Ostatnia walentynkowa galeria. Tym razem z Rzut Beretem. Jeśli chcecie sobie przypomnieć jak się bawiliście, to zapraszamy do oglądania naszej fotogalerii. Zobaczcie jak się bawi Lublin.

Opłaty za girlandy na ul. Szambelańskiej. Miasto nieugięte na prośby radnych

Opłaty za girlandy na ul. Szambelańskiej. Miasto nieugięte na prośby radnych

Przedsiębiorcy z ul. Szambelańskiej w Lublinie zawiesili nad swoimi stoiskami girlandy świetlne. Radni zwrócili się do prezydenta miasta z prośbą o zwolnienie ich z opłat za zajęcie pasa drogowego. Miasto odpowiedziało, że nie ma podstaw prawnych do takiej decyzji.

Marian Turski podczas 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz apelował, by ludzie nie byli obojętni na kłamstwa historyczne i dyskryminowanie mniejszości

Marian Turski spoczął na Cmentarzu Żydowskim

Przeżył piekło Auschwitz, ale nigdy nie pozwolił, by nienawiść zatruła jego serce - mówił podczas uroczystości pogrzebowych Mariana Turskiego jego przyjaciel, przewodniczący Stowarzyszenia ŻIH Piotr Wiślicki. Ocalony z Auschwitz, dziennikarz i historyk Marian Turski spoczął na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie.

Parafianie bronią proboszcza. „To insynuacje i oszczerstwa”

Parafianie bronią proboszcza. „To insynuacje i oszczerstwa”

Były zarzuty, teraz są słowa wsparcia. Parafianie z Łaszczowa po serii medialnych publikacji stanęli w obronie swojego proboszcza. I choć w oświadczeniu, które kilka dni temu trafiło do naszej redakcji nie ma właściwie żadnych zarzutów dotyczących artykułu, który ukazał się na łamach Dziennika Wschodniego, na prośbę nadawców pisma, zdecydowaliśmy się je opublikować.

Wyrok na Rejkowiznę zawieszony. Wycinka lasu częściowo wstrzymana
Świdnik

Wyrok na Rejkowiznę zawieszony. Wycinka lasu częściowo wstrzymana

Każde nadleśnictwo w Polsce, prowadząc prace na swoim terenie, opiera się na tym dokumencie. Ale Lasy Państwowe muszą też respektować ustawę dotyczącą gospodarki leśnej. A w niej jest wyraźnie zaznaczony obowiązek m.in. odmładzania lasu.

Kufer podróżny i wojskowe kalesony. Giełda staroci w Lublinie
galeria

Kufer podróżny i wojskowe kalesony. Giełda staroci w Lublinie

Biel wojskowych kalesonów współgrała z rześką aurą niedzielnego poranka na placu Zamkowym w Lublinie. Ostatnia niedziela miesiąca to jak zwykle giełda staroci.

Bachata Party
foto
galeria

Bachata Party

Lublin imprezuje cały czas. Nie straszny Wam nawet mróz. Co weekend lubelski klub El Cubano zapełnia do ostatniego miejsca. Jeśli chcecie wiedzieć, co się działo w poprzedni weekend w El Cubano, to obejrzyjcie naszą fotogalerię.

Fałszywi bankowcy oszukali dwie kobiety. Straciły ponad 20 tys. zł

Fałszywi bankowcy oszukali dwie kobiety. Straciły ponad 20 tys. zł

Dwaj oszuści, podszywając się pod pracowników banku, wmówili 54-latce i 38-latce, że ich oszczędności są zagrożone. Kobiety straciły łącznie ponad 20 tysięcy złotych.

Sebastian Szczytniewski w piątek zadebiutował w barwach Górnika Łęczna na poziomie Betclic I Ligi

Sebastian Szczytniewski kolejnym piłkarzem z debiutem w Górniku Łęczna

Przed meczem z Polonią Warszawa trener Pavol Stano musiał radzić sobie z pewnymi problemami kadrowymi, które dotyczyły głównie defensywy Górnika Łęczna. Słowacki szkoleniowiec w meczu w stolicy w linii obrony wystawił między innymi Marko Roginicia, a także Sebastiana Szczytniewskiego, który tym samym zaliczył oficjalny debiut w drużynie zielono-czarnych

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium