Rozmowa z dr Agnieszką Zarębą, politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
• Skończyły się polityczne wakacje przed długim sezonem, który zwieńczą przyszłoroczne wybory parlamentarne. Czy to już początek kampanii wyborczej?
– Zaczęłabym od tego, że już od dłuższego czasu mamy do czynienia z permanentną kampanią wyborczą. Wybory nakładają się na wybory, przez cały czas podtrzymywana jest mobilizacja wyborcza i choć formalnie początek kampanii ogłasza odpowiedni organ, czyli Państwowa Komicja Wyborcza, to z działaniami kampanijnymi mamy do czynienia właściwie przez cały czas. Oznacza to, że zarówno rządzący, jak i opozycja intensyfikują działania zachęcające wyborców do zainteresowania się polityką.
• Nie ulega jednak wątpliwości, że po kilku spokojniejszych tygodniach politycy mają świadomość tego, że wybory są coraz bliżej...
– Rzeczywiście, w ostatnich dniach obserwujemy intensyfikację ich działań. Jest to widoczne nie tylko w przekazach medialnych, ale przede wszystkim w bezpośrednich spotkaniach z wyborcami. Mogliśmy to zaobserwować zresztą już przed wakacjami, kiedy na konwencji politycznej Prawa i Sprawiedliwości prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział słynne sto spotkań. To był początek powolnego przygotowania swojego elektoratu do wyborów.
• A jak można ocenić aktywność opozycji w tym zakresie?
– Powiedziałabym, że opozycja bardziej stawia na nowe media. Oczywiście, obserwujemy intensyfikację spotkań w terenie. Ostatnio mogliśmy chociażby obserwować spotkanie Rafała Trzaskowskiego z młodzieżą, które wśród młodych ludzi było bardzo dobrze postrzegane. Najprawdopodobniej będzie to miało efekt we wzroście zainteresowania tej grupy wiekowej wyborami parlamentarnymi. Moim zdaniem prym tutaj jednak wiedzie Szymon Hołownia, który również jest pozytywnie odbierany przez młodzież, ale nie tylko.
• Wspomniany przez panią Hołownia zapowiedział, że jego Polska 2050 nie będzie organizowała jednej dużej konwencji. Zamiast tego już realizuje cykl tzw. mobilnych konwencji w mniejszych i większych miastach. To próba wybicia się na tle konkurencji?
– Nie nazwałabym tego próbą wybicia się, a po prostu sięgnięciem po starą, sprawdzoną metodę. Chodzi o to, że im więcej rąk uściśniesz i im więcej zorganizujesz spotkań w terenie, tym większą masz szansę na zdobycie poparcia w określonych wyborach. Myślę, że to świadome sięgnięcie po stare zasady marketingu politycznego.
Pomimo częstego krytykowania spotkań bezpośrednich, to one wciąż gwarantują sukces. Kontakt ze zwykłym, przeciętnym wyborcą daje największe szanse przekonania go. Pamiętajmy, że ostatnie sondaże wskazują na to, że mamy prawie 14-procentową grupę wyborców niezdecydowanych. To bardzo dużo i ta grupa może przechylić szalę zwycięstwa na jedną bądź drugą stronę.
• Tematami numer jeden na najbliższe miesiące wydają się być sprawy związane z rosnącą inflacją, wysokimi cenami czy kryzysem energetycznym. Czy to są zagadnienia, które mogą utrudnić PiS pozostanie przy władzy na kolejna kadencję?
– Moim zdaniem tych tematów może być więcej. Dodałabym do tego jeszcze kryzys pandemiczny czy wojnę w Ukrainie, która będzie wykorzystywana przez obie strony politycznego sporu. Dodatkowo, jak już widzimy, PiS chce wprowadzić temat reparacji wojennych od Niemiec. Według mnie jeszcze jednym istotnym elementem będzie Krajowy Plan Odbudowy i to, czy Polska otrzyma fundusze z tego programu, czy nie.
• O te trzy zagadnienia spytałem dlatego, że wydają się one mieć największy wpływ na sytuację ekonomiczną Polaków. A PiS od przejęcia władzy w 2015 roku nie miało do czynienia z podobnym kryzysem.
– Tu trzeba znaczyć, że z takim kryzysem nie mieliśmy do czynienia od 1989 roku. Ale chcę podkreślić, że na przykład sytuacja związana z wojną na Ukrainie działa i będzie działać na korzyść rządzących. Polska regularnie wysyła za naszą wschodnią granicę pomoc, oficjalna narracja jest pozytywnie odbierana na arenie międzynarodowej. Wbrew pozorom ten konflikt nie powinien zachwiać rządem, lub skłonić obywateli do jego zmiany. Pokazuje to historia, ponieważ w czasie II wojny światowej w państwach alianckich nie dochodziło do zmiany rządów w trakcie wyborów.
Inna sprawa, to ceny surowców oraz kryzys energetyczny i klimatyczny. Tu wszystko zależy od tego, w jaki sposób rząd będzie stosował środki mające zapobiec skutkom tych problemów. Mamy chociażby słynne dopłaty do węgla, albo do rachunków za gaz. To są pewne rozwiązania, które mogą działać na korzyść rządzących, którzy będąc u władzy mogą reagować na aktualną sytuację.
• Wspomniała pani o wywołanym przez obóz władzy temacie związanym z reparacjami wojennymi. On się pojawił przypadkowo, czy to jest celowe działanie? A jeśli tak, to jaki jest jego cel?
– O żądaniu reparacji mówi się od kilku lat. Ale wydaje mi się, że ten temat nie zostałby wyciągnięty 1 września 2022 roku, gdyby ruszyło finansowanie z Krajowego Planu Odbudowy. Moim zdaniem te dwa czynniki są ze sobą wzajemnie powiązane.
• To ma być swego rodzaju straszak?
– Bardziej nazwałabym to elementem dyskursu między Unią Europejską, Polską i Niemcami. Wprowadzeniem dodatkowego czynnika, który może być niekorzystny dla Niemiec, bo przypomina, kto był ofiarą, a kto najeźdżcą ponad 70 lat temu. A jak to wpłynie na pozycję Polski w Unii Europejskiej i relacje z Zachodem?
W tym momencie bardzo trudno jest prognozować, bo jeszcze nie znamy bezpośredniej odpowiedzi i poparcia dla tego pomysłu innych państw. Kluczowa tu będzie postawa Stanów Zjednoczonych. Jeśli w tej kwestii polski rząd poprze główny sojusznik, szanse powodzenia będą zupełnie inne. Sytuacja jest jednak na tyle dynamiczna, że za miesiąc-dwa wiele w tej kwestii może się wyklarować.