Ogród wymaga pewnej wiedzy oraz spokoju, o który w naszym zabieganiu trudno. Życie jest biegiem, nie mamy czasu, żeby zatrzymać się, popatrzeć, powąchać, dotknąć, wziąć głębszy oddech. Jak w powieści Marii Rodziewiczówny „Lato leśnych ludzi”, pierwszej, ekologicznej powieści polskiej. Radzę wszystkim przeczytać. Rozmowa z Anną Wójcik-Kager, właścicielką szkółki „Zielone Wzgórza” w Nałęczowie, pomysłodawczynią festiwalu Festiwalu Otwartych Ogrodów.
• Korzenie rodzinne?
– Mama pochodzi z Podlasia, gdzie dziadkowie zajmowali się ogrodnictwem. Dziadkowe ze strony ojca też zajmowali się ogrodnictwem, wywodzą się z okolic Wojciechowa. Rodzice osiedli w Nałęczowie, gdzie mama prowadziła przez wiele lat szkółkę drzew owocowych. Moja pasja poszła bardziej w kierunku roślin ozdobnych.
• Edukacja?
– Szkoła podstawowa w Nałęczowie, szkoła średnia i studia ogrodnicze na Akademii Rolniczej w Lublinie. Trochę wyjazdów, praktyki w Holandii.
Tam poznałam holenderskiego męża zupełnie innego zawodu, ponieważ jest mechanikiem okrętowym, ale mnie bardzo wspomaga.
W sumie ta moja szkółka była wypadkową wielu czynników: moich zainteresowań, wykształcenia, tradycji rodzinnych oraz odwagi męża, który nie bał się inwestować. 30 lat temu uczyłam się wszystkiego od podstaw. Jak ktoś się chce w czymś specjalizować, to musi wiele błędów popełnić, by do czegoś dojść. Ale pomalutku, pomalutku szkółka „Zielone Wzgórza” się rozwinęła.
• Gdzie pani wypatrzyła męża?
– Życiem przypadek rządzi, w tej Holandii się przypadkiem spotkaliśmy przez znajomych znajomych.
• Co to jest miłość?
– Oj, to jest trudne pytanie. Miłość to jest wielka cierpliwość w przypatrywaniu się, podążaniu za naturą, za przyrodą, za człowiekiem oraz oczekiwanie wzajemności. Szerzej, jeśli włożymy dużo serca w to, co robimy, to prędzej czy później miłość się nam odpłaci jakimś dobrem.
• Jak zaczynaliście w Nałęczowie?
– Po urodzeniu syna spakowaliśmy dobytek i przyjechaliśmy na rok na próbę. To był czas, kiedy w Lublinie rozpoczynał działalność Florexpol, ludzie zachłysnęli się zachodem, zaczęli kupować rośliny i naśladować tamtejsze ogrody. Z mody na ogrody zrodziła się moda na więź z naturą. Mam klientów wielu zawodów, którzy w ogrodzie odpoczywają. Modne są nie tylko rośliny ozdobne, modne są rośliny jadalne, wiele osób hoduje swoje warzywa.
• Ta moda rozkwitła w trakcie pandemii?
– Przestaliśmy wyjeżdżać, podróżować, staramy sobie stworzyć namiastkę przyrody na miejscu, chcemy mieć naturę w zasięgu ręki, na własnym podwórku. Jest w nas potrzeba kontaktu z ziemią, z przyrodą.
• Książki o ogrodach idą jak woda, ostatnio na topie jest książka Mary Reynolds „Ogrodowe przebudzenie, W trosce o Ziemię i nas samych”. W opisie książki czytamy znamienne słowa: „Dawniej ludzie i natura żyli razem niczym jedna rodzina. W harmonii, szczęściu i zdrowiu. Wydawać by się mogło, że to epoka, która bezpowrotnie minęła”. Minęła?
– Kupiłam, przejrzałam, czytam po kawałku, uważam, że jest bardzo inspirująca. A wspomniana epoka nie minęła. Wraca, tęsknimy za nią.
• O co chodzi z tym ogrodowym przebudzeniem?
– To coś więcej niż typowy ogród: taras, żwirek, iglaki, trawa. Praktycznie bezobsługowy. Mniej więcej jedna trzecia ludzi w ten sposób ogród traktuje. A ogród to bioróżnorodność.
• Co to znaczy?
– W ogrodzie rosną drzewa, krzewy, mamy niskie poszycie, trawy i byliny, glebę. W tym wszystkim funkcjonują zwierzątka duże i małe. W starszym ogrodzie tworzy się ekosystem. A my staramy się stworzyć w ogrodzie jak najbardziej naturalne środowisko.
• Na przykład?
– Łąki kwietne dla owadów. Minimalizowanie podlewania. Wszystko ma się samo utrzymywać, jeśli się to odpowiednio zaplanuje i posadzi. Ogród wymaga pewnej wiedzy oraz spokoju, o który w naszym zabieganiu trudno. Życie jest biegiem, nie mamy czasu, żeby zatrzymać się, popatrzeć, powąchać, dotknąć, wziąć głębszy oddech. Jak w powieści Marii Rodziewiczówny „Lato leśnych ludzi”, pierwszej, ekologicznej powieści polskiej. Radzę wszystkim przeczytać.
Na fali przebudzenia możemy znaleźć sobie wartościowe szkolenia, zapisać się na przykład do grupy „Leczenie lasem”, pójść na wyprawę z grupą, wyłączyć myślenie, włączyć oddychanie, odnaleźć spokój i zabrać go do domu. Zwolnić.
• Pani udaje się zwolnić?
– Zaczynam. Uczę się mówić nie. Zupełnie się nie da. Trzeba wyczuć swoje tempo. Ile można pracować, żeby było dobrze, ale żeby nie przesadzić. Już sobie odpuszczam wiele rzeczy.
• Michał Urbaniak powiedział mi w wywiadzie, że życie to szybka jazda tramwajem po ostrych zakrętach. Jak się nie masz czego trzymać, nie utrzymasz równowago, lecisz z zakrętu. Czego się pani w życiu trzyma?
– Staram się zachować równowagę pomiędzy relacjami z moimi pracownikami i z klientami. Po to, żeby wszystko grało. Mam zgraną załogę, która wie, że musi się starać nie dla siebie, tylko dla szkółki. I wtedy to gra. Pracujemy jak jeden organizm. Zdarzają się rzeczy nieprzewidywane, zależymy od pogody, wielu czynników przyrodniczych.
W każdym zawodzie ważna jest pokora. Nie można powiedzieć, że wiemy na pewno.
Musimy sobie zostawiać margines luzu na wypadek niepowodzeń. Liczy się umiejętność wyciągnie wniosków, bardzo ważna jest intuicja.
• Jakie tendencje obowiązują dziś przy zakładaniu i prowadzeniu ogrodów? Możemy powiedzieć, że jakiś styl jest modny?
– Na szczęście jest to styl naturalistyczny. Od kilku lat dużo sprzedaje się dużo traw i bylin. Moda na grzeczny, uporządkowany ogród mija. Ludzie uwielbiają kwiaty. Może nie jest to styl babcinego ogródka, jest trochę naśladownictwa ogrodów angielskich, ale bardzo popularny jest naturalistyczny styl, który przyszedł z Niemiec i Holandii. Czyli mix traw i blin, który udaje łąkę, ale nie jest to chaos. Są pewne reguły, które tym rządzą.
Mamy ziemię pokrytą roślinnością, nie ma roślin brzydkich, nawet zaschnięte muszą wyglądać interesująco. Patrzmy na ogród przez cały rok, gra zestawień musi intrygować cały czas. Poszczególne partie naturalistycznego ogrodu to dzieła sztuki malowane roślinami. To jest ważny, ekologiczny i przyjazny styl w założeniu ogrodowym. Z drugiej strony mamy czyste formy i geometryczne ogrody. Każdy wybiera według siebie. Najważniejsze, by ogród był przedłużeniem mieszkania. Tak powinno być.
• Co się dobrze sprzedaje?
– Duże drzewa. Platany, klony, buki, co tylko się zamarzy. Ludzie chcą mieć od razy zielony dach nad głową. Dobrze sprzedają się byliny i trawy, ponieważ są niewymagające, pasują do tradycyjnych i nowoczesnych założeń. Oraz krzewy. Na przykład derenie kwieciste. Ostatnio judaszowce. Te drzewa robią wiosną ogromne wrażenie, bo wytwarzają kwiaty na gołych gałęziach, przed rozwojem liści.
• Wracając do cierpliwości. Jest taka piękna scena w Piśmie świętym, kiedy właściciel winnicy mówi do ogrodnika: „Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym figowcu, a nie znajduję. Wytnij go, po co jeszcze ziemię wyjaławia? Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok go pozostaw, aż okopię go i obłożę nawozem i może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz go wyciąć”. Kupię u pani figowca?
– Tak, mamy figi „nałęczowskie”. Mój znajomy hoduje hobbistycznie, robi mi z tego sadzonki, od czterech lat sprzedaję duże rośliny. Ludzie zbierają po kilkanaście kilogramów fig z kilku krzaków. Figi nałęczowskie mogą rosnąć w gruncie, tylko trzeba znaleźć im zacisze miejsce, najlepiej przy południowym murze domu, w razie dużych mrozów okryć.
• W życiu i ogrodzie ważna jest cierpliwość. Co jeszcze?
– Równowaga. Wszystko ma być na swoim miejscu. Harmonia.
• Czy harmonia, którą ma w sobie natura może spłynąć na człowieka, zresetować go i zaprogramować na nowo?
– Jak do ogrodu nie podejdziemy z głową, będzie źródłem stresu. Jak nie będziemy mieli na ogród pieniędzy, to samo. Jak nie będziemy mieli czasu, żeby poświęcić mu od wiosny do jesieni po kilka godzin, to samo. Najgorszy jest chaos. I chaotyczna praca w ogrodzie. Lepiej zrobić cokolwiek, po trochu, uważnie i tak krok po kroku. Wtedy praca okaże się twórcza, da nam dobrą energię, nauczymy się czerpać dobrą energię z ogrodu, nastąpi reset. I wspomniane, ogrodowe przebudzenie.
OGRÓD NATURALISTYCZNY
Projektuje się go w zgodzie z otaczającą przyrodą. Tworzony na terenach wiejskich, przy domkach jednorodzinnych na obrzeżach miast czy dużych działkach ogrodowych, usytuowanych w pobliżu lasów, jezior i łąk, które stanowią inspirację to kontynuowania tego malowniczego krajobrazu. […] Cechą charakterystyczną takich ogrodów są ich bujne zagajniki, stanowiące idealne schronienie dla małych zwierząt, jak jeże, wiewiórki, czasem również jaszczurki czy żaby. To też miejsce, gdzie ptaki mogą uwić gniazda, a motyle nacieszyć nieskrępowaną wolnością.
(sekretyogrodnika.pl)