Żyje się z etatu. Od godziny 6 do 14 etat, a potem idzie się w pole – rozmowa z Grzegorzem Dymkiem, właścicielem Winnicy Dymek w miejscowości Kolonia Karmanowice.
Gdzie sprzedajecie swoje wina?
– Przede wszystkim na Święcie Wina w Janowcu i u siebie w winnicy. To jest nasza baza. Jesteśmy też otwarci na współpracę z restauracjami.
A restauracje są tym zainteresowane?
– Tak. Dzwonią, pytają, a później próbują negocjować. Zaopatrujemy już trzy punkty restauracyjne. Ale idziemy w tym kierunku, by jak najwięcej sprzedawać na miejscu. Ludziom, którzy chcą do nas przyjechać.
Jak was znajdują?
– Internet, a dalej po znakach, bo nie jest do nas łatwo trafić. Nie jesteśmy przy głównej trasie, raczej na odludziu.
Ile musi kosztować butelka wina żeby to się opłacało?
– 80 zł. U nas kosztuje 65 zł, bo wiele rzeczy robimy sami i tej pracy nie liczymy. Tym bardziej, że rok 2021 to była masakra. Przemarzło.
Z krzewu powinno być 1,7-1,8 kg owocu, a było średnio 300 g.
Ale nie wszystko za wszelką cenę. Dziś ten rynek dopiero się buduje. Im bardziej teraz zachęcimy ludzi do picia lokalnego wina tym bardziej za kilka lat to się odwdzięczy. My robimy to głównie z pasji.
Ale żyć z czegoś przecież trzeba.
– Żyje się z etatu. Od godziny 6 do 14 etat, a potem idzie się w pole.
Kiedy zaczęliście?
– W 2018 posadziliśmy pierwszą parcelę z Pinot. W 2019 Chardonnay i Zweigelt. Ale plan winnicy był już w 2015 roku. I badanie, czy się to uda czy nie.
Zobacz: XII Święto Wina w Janowcu
I udało się?
– Zdecydowanie! Z Poznania wróciliśmy z brązowym medalem. I Pinot, i Chardonnay rosną i mają się dobrze. Pomimo tragicznego 2021 odbudowały się i mają energię, by produkować kwiat, a potem formować owoc.
Jak duża jest wasza winnica?
– Malutka, 0,65 ha. 2700 krzewów.
Ile to wina?
– W dobrym roku można liczyć, że litr z krzewu. Na białych winogronach.
Wszystko dziś drożeje. Produkcja wina pewnie też?
– Stąd ta podwyżka. W zeszłym roku na Święcie Wina w Janowcu sprzedawaliśmy butelkę za 50 zł, a dziś za 65 zł. W pewnym momencie zacząłem dostawać lawinę maili od dystrybutorów: niech pan kupi już, bo ja panu nie mogę zagwarantować, że jak będzie cena jesienią.
Już cena butelki, w porównaniu z rokiem ubiegłym, wzrosła o 60 proc. W dodatku niektóre typy butelek mogą być niedostępne w ogóle. Jest to podyktowane sytuacją na świecie. Dlatego trzeba się spinać. Zweigelt na pewno zabutelkuję, jak tylko dojadą korki z Portugalii.
Z Portugalii?
– Dziś już wiem, że korki w fabryce trzeba zamówić trzy tygodnie wcześniej. Nie 2-3 miesiące wcześniej, bo różnie może być. A ma być idealnie. Ja zamawiam korek jednolity z korkowca. I tylko do czerwonego. Białe zakręcamy, ale czerwone wino musi mieć wymianę tlenu.
Ile kosztuje taki korek u producenta?
– Miesiąc temu 1,70 zł. Teraz może być drożej. Korki można kupić różne, ale ja chcę mieć taki najwyższej klasy. Do leżakowania powyżej 6 lat.
A butelka?
– 2,4 zł. Ale zamawiałem jeszcze w styczniu. Wiele zależy też od tego jaka to butelka. Są takie, do których się przymierzałem, za 5 zł czy 7 zł. Najgorsza jest etykieta. Ta nasza docelowo ma być złocona. Jeszcze tego w drukarni nie wycenialiśmy.
Ale najważniejszym kosztem jest kupienie dobrej sadzonki na dobrej podkładce.
Plus rusztowanie i tanki. Bo jak wtopimy w złą sadzonkę, która nie jest przystosowana do danego terenu, to za kilka lat się to zemści. Ważne są początki. Nie sadzić dziesięciu szczepów na raz, a zdecydować się na dwa-trzy białe. I jedno, maksymalnie dwa czerwone. Trzeba też mieć od początku w głowie, by robić różne style wina i dzięki temu rozłożyć to w czasie. Pinot to wino, które wychodzi na wiosnę, Chardonnay to też wiosna, ale jest przeznaczone dla klienta, który chce je u siebie leżakować. Po wakacjach z kolei czerwone. Nie jest sztuką zrobić 20 tys. butelek wina jednego rodzaju. Trzeba mierzyć siły na zamiary.
Ile osób z rodziny pracuje na winnicy?
– To zależy. Dziś w Janowcu są trzy, czasem dwie, ale najwięcej robię ja. Ja jestem 24/7 dostępny dla winogron i dla wina. Czasem jest ciężko, ale trzeba się zmusić i zrobić zabiegi na winnicy. Takie jak na przykład pielenie. Do 15 sierpnia badyl rośnie bardzo szybko.
Co wśród tych wszystkich zabiegów co jest najprzyjemniejsze?
– Zdjęcia (śmiech). Każde wejście na winnicę jest przyjemne, bo cały czas jest to kreowanie tej winorośli. Trzeba ja redukować, skracać strefę zieloną, by się nie zagęszczała w górę i na boki.
Przycinanie jest bardzo ważne dla gron. Ale najprzyjemniejszą pracą jest samo winobranie. Zbieramy sami, mamy rodzinę i wielu znajomych. Tylko nie mamy tego tyle, by aż tylu ludzi mogło przy tym pracować. Jeśli wszystko jest dobrze poprowadzone, pień, ramię, są zdarte liście, by odsłonić grona, to zbiera się szybko. My w pięć osób zebraliśmy w trzy godziny 1264 kg.