Piosenki Ordonki i Fogga śpiewane na żywo w ulicznej kawiarence. Wiersze czytane z balkonu, stroje z epoki, zabytki motoryzacji. Dzięki uczniom LO im. J. Zamoyskiego przy ul. Ogrodowej na jeden dzień czas cofnął się do początku XX wieku.
– Nasze nauczycielki natknęły się przypadkiem na informację, że w bramie kamienicy nr 10 królowały kiedyś podwórkowe spektakle. To była ulubiona zabawa dzieciaków z okolicy. Pomyśleliśmy: A może tak wrócić do tamtych lat?
Bez chałtury
To było jeszcze we wrześniu i już wtedy młodzi artyści nie próżnowali. Ale prawdziwe urwanie głowy zaczęło się miesiąc przed imprezą w miniony piątek.
– Wtedy właściwie lataliśmy wszędzie i za wszystkim. Część pomysłów – podobnie jak sama idea – przyszła zupełnie spontanicznie. Spektakle, kawiarenka, czytanie wierszy z balkonu, piosenki śpiewane na żywo – na niektóre wpadliśmy nawet tydzień przed – opowiada Magda Kowalska, jedna z organizatorek. – Ktoś rzucał hasło, reszta podchwytywała. Nie było jednak miejsca na bylejakość, mimo że to był nasz debiut.
Jak akwizytorzy
– Historie opowiadane doskonale przenoszą w czasie, dlatego chcieliśmy usłyszeć ich jak najwięcej. To nie to samo, co słowo pisane – mówi Ewa Porzyć. – A wiadomo że informacje z pierwszej ręki są najlepsze, dlatego cierpliwie chodziliśmy po domach i szukaliśmy źródeł, ciekawostek, fotografii. Niestety, nie wszyscy okazali się życzliwi.
– Czasem zamykali nam drzwi przed nosem, zanim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć. Czuliśmy się jak akwizytorzy – dodaje ze śmiechem Anna-Maria Sielucka.
Cygański książę i pogrzeb lalki
– Okazało się, że nasza ulica ma wiele do "opowiedzenia”. Mieliśmy m.in. okazję spotkać się z Hanną Woronko-Olszowską, która mieszkała tu przed wojną jako dziecko. Opowiadała nam m.in., jak razem z siostrą urządziły spektakularny pogrzeb dla lalki Kondratyny. W kondukcie szły wszystkie dzieciaki z Ogrodowej, aż do Ogrodu Saskiego – opowiada Anna-Maria.
– Były też romantyczne historie, jak ta o cygańskim księciu, który zakochał się w jasnowłosej dziewczynie z Ogrodowej – opowiada Angelika Adamczuk. – Ona odwzajemniała uczucie, ale jej rodzice nie chcieli o tym słyszeć. Książę przyjeżdżał tu z całym taborem i rzucał z wściekłości kamieniami w jej okno. Właśnie na takich wspomnieniach lub ich strzępach zależało nam najbardziej.
Jakbyśmy tam byli
Czerwona szminka, perły i cygaretki
Sporo emocji wzbudziły dziewczyny, które czytały wiersze z balkonu jednej z kamienic.
Zaczęły od "Kto chce, bym go kochała” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. – To idealnie pasowało do dwuznacznej atmosfery, jaka się nagle wytworzyła. W zamierzeniu miały tylko czytać poezję, ale z czerwonymi ustami i cygaretkami sprawiały wrażenie jakby chodziło o coś więcej… – uśmiecha się Anna-Maria.