W Internecie pełno jest ogłoszeń kobiet, które chcą urodzić dziecko bezdzietnym parom.
Popyt jest coraz większy. Widać to po ogłoszeniach internetowych, gdzie regularnie pojawiają się prośby małżeństw poszukujących brzucha do wynajęcia i oferty kobiet, które są gotowe to zrobić. Oczywiście, nie za darmo.
Za darmo nawet nie pogadamy
Od lipca w Piasecznie pod Warszawą działa legalnie Centrum Pośrednictwa ELIZABETH - Matki Zastępcze Surogatki. Ma ono wyszukiwać parom kandydatki na matki zastępcze.
Założycielka centrum Elżbieta Szymańska sama wywołała burzę pół roku temu, gdy jako pierwsza kobieta obwieściła na łamach prasy, że jest gotowa wynająć swój brzuch za pieniądze.
- Tak narodził się pomysł centrum. Mam w rodzinie osoby, które mają taki problem - mówi Elżbieta Szymańska i zaraz dodaje: Teraz nie udzielamy mediom informacji za darmo. Za dużo złego nam uczyniono artykułami. Pobieramy honorarium na rzecz rozwoju naszego centrum, jeśli pani chce dalej rozmawiać.
Matki-surogatki
Wystarczy w wyszukiwarce internetowej wpisać "wynajmę brzuch” lub "surogatki”, i wyskakuje mnóstwo ofert. Zwykle podają adres e-mailowy, numer Gadu-Gadu, ale zdarza się, że również numer komórki. Tak poznajemy historię Anity, która szuka kobiety, która urodzi za nią dziecko.
- Mam 34 lata i za sobą kilka nieudanych prób zapłodnienia in vitro. Nie mam już siły na porażki, a bardzo pragnę mieć dziecko, moje i męża, nie adoptowane - podkreśla Anita. - A dziecko, które urodzi zastępcza matka, będzie miało nasz materiał genetyczny, ona da jedynie brzuch. Skoro mam szansę na macierzyństwo, to dlaczego mam jej nie wykorzystać?
Anita ma jednak mieszane uczucia w kwestii finansowej. - Ale te pieniądze to wcale nie za dziecko, tylko dla tej kobiety, żeby mogła o siebie i o nie dbać. Za to, że nie będzie pracować w tym okresie - próbuje tłumaczyć Anita.
Cena do uzgodnienia
"Wynajmę brzuch na 9 miesięcy. Chętnie zostanę matką zastępczą dla rodziny, która potrzebuje dziecka. Jestem młoda, mam 24 lata. Mam swoje jedno dziecko: jest śliczne i zdrowe. Chcę komuś dać szczęście” to ogłoszenie Katarzyny. Dzwonimy.
- Niech się pani nie boi, ja na pewno oddam dziecko. Zakoduję sobie w głowie, że nie jest moje, bo tak naprawdę nie będzie - uspokaja Katarzyna. - Zresztą zrzeknę się tego dziecka przy podpisaniu umowy wstępnej, którą przygotuje prawnik. Jak państwo chcecie, to mogę nawet na ten czas u was zamieszkać. Ja naprawdę chcę pomóc.
Katarzyna zapewnia, że jest lekarz, który się wszystkim zajmie (w jednej z klinik na terenie Polski). Gdzie dokładnie? Nie chce powiedzieć. - Jak się spotkamy, podpiszemy umowę, to uzgodnimy szczegóły - dodaje.
Ile będzie kosztować wynajęcie brzucha?
- 50 tysięcy złotych - mówi Katarzyna. - No, możemy trochę ponegocjować.
Inkubator
"Proszę zainteresowane i poważne pary o kontakt. Jestem 35-letnią matką trójki zdrowych i udanych dzieci”, "Pragnę wam pomoc. jestem zdecydowana urodzić dziecko parze, która chce poznać smak miłości rodzicielskiej”, "Zostanę surogatką. Mam 29 lat i synka. Cała ciąża przebiegała prawidłowo, poród naturalny. Materiał genetyczny tylko rodziców. Cena do uzgodnienia. Proszę o przemyślane oferty” - to tylko niektóre oferty z ostatnich tygodni.
Niektóre są z Ukrainy. Tam wynajęcie "inkubatora” jest tańsze, kosztuje około 9 tysięcy euro.
Czekanie
Kolejne ogłoszenie, kolejny telefon: Już nieaktualne - mówi Marzena smutnym głosem. - Za dwa miesiące rodzę. Rodzice są w porządku, podpisaliśmy umowę, już dali mi trochę pieniędzy. Dbają o mnie, pytają się o zdrowie, kupują witaminy - opowiada. Marzena wyjechała z rodzinnej miejscowości, żeby nie robić skandalu. Mieszkanie wynajmują jej przyszli rodzice. O wszystkim wie jej mąż. Sam ją zachęcał.
- Już wiem, że to będzie córka. Ale wie pani, jak czuję jak się we mnie rusza, to z każdym dniem jest mi ciężej z tym żyć, że będę musiała ją oddać - wzdycha kobieta. I dodaje szybko. - Nie warto. Za żadne pieniądze....
Edyta Długosz, psycholog
to zwykle osoby, które mają trudności finansowe i uważają, że to zdarzenie nie będzie miało dla nich znaczenia, że urodzą i zapomną o tym. Tak nie jest, bo pod wpływem zmian hormonalnych, kobiety zmieniają zdanie, nagle stwierdzają, że chcą dziecko zatrzymać.
A jeśli nawet oddadzą, to i tak odbije się to na ich psychice, czasem z opóźnieniem. Sumienie nie pozwoli kobiecie o tym zapomnieć i o swoim
w tym udziale. Może dojść nawet do samobójstwa. Bo nie można handlować czymś, a w tym wypadku kimś, co ma związek z emocjonalnością kobiety.
Patryk Jan Jastrzębski
Problem tzw. surogatek jest bardzo kontrowersyjny również z punktu widzenia prawnego. Urodzenie dziecka komuś samo w sobie nie jest przestępstwem. Z punktu widzenia prawa cywilnego, osoby fizyczne i prawne mogą zawierać między sobą umowy o dowolnej treści, o ile umowa ta nie jest sprzeczna z prawem. Czyli można "robić” wszystko to, czego prawo nie zabrania.
Jednak umowy o urodzenie na czyjąś rzecz dziecka są niezgodne z prawem. To jasno wynika z treści art. 58 § 2 Kodeksu cywilnego, który stanowi: "Nieważna jest czynność prawna sprzeczna z zasadami współżycia społecznego”. A taka umowa stoi w ewidentnym konflikcie z obyczajowością i normami moralnymi, a tym samym należy je uznać za sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.
Dlatego umowy o urodzenie dziecka są bezwzględnie nieważne i przez to nie wywołują one jakichkolwiek skutków prawnych. Oznacza to, iż małżeństwo nie może domagać się od surogatki wydania dziecka, z kolei ona nie może się domagać świadczenia, do którego zobowiązało się małżeństwo w zamian za urodzenie.
A z punktu widzenia praw człowieka, proceder "surogatek” nigdy nie powinien być zalegalizowany, jako że traktowanie dziecka jako swego rodzaju "towaru”, który można zamówić i kupić - niewątpliwie narusza prawo do godności, które jest prawem przyrodzonym każdej istoty. To ukryta forma handlu ludźmi.
Ponadto, dziecko może być "zamówione” w celach przestępczych, np. na użytek handlu organami, czy też w celach związanych z realizacją dewiacji seksualnych.