Tak mówi Rafał Garbacz, młody przedsiębiorca z Lublina, którego Utter One kilka lat temu wziął udział w konkursie Wschodniego Akceleratora Biznesu i otrzymał prawie milion złotych na rozwój. Dzisiaj jego firma jest już finansowo samowystarczalna.
Startupy nie wszystkim kojarzą się z sukcesem. Wiele młodych firm swoją przygodę z biznesem kończy na pozyskaniu grantów. Po wydaniu otrzymanych pieniędzy, gdy rynek negatywnie zweryfikuje przydatność lub konkurencyjność ich produktów – znikają. Tym bardziej warto zauważać te nowe przedsiębiorstwa, którym udaje się osiągnąć nie tylko samodzielność ekonomiczną, ale także sukces w skali międzynarodowej. Przykładem jest lubelski Utter One. Jednego z twórców tej spółki, Rafała Garbacza spotykamy w Puławach, podczas ostatniego „Demo Day” dla nowych firm. Trzy lata temu to on stawał przed panelem ekspertów, odpowiadał na pytania i rywalizował o dotację na rozwój w ramach WAB-u. Był jednym z pierwszych, który otrzymał dotację z Polskiej Agencji Rozwoju Przemysłu w wysokości prawie miliona złotych. Dzisiaj sam jest jednym z tych, którzy wspierają startupy, pomagając im przejść przez kolejne etapy selekcji.
Rozmowa z Rafałem Garbaczem, ekspertem w dziedzinie technologii głosowych, współtwórcą lubelskiego Utter One
• Czym właściwie zajmuje się Utter One?
– Zajmujemy się aplikacjami głosowymi, tworzymy głosowych asystentów. Tworząc nakładki na istniejące systemy, takie jak Alexa, potrafimy pisać na nie dedykowane poszczególnym klientom aplikacje. Na przykład moglibyśmy napisać taką, która weźmie artykuły ze strony Dziennika Wschodniego i wszystkim użytkownikom będzie odczytywała najświeższe informacje – wystarczyłoby powiedzieć do telefonu: „co nowego w Dzienniku Wschodnim”.
To jest tak, jak z Google Asystentem, któremu mówimy „nawiguj do domu”, ale żeby to zrobił, musi wiedzieć, gdzie ten dom jest. My jesteśmy tymi, którzy uczą takich asystentów bycia przydatnymi. Budujemy najpopularniejsze gry głosowe na polskim Google Asystencie. W ostatnim czasie razem z Allegro Lokalnie przygotowaliśmy nową wersję gry znanej z dzieciństwa „ciepło-zimno”, dzięki której można odgadywać ceny, za które sprzedano poszczególne produkty i zdobywać monety do wykorzystania na Allegro.
• Chce pan powiedzieć, że zaczynaliście zaledwie trzy lata temu od startupu w inkubatorze, a teraz macie już klientów tej wielkości?
– Mamy ich więcej, a niektórzy są bardzo znani. Nie mogę zdradzić nazwy, bo nie pozwala mi na to umowa, ale tworzymy projekt m.in. dla globalnej sieci fastfoodowej, mającej oddziały w Wielkiej Brytanii. To bardzo duża sieć, obecna też w Polsce. Robiliśmy także aplikację dla banku w Stanach Zjednoczonych. Tam, technologie głosowe rozwijają się bardzo szybko, szybciej niż w Polsce. Tutaj brakuje nam trochę „smart spekarów” mówiących w naszym języku. Bardzo bym chciał, aby Alexa przypomniała sobie swoje korzenie i przemówiła w języku polskim.
• U nas głosowym technologiom wizerunek psują trochę boty firm telemarketingowych, które wydzwaniają do ludzi oferując np. zakup paneli fotowoltaicznych...
– Wiadomo, że technologię można wykorzystać na różny sposób, dobry lub zły. To jest przykład złego wykorzystania. Zapewniam, że nasza firma takich botów nie produkuje. My staramy się tworzyć asystentów głosowych, którzy mogą być nam pomocni na tyle ile pozwala nam technologia. Np. asystent pomagający w udzielaniu pierwszej pomocy, którego tworzyliśmy dla jednego ze startupów.
• Zastanawiam się kim są klienci, którzy potrzebują głosowych asystentów. Jak szeroki jest rynek usług tego rodzaju?
– To jest technologia tak naprawdę dla każdego. Z badań przeprowadzonych za granicą wynika, że wiekowo jest to prawie pozioma linia, czyli dzieci korzystają z tych możliwości niemal równie często jak osoby starsze. Porozumiewanie się z telefonem za pomocą głosu jest dla nas naturalne, bo przecież najpierw uczymy się mówić, a potem czytać. Dzięki asystentom możemy słuchać audiobooków, robić zakupy w internecie, wykonywać wiele czynności niemal tylko w sposób głosowy. W Polsce jest firma, która tworzy rozwiązania dla jednego z dużych banków, dzięki którym możemy wyciągnąć telefon i powiedzieć asystenowi np. „wyślij dziesięć zeta do Wojtka”. I telefon to zrobi. Potencjał tej technologii jest ogromny.
• Popularny, cyfrowy głos, który znamy nazywał się dawniej Ivona i był stworzony w Polsce. Czy Utter One mógłby zaprojektować jego własny odpowiednik?
– Stworzenie takiej Ivony to było ogromne przedsięwzięcie. My jesteśmy na to za mali. To był oczywiście polski produkt, który został zakupiony przez Amazon. Amerykanie włożyli w jego rozwój niebagatelne pieniądze, więc trudno byłoby z nimi rywalizować. Na rynku liderem najczęściej jest ten, kto jako pierwszy pozyska daną technologię i szeroki dostęp do danych. My wykorzystujemy to narzędzie (Alexę – przyp. aut.) i tworzymy dla niej nowe umiejętności.
• Milion złotych państwowej dotacji na pewno w tym pomógł.
– Oczywiście, pieniądze z PARP-u bardzo się przydały, chociaż trzeba pamiętać, o tym, że wkład własny wynosił w tym przypadku 15 proc. czyli prawie 150 tys. zł. Wcześniej otrzymaliśmy 30 tys. zł na start i pomoc ekspertów. Wyszliśmy stąd, byliśmy w Puławskim Parku Naukowo-Technologicznym. Wzięliśmy udział w pierwszej edycji WAB-u, w pierwszym Demo Day. Nasz projekt trwał rok, jego rozliczanie zakończyliśmy w sierpniu, a teraz utrzymujemy się już sami. Jesteśmy samowystarczalną finansowo spółką. Dotacja państwowa jest dużym wsparciem na starcie, jednak wiele osób zapomina, że trzeba się z niej rozliczyć co do grosza. Droga startupu nie jest usłana różami i przez ten krótki okres działalności mierzyliśmy się już z wieloma problemami.
• Może pan zdradzić, jak wyglądają obecnie przychody, zatrudnienie i zyski Utter One?
– Rok 2021 zakończymy z przychodami w wysokości około miliona złotych, a zysk będziemy liczyli w setkach tysięcy złotych. Zatrudniamy obecnie 10 osób, licząc z naszymi podwykonawcami. Nasze wyniki finansowe chcemy podnosić w kolejnych latach. W przyszłym roku mamy zakontraktowany duży projekt z jednym z międzynarodowych podmiotów.
Przychodzą do nas kolejni ludzie zainteresowani naszymi usługami. Za granicą znana jest już nasza wartość. Tam już wiedzą, że „potrafimy w technologie”, że ludzie z Polski, z Lubelszczyzny potrafią zrobić coś fajnego. Na naszym rynku cały czas musimy jednak tłumaczyć, czym ta technologia jest i dlaczego warto w nią inwestować. Każdy z nas może porozmawiać ze swoim wirtualnym asystentem, mamy je w swoich smartfonach. Wystarczy do niego powiedzieć: „Ok Google, chcę zagrać w grę”.
• Promowanie tej technologii może przyspieszyć rozwój także waszej potencjalnej konkurencji.
– W Polsce bardzo mało jest takich podmiotów, jak nasz. Istnieją firmy, które skupiają się na konkretnych wycinkach, jak badania barwy głosu. Na polskim rynku nie mamy doskwierającej nam konkurencji. Miejsce jest jeszcze tak naprawdę dla każdego. Jestem przekonany, że wszystko co dzisiaj robimy dotykowo, w przyszłości będziemy mogli robić w sposób głosowy.