Kiedy Wołodymyrowi Zełenskiemu Amerykanie zaproponowali ewakuację, odpowiedział: Potrzebuję amunicji, a nie podwózki.
Komik, który wygrał „Taniec z gwiazdami”, a w serialu grał nauczyciela historii, który nagle został prezydentem kraju, dziś stoi na czele narodu opierającego się rosyjsko-białoruskiej inwazji. Wołodymyr Zełenski jeszcze niedawno był określany jako „prorosyjski”, a jego start w wyborach odebrano jako kolejny żart.
Chodzi w ubraniach moro, ma na sobie kamizelkę kuloodporną, odwiedza wojskowe posterunki i wszystko relacjonuje w internecie. Wołodymyr Zełenski robi wszystko, żeby o wojnie na Ukrainie dowiedział się świat, a jego zdjęcia zestawiane są z wizerunkiem Putina.
Jeszcze kilka lat temu nic nie zapowiadało, że Zełenski zostanie prezydentem ogarniętego wojną kraju.
Gwiazda TV
Urodził się w 1978 roku w Krzywym Rogu. To duże – ponad 600-tysięczne – miasto w centralnej Ukrainie. Pochodzi z rodziny żydowskiej. Ojciec Wołodymyra był profesorem, specjalistą od cybernetyki. Syn poszedł w inną stronę: studiował prawo, ale bardziej pociągała go scena.
Został kabareciarzem. – Clownem – mówi nam dr Janusz Kowalski z Centrum Europy Wschodniej UMCS w Lublinie.
Sławę Zełenski zyskał dzięki telewizji. Gwiazdą stał się, gdy zaczął grać w serialu „Sługa narodu”. To satyryczna opowieść o nauczycielu historii, który przez przypadek został prezydentem kraju. Program puszczała szalenie popularna stacja, a Zełenski pławił się w powszechnym uwielbieniu.
Żartowniś uwiódł widzów i kiedy Wołodymyr Zełenski ogłosił swoją kandydaturę na prezydenta – a stało się to w sylwestrową noc 2018 r. – to wyglądało to na kolejny dowcip.
Ale on miał plan i nie chodziło mu o jeszcze większą popularność. Jeszcze rok wcześniej jego koledzy z kabaretu założyli partię Sługa Narodu, ale nikt jej nie traktował poważnie.
Aż do pierwszych sondaży i kampanii wyborczej.
Dwie tury
Żeby wygrać, a wygrał, Wołodymyr Zełenski musiał pokonać Petra Poroszenkę, urzędującego wtedy prezydenta. Musiał pokonać także popularną Julię Tymoszenko. To byli poważni, polityczni zawodnicy, a mimo to już pierwsze sondaże dawały mu 10 proc. poparcia. Za mało na zwycięstwo, ale na tyle dużo, żeby z aktora stać się politykiem.
Wybory w 2019 roku to był czas zmęczenia. Po przejęciu przez Rosjan Krymu i ataku na Donbas kraj był w kiepskiej kondycji – pod niemal każdym względem. Pieniądze szły na wojnę, ginęli ludzie, gospodarka dołowała, co rusz budziły się nacjonalistyczne demony i dzikie marzenia o niepodległości niektórych republik. Kto chciałby tym wszystkim rządzić?
Zełenski chciał.
Wolodymyr Zełenski w drugiej turze wyborów pokonał Poroszenkę. Zdobył prawie 73 procent głosów.
– Wysokie zwycięstwo Zełenskiego wynikało z poparcia wyborców rozczarowanych polityką Poroszenki. I choć kończący swą kadencję prezydent przeprowadził korzystne reformy, to jednak nie zrealizował wielu punktów swojego programu „Żyć po nowemu”, w którym zapowiadał, między innymi, reset organów władzy, zakończenie działań wojennych, reintegrację okupowanych przez Rosję terytoriów oraz przeprowadzenie skutecznych działań antykorupcyjnych. Nie ulega wątpliwości, że także Zełenski jako prezydent nie będzie w stanie zrealizować swoich obietnic i zaspokoić rozbudzonych w kampanii wyborczej oczekiwań mieszkańców Ukrainy – pisał w powyborczej analizie dr Kowalski i tłumaczył, w czym tkwił problem: – Problemem głowy państwa będzie znalezienie wspólnego mianownika dla oczekiwań wyborców, spośród których część pragnie kontynuowania polityki prozachodniej, a część odnowienia relacji z Rosją, część elektoratu liczy na przeprowadzenie dogłębnych reform, a cześć jest im przeciwna. Najważniejsze, ale i niemożliwe do zrealizowania, jest jednak oczekiwanie realnego podniesienia poziomu życia. Dlatego wątpliwe jest przedstawienie racjonalnego programu działań oraz powstania stabilnej siły politycznej skupionej wokół głowy państwa.
Te wskazane problemy okazały się trafione. Zełenski co prawda miał wizerunek osoby potrafiącej rozmawiać z ludźmi, kontaktowej, ale nie zawsze był tak kochany jak dziś. Wiele osób – wyborców – miało poważne zastrzeżenia.
Poroszenko kreował się jako patriota mówiący po ukraińsku. Zełenski określany był często jako polityk prorosyjski, który nawet mówi po rosyjsku. Do tego jeszcze trzeba dodać żydowskie pochodzenie, co nie każdemu się podobało.
– W wielu patriotycznych domach mówi się po rosyjsku – tłumaczy nam dr Kowalski i opowiada, jak w 2014 roku był w Donbasie. – Tam spotkałem członka Prawego Sektora (proukraińska formacja). Mówiłem do niego po ukraińsku, a od odpowiadał mi po rosyjsku. Prosiłem, aby mówił po ukraińsku, ale on odpowiedział, że rozumie ukraiński, ale nie potrafi w nim mówić. Można mówić po rosyjsku i być ukraińskim patriotą – mówi ekspert i ocenia. – W mojej ocenie Zełenski nigdy nie był politykiem prorosyjskim.
Polityka
Wyszło to na jaw stosunkowo szybko. Już w kampanii Zełenski mówił, że Krym należy do Ukrainy i chciał zakończyć wojnę w Donbasie. Chciał zbliżenia kraju do NATO, bo w tym sojuszu widział gwarancję bezpieczeństwa. Chciał też walczyć z korupcją i ograniczyć rolę oligarchów w państwie.
Jednak część ruchów, jakie wykonywał, wcale mu popularności nie przysparzało. Kiedy kilka lat temu pojechało się do Kijowa, słychać było głosy, że prezydent wojuje z merem miasta, Witalijem Kliczko i że chce wsadzać do więzień polityków. Ukraińcy opowiadali wtedy, że chodziło o plan zniesienia immunitetu dla posłów. Podejrzewano, że szybko będzie można aresztować przeciwników politycznych. Oczywiście przeciwników Zełenskiego.
Kłopotem Zełenskiego był też jego związek z Ihorem Kołomyjskim. To bogacz, właściciel stacji, która nadawała serial o nauczycielu- prezydencie. Mówiono, że to właśnie Kołomyjski będzie rządził państwem z tylniego fotela.
– Zełenski może starać się pozbyć przyklejonej mu przez rywala łatki „marionetki Kołomojskiego”. Dlatego niewykluczone są jego próby zademonstrowania niezależności od swojego promotora, ale przez dłuższy czas pozostaną one jedynie przekazem werbalnym – analizował w 2019 r. ekspert z UMCS i miał rację.
Wołodymyr Zełenski niemal natychmiast po objęciu władzy rozwiązał parlament. Niektórzy mówili, że porządkuje kraj. Inni, że go destabilizuje. Ale on wykorzystał popularność i Sługa Narodu w lipcu 2019 r. wygrał wybory parlamentarne.
Partia miała w ręku prezydenta, premiera, rząd, Służbę Bezpieczeństwa, prokuraturę. Nikt wcześniej w tym kraju tego nie osiągnął.
Wojna
Kiedy zaogniała się sytuacja z Rosją i coraz więcej osób obawiało się wojny, prezydent próbował zaangażować świat w sprawę Ukrainy.
Zaraz przed rosyjskim atakiem Zełenski apelował o zatrzymanie Putina. Wzywał do sankcji. Na konferencję do Monachium, gdzie wygłosił przemówienie, pojechał mimo ostrzeżeń CIA, że wojna jest u progu. Prezydent zdążył wrócić do Kijowa, a dziś nawet jego przeciwnicy są pod wrażeniem postawy prezydenta.
– Widać, że się zmienia, że przestaje być clownem było widać już w kampanii wyborczej – mówi nam dr Kowalski.
Kiedy Amerykanie Wołodymyrowi Zełenskiemu zaproponowali ewakuację, odpowiedział: Potrzebuję amunicji, a nie podwózki.
Jak nam mówi ekspert z UMCS, Wołodymyr Załenski nie wyjedzie. Może się ukryć w bunkrze, ale zostanie w Kijowie. Nawet jeśli wejdą do niego Rosjanie. Ale powiedzmy wprost: zdobycie 3-milionowego miasta nie będzie proste.
Putin dobrze wie, że zlikwidowanie prezydenta jest kluczem do zdobycia Ukrainy. Śmierć przywódcy pozwoli przejąć Rosjanom władzę w kraju. Dlatego Putin wysłał do Kijowa 400 najemników z Grupy Wagnera. To wyszkoleni zabójcy, mający polować na najważniejszych, ukraińskich polityków.
Jak na razie, i na szczęście, bez skutku.
– Teraz ukraińscy żołnierze podczas walk krzyczą do rosyjskich „kolegów”: Myśleliście, że nasz prezydent jest clownem, a okazał się żelaznym jokerem – stawia sprawę jasno dr Janusz Kowalski.