Wbrew zapowiedziom organizatorów "Marszu o Wolność" w Warszawie, kilkuset uczestnikom tego protestu nie udało się przejść ulicami stolicy. - W związku z otrzymaniem informacji od przedstawicieli stacji sanitarno-epidemiologicznej, że powyższe zachowania prowadzą do zagrożenia dla zdrowia i życia ludzkiego, wystąpiliśmy do przedstawiciela organu gminy o rozwiązanie zgromadzenia - podała stołeczna policja.
Marsz miał się rozpocząć o godz. 12 na placu Defilad w Warszawie, a następnie ruszyć ulicami: Emilii Plater, Świętokrzyską, przez Rondo ONZ, al. Jana Pawła II, Chałubińskiego i al. Niepodległości na Pole Mokotowskie. Tam miał się odbyć "Piknik Wolności".
- Marsz rozpocznie się o godz. 12:00 na placu Defilad przy al. Jerozolimskich (Kinoteka), skąd przejdzie głównymi ulicami Warszawy na Pole Mokotowskie, upominając się o podstawowe prawa: wolność słowa, przemieszczania się, prowadzenia działalności gospodarczej, zgromadzeń i procedur medycznych, sprzeciwiając się przymusowi szczepień i eksperymentów medycznych oraz cenzurowaniu dziennikarzy, naukowców i lekarzy - czytamy na stronie internetowej wydarzenia.
- Zgromadzenie jest pokojowe, legalne i zgłoszone do urzędu, a o bezpieczeństwo uczestników będzie dbać straż marszu powołana między innymi z osób, które wygrały w sądach z policją - dodawali organizatorzy.
Innego zdania byli jednak mundurowi. - Niestety na pl. Defilad obecnych jest kilkaset osób, które nie zachowują dystansu społecznego. Ponadto wiele osób nie zasłania ust i nosa. Sytuacja ta stwarza sprzyjające warunki dla przenoszenia zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 - przekazali policjanci.
W efekcie wystąpili do "przedstawiciela organu gminy" z wnioskiem o rozwiązanie zgromadzenia. Ten przychylił się do prośby funckjonariuszy. - W związku z powyższym przedmiotowe zgromadzenie zostało rozwiązane. Stosowne komunikaty kierowane są do uczestników rozwiązanego już zgromadzenia - informowała policja.
Uczestnicy marszu byli legitymowani przez mundurowych.