Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

13 marca 2022 r.
9:10

Marta była 4 miesiące i 6 dni w śpiączce. W poniedziałek wraca do szkoły [wideo]

455 1 A A

Gdy 24 września Marta szła na lekcje, na oznakowanym przejściu dla pieszych przy al. Piłsudskiego potrącił ją samochód, którego kierowca nie zatrzymał się jak inne, by ustąpić pierwszeństwa. Ale tego momentu Marta już nie pamięta. Jej czas zatrzymał się kilka minut wcześniej. – Samego wypadku nie pamiętam. Pamiętam momenty w Budziku. Teraz wiem, że to była śpiączka. Wtedy miałam wrażenie, że to normalny dzień tylko oczy miałam zamknięte

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Marta

Marta Tomasik w tamtym roku skończyła naukę w podstawówce. Rodzice marzyli, że wybierze – podobnie jak jej tata – „Staszica”. Zostałaby przyjęta, bo wybitnie uzdolniona nastolatka była laureatką olimpiad i konkursów przedmiotowych. Marta to jednak duch artystyczny. Przez siedem lat tańczyła w „Kaniorowej”.

Skończyła szkołę muzyczną I stopnia, gdzie uczyła się gry na flecie poprzecznym. Uczy się gry na gitarze, śpiewa po japońsku i przede wszystkim uwielbia rysować. Zdolności plastyczne rozwijała w Młodzieżowym Domu Kultury „Pod Akacją”. Gdy już leżała w szpitalu okazało się, że jedna z jej prac została zakwalifikowana na wystawę w Rumunii.

To jednak było później.

Wcześniej Marta wybrała naukę w Liceum Plastycznym przy ul. Muzycznej. To szkoła, którą pokochała od pierwszej chwili. Nauką nie zdążyła się jednak nacieszyć. Gdy 24 września szła na lekcje na oznakowanym przejściu dla pieszych przy al. Piłsudskiego potrącił ją samochód, którego kierowca nie zatrzymał się jak inne, by ustąpić pierwszeństwa. Ale tego momentu Marta już nie pamięta. Jej czas zatrzymał się kilka minut wcześniej.

Budzik

Rozpędzone auto uderzyło Martę w brzuch. Siła zderzenia odrzuciła ją na 20 metrów. 15-latka upadła na głowę. Przeżyła, chociaż lekarze powiedzą matce kilka godzin później, że to cud. Dziewczyna jest operowana, zapada w śpiączkę i zostaje przewieziona do warszawskiej Kliniki Budzik.

– Byłam wtedy pełna obaw, bo diagnoza postawiona w Lublinie została potwierdzona w Budziku. Diagnoza mówiąca, że Marta nie będzie mówiła i nie będzie chodziła. Zgodnie z obrazem klinicznym mieliśmy do czynienia z porażeniem czterokończynowym – przyznaje Joanna Osypiuk-Tomasik, mama dziewczynki. – Była jednak też nadzieja, bo lekarze podkreślali, że Marta jest młoda, silna, bez chorób, bez jakichkolwiek obciążeń i przed wypadkiem była sprawna fizycznie.

Psycholog tłumaczyła, że proces wybudzania polega na wykorzystywaniu potencjału, który chory ma zamknięty w różnych szufladkach swojego mózgu. A Marta tych szufladek miała wyjątkowo dużo.

– Były tam wszystkie jej zainteresowania, olimpiady, konkursy, zdolności. Chodziło o to, żeby do tych szufladek dotrzeć, otworzyć je i żeby ich zawartość połączyła się w całość – dodaje pani Joanna.

Znak życia na monitorze

Wybudzenie nie jest krótkie jak strzelenie palcami. To proces wielotygodniowy, wielomiesięczny, wieloletni... Trzeba znaleźć jakiś bodziec, na który osoba w śpiączce reaguje i go ponawiać.

Dlatego mama Marty słyszała, że ma z córką być i starać się ją aktywizować. Dlatego pani Joanna śpiewała, a na maszynach, do których podłączone było jej dziecko, pojawiały się sygnały o wzroście ciśnienia i pulsu pacjentki. Gdy śpiew milkł, parametry spadały. Dlatego śpiewała znowu i znowu. Ponieważ nastolatka jest absolwentką szkoły muzycznej, można było podejrzewać, że przeszkadzają jej czasami niezbyt czyste dźwięki.

– Fałszowałam? Być może – śmieje się dziś mama. – Najważniejsze było jednak to, że jest reakcja.

To był dowód, że ona mnie słyszy, że reaguje. W takich momentach czułam, że będzie dobrze.

Byłam z Martą w ciągłym kontakcie: trzymałam za rękę, czytałam, opowiadałam. W naszym przypadku to były takie normalne opowieści, co w ciągu dnia zrobił ukochany kot Szarek, albo czy Michał (młodszy brat Marty – red.) dostał uwagę. W Budziku nie można mieć telefonów komórkowych, dlatego pod koniec dnia czytałam wszystkie wiadomości i opowiadałam Marcie jakie sms-y przyszły i jakie życzenia od koleżanek dostała.

A skoro nie

W życiu Marty najważniejsi zawsze byli ludzie. Rodziców nie dziwi więc, że to jej rówieśnicy pomogli dokonać cudu. Koledzy z klasy dziewczyny: i ci z liceum, i ci z podstawówki regularnie przysyłali jej nagrane życzenia. Najważniejsza okazała się piosenka, z refrenie której padały słowa: „Marta wstawaj, Marta wstawaj”.

– To był dzień, jak wiele podobnych. Po kilkunastu godzinach rehabilitacji, ćwiczeń i konsultacji Marta była już wykąpana i leżała w łóżku. Stwierdziłam, że po tak męczącym dniu zrobię jej niespodziankę i puszczę jej jeszcze tą piosenkę. Odtworzyłam ją i zauważyłam, że Marta wpadła w coś, jakby szał. Była w stanie wielkiego napięcia, jakiegoś wstrząsu, ogromnych emocji... Nie minęło pół godziny i powiedziała pierwsze słowa.

Te pierwsze słowa to „a skoro nie” były bardzo wyśpiewywane niż wymówione. Marta wyśpiewywała je na melodię piosenek, których słuchała w trakcie śpiączki. Wszyscy zastanawiali się, co mogą one znaczyć.

Pierwsze selfie po powrocie do domu: Joanna, Marta, Andrzej i Michał

W drugim pokoju

– Nie wiem dlaczego to było właśnie to słowo – mówi Marta. – Zresztą na początku myślałam, że mówię normalnie, ale wolniej i niewyraźnie. Wydawało mi się, że normalnie rozmawiam, a okazało się, że ciągle powtarzam to „a skoro nie”.

– To był dla mnie trudny moment. Marta nuciła i powtarzała tylko „a skoro nie”. Dotykając ust dała mi znać, że ona ma wrażenie, że normalnie mówi, a my jej nie słyszymy. Pokazała też, że tylko ja ją rozumiem bez słów. To był dla mnie najbardziej bolesna chwila – przyznaje mama 15-latki. – Mogłam się cieszyć, że docenia to, że z nią jestem 24 godziny na dobę i rozumiem każde jej spojrzenie, grymas i gest ale zdałam sobie sprawę, że jeśli mowa nie wróci, jeśli blokada zostanie to nie ma mowy o pewnym wybudzeniu.

– Samego wypadku nie pamiętam. Pamiętam momenty w Budziku. Teraz wiem, że to była śpiączka. Wtedy miałam wrażenie, że to normalny dzień tylko oczy miałam zamknięte. Pamiętam, że mama opowiadała mi coś o Domu Kultury „Pod akacją”. Wszystko słyszałam, tylko to było takie jakby dźwięki z drugiego pokoju. Z drugiej strony. Było ciszej i jakby dalej – mówi Marta. – Nie czułam potrzeby żeby jej odpowiadać, ale cieszyłam się, że ten dźwięk dochodzi. Pamiętam też takie pojedyncze obrazy, że na przykład tata kiedyś przyszedł i miał na sobie czerwoną bluzkę.

Po pobycie w Klinice Budzik zostały pamiątki: kartki od kolegów z klasy oraz życzenia od pracowników i rodzin pacjentów. Z tyłu tych ostatnich znajdują się zebrane przez nich pieniądze na zrealizowanie pierwszego marzenia po powrocie do normalności. To tradycyjna forma pożegnania z osobami wybudzonymi w klinice (fot. Agnieszka Kasperska)

Momenty

– Był taki moment w Budziku, w którym uwierzyłem, że to się dzieje i że będzie dobrze – opowiada Andrzej Tomasik, tata dziewczynki. – Marta, jeszcze na wózku, pojechała z nami na spacer. Pewne rzeczy już wtedy mówiła, zaczęła zadawać pytania i żartować sobie tak jak ona tylko potrafi. To było niesamowite. Byłem taki szczęśliwy.

– Nawet jak wrócił do domu, to dzwonił do mnie powtarzając, że to jest niemożliwe, że to jest cud – dodaje pani Joanna.

Jako dobry moment Marta wspomina pizzowy test. Wcześniej dostawała tylko zmiksowane zupy: na zmianę buraczkową i jarzynową. Kiedy trzeba było sprawdzić, czy może bezpiecznie przeżuwać i połykać stałe pokarmy, czy się nie zachłyśnie, na stół wjechała pizza.

– Jak mi mama zamówiła Margaritę, to byłam bardzo ucieszona, że mogę wreszcie coś porządnego zjeść. To była najlepsza pizza w moim życiu! – podkreśla Marta.: – Bardzo podobał mi się też test herbaty. Wcześniej napoje mogły być tylko zagęszczone, a wtedy dostałam moją ulubioną herbatę: białą z aloesem.

Marzenka i Andrzej

Wybudzenie to ciężka praca, chociaż w Budziku rehabilitacja nigdy nie jest nudna. Jest zabawą, a nie wykonywaniem ćwiczeń. Na przykład rehabilitantka, pani Marzenka, nie wahała się ani przez moment, żeby przynieść na zajęcia własną oryginalną, jedwabną, ręcznie haftowaną chustę do flamenco.

– I rehabilitacja była lekcją tańca. Pani Marzence nie przeszkadzało, że chusta jest rzucana, wleczona po podłodze, ciągnięta, deptana – mówi mama dziewczynki. – Taka rzecz kosztuje duże pieniądze, ma specjalny certyfikat, ale dla rehabilitancki nie było to ważne. Ważne było, żeby Marta dochodziła do pełnej sprawności.

Bo w Budziku najważniejsze są dzieci, ich zdrowie, ich potrzeby. Kolejny dowód. Marta rehabilitować będzie rękę grając teraz na gitarze basowej.

– Na portierni pracuje pan Andrzej, który był dyrektorem domu kultury w Siedlcach. Teraz, będąc już na emeryturze, połączył swoje losy z Budzikiem – opowiada mama. – Widząc, że Marta skończyła szkołę muzyczną i słysząc, że chodząc po Budziku śpiewała tam nosem na odchodne obdarował ją swoją gitarą basową. Nie byle jaką gitarą, bo taką o ogromnej wartości sentymentalnej. Ta gitara w 74 roku była z nim na festiwali w Opolu i w Sopocie i niejedno już przeżyła.

Wybudzenie

– O wybudzeniu mówimy, gdy spełnionych jest szereg warunków: wraca pełna świadomość i uczestnictwo w życiu rodzinnym, pojawia się reakcja na wszystkie bodźce, chodzenie, mówienie... Wszystko musi dziać się jednocześnie. Zdarza się, że osoby chodzą po domu, ale nie można ich rozumieć, bo np. z ust wypada potok słów bez logiki bez sensu. Wtedy wciąż do czynienia mamy ze śpiączką – opowiada mama Marty. Tłumaczy, że oficjalna informacja o tym, że jej córka jest 90 pacjentką Budzika, która się wybudziła, pojawiła się 1 marca, ale ten fakt stwierdzono na posiedzeniu zespołu medycznego już 17 lutego. Same badania prowadzono przy tym znacznie wcześniej.

– Zasada jest taka, że od momentu wybudzenia można przebywać w Budziku jeszcze tylko przez miesiąc – mówi Joanna Osypiuk-Tomasik. – Ale Marta wykazała się dojrzałością prosząc, by nie musiał wykorzystywać całego tego czasu. Mówiła, że jest już silna i zdrowa i może się rehabilitować w domu, bo jej miejsce w Budziku przyda się innym. Powiedziała też, że najlepszą rehabilitacją będzie dla niej kontakt z koleżankami i kolegami ze szkoły. Przeważnie nastolatki do szkoły nie chcą chodzić. Dla Marty to jednak duże marzenie.

– Chciałam też jak najszybciej wrócić do domu, bo jestem wegetarianką. Umówiły się z mamą, że dopóki będę w klinice, muszę dochodzić do siebie i odzyskiwać siłę i będę jeść wszystko. W domu znów mogę być wegetarianką – zdradza Marta.

– Jak mi mama zamówiła Margaritę, to byłam bardzo ucieszona, że mogę wreszcie coś porządnego zjeść. To była najlepsza pizza w moim życiu! – podkreśla Marta. (fot. Archiwum prywatne)

Wydało się

Czy jest coś czego najbardziej ci dziś brakuje? Czego nie robisz teraz, a co robiłaś przed wypadkiem? – dopytuję.

– Jest. Palenie – zdradza Marta. Wszyscy wybuchają śmiechem, bo podczas śpiączki wydało się, że 15-latka ma już za sobą próby z nikotyną. Podczas jednego ze spacerów, gdy dziewczyna nie była jeszcze w pełni wybudzona, mama innego pacjenta spytała w żartach: „Zapalimy?” i wykonała znaczący znak ręką. Dziewczyna przytaknęła.

– Tak, wtedy się dowiedziałam – przyznaje mama nastolatki.

– Ale teraz mam umowę, że dopóki nie wrócę do zdrowia to żadnego palenia nie będzie – podkreśla Marta.

Największym problemem jest dla niej dziś nie sprawna jeszcze prawa ręka.

– Nie mogę malować, bo nie mam teraz takich precyzyjnych ruchów. Musze dojść do pełnej sprawności – mówi nastolatka. – Problemem jest też afazja. Po prostu pewne rzeczy idą mi troszeczkę wolniej. Wolniej czytam, wolniej piszę, wolniej mówię.

Nie denerwuje mnie to, po prostu czuję, że jest inaczej.

Dom

– Teraz ciągle wzruszam się i ryczę, bo w tym momencie jestem szczęśliwa i zadowolona i dumna z córki – wylicza pani Joanna patrząc na Martę z ogromną miłością w oczach. Siedzą całą rodziną przy stole, a ukochany kot Marty – Szarek – który nie odstępuje jej nawet na krok bawi się między ich nogami hałaśliwą piłeczką.

Rozmawiamy w środę. Marta wróciła do domu zaledwie dzień wcześniej, 8 marca, czyli w Dzień kobiet. Wypis był dla niej największym prezentem.

– To też największy prezent dla mnie. To, że przyjechali po nas mąż i syn i to, że Marta jest w takiej kondycji. Patrząc na nią nie widać co przeszła i co się działo – mówi pani Joanna.

Obie są „prosto od fryzjera”. To była wizyta pierwszej potrzeby.

– W Budziku włosy urosły mi do ramion. Nie lubię takich. Koniecznie chciałam fryzjera i pomalować znowu paznokcie – mówi Marta. Ma już plany na weekend: sobota ze znajomymi i z sushi, a w niedzielę rodzinny obiad z ukochaną szarlotką zrobioną przez babcię. Wcześniej, bo w piątek pierwsza wizyta w szkole, a od poniedziałku lekcje. Na razie nie wiadomo, czy w pełnym zakresie. Jest na to jednak szansa.

Szkoła

– Czego ci bardziej brakuje: rówieśników czy lekcji?

– Koleżanek i kolegów, ale lekcji też. Najbardziej lubię te związane z rysunkiem i malarstwem. Fizyki nie lubię – przyznaje dziewczyna i od razu zaczyna opowiadać, że nie chce stracić roku, dlatego będzie musiała zaliczyć zarówno ubiegły semestr jak i uczyć się na bieżąco. –Chciałabym żeby się udało, ale jakby nie wyszło to będę chciała uczyć się w wakacje żeby mieć przed wrześniem poprawkę.

– A co będziesz robić w wakacje, jak nie będziesz musiała się uczyć?

– To będę chodzić z koleżankami po mieście. Po prostu.

Za pół roku, jak stan włosów zniszczonych lekami poprawi się, być może przyjdzie czas na farbowanie. Przez cały czas będzie trwać rehabilitacja ręki; nie tylko przez ćwiczenia i grę na gitarze, ale też przez kolejną pasję – szydełkowanie. W Budziku zaczął powstawać kardigan w czarno beżową kratę.

– Masz żal do kierowcy, który potrącił cię na przejściu? – pytam

– Byłam zła, że popsuł mi moje plany, że mogłam w tym czasie wygrać tyle konkursów, tyle się nauczyć, tyle namalować. Teraz ten żal mam chyba mniejszy.

– Gdybyś go spotkała, to mogłabyś mu wybaczyć?

– Myślę, że tak. Byłoby łatwiej gdybym była jeszcze całkiem sprawna, ale to wszystko nadrobi.

Tak powinno być wszędzie

Dziś rodzice Marty podkreślają, że jej wypadek i leczenie to ciąg wygranych. To, że Marta przeżyła wypadek. Że operacja się udała. Że trafiła do Budzika.

– W klinice jest tylko 15 łóżek. Tylko 15. dzieci dostaje szansę. W dodatku ta szansa jest ograniczona czasowo, bo pobyt nie może być dłuższy niż 15 miesięcy. U nas cud wybudzenia wydarzył się już po 4 miesiącach i 6 dniach – mówi Joanna Osypiuk-Tomasik.

– To, co oni tam robią, jest po prostu nieprawdopodobne. Odbywają się tam konsultacje ze specjalistami z różnych dziedzin. Rehabilitacja nigdzie nie jest tak kompleksowa. Nigdy nie spotkałam się z sytuacją, gdy grafik zabiegów jest zmieniany, bo dziecko w tym momencie właśnie zasnęło. Nigdzie nie spotkałam się, żeby z dzieckiem jednocześnie pracowało kilkoro rehabilitantów, a to wspaniały pomysł, bo każdy ma inne pomysły.

Joanna Osypiuk-Tomasik uważa, że kliniki na wzór Budzika powinny być tworzone przy każdym szpitalu, a trafiać do nich powinny nie tylko osoby w śpiączce, ale także po zawałach i wylewach.

Wybudzenie to ciężka praca, chociaż w Budziku rehabilitacja nigdy nie jest nudna. Jest zabawą, a nie wykonywaniem ćwiczeń. Na przykład rehabilitantka, pani Marzenka, nie wahała się ani przez moment, żeby przynieść na zajęcia własną oryginalną, jedwabną, ręcznie haftowaną chustę do flamenco. (fot. Archiwum prywatne)

Kiedy nastolatka kocha

– Dwa tygodnie temu w niedzielę Marta powiedziała mi, że bardzo mnie kocha, ale ma już dość bycia ze mną dzień i noc – śmieje się mama dziewczyny. – To wspaniała rzecz usłyszeć od nastolatka takie wyznanie miłości. Kto ma dzieci w tym wieku, wie o czym mówię. Teraz nasz kontakt wróci do normalności. Nie muszę już dbać o nią jak o niemowlaka.

Wymyśliłyśmy tylko, że kupimy sobie po rowerze i będziemy jeździć na wycieczki.

Michał, o rok młodszy brat Marty, nie kryje radości z powrotu siostry. Jak to w rodzinie, kontakt miedzy nastolatkami bywa trudny, ale radość jest ogromna.

– Ja chyba najmniej się martwiłem. Byłem pewny, że wszystko dobrze się skończy, bo Marta jest silna – podkreśla Michał. – Mówiłem mamie, żeby się nie martwiła i wyszło na moje.

– Nie wiemy, co będzie za miesiąc, za rok, za dwa lata. Nikt nie zna mózgu i mechanizmu w nim zachodzących. Nikt nie wie, jaki ślad mogło zostawić niedotlenienie. Może się zdarzyć, że różne rzeczy zaczynają się cofać lub zaczynają się dziać. Żeby nie było gorzej, potrzebny jest proces rehabilitacji – mówi jednak mama dziewczynki. Troski rodziców chyba nigdy się nie kończą.

Rehabilitacja w przypadku Marty to m.in. ćwiczenia z basenie podnoszący ogólną sprawność i praca pod czujnym okiem rehabilitantów..

Poznać dziecko

– Chciałabym zaapelować do wszystkich rodziców, żeby interesowali się tym co robią ich dzieci, co je interesuje. To normalne, że gdy mamy w domu nastolatka to pępowina zaczyna być przecinana. To, że dziecko się usamodzielnia jest cudowne, ale jest też druga strona medalu – mówi Joanna Osypiuk-Tomasik. – Sama nie wiedziałam na przykład dokładnie, jakiej muzyki słucha moje dziecko, bo robiła to w słuchawkach. Tymczasem w Budziku rodzic jest pytany o to, co dla dziecka jest ważne, jakiej muzyki słucha, czym się interesuje. O ile zwykle wiemy, jaki jest ulubiony zapach czy potrawa dziecka to wskazanie ostatnio słuchanej piosenki jest już problemem. A właśnie odtwarzanie ulubionej muzyki może doprowadzić do wzbudzenia. Bałam się bardzo, że przez to, że wielu rzeczy nie wiem, Marta straci swoją szansę i się nie obudzi. Dlatego apeluję: rozmawiajmy więcej z dziećmi.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Poszukiwany listem gończym zaskoczony wizytą policjantów

Poszukiwany listem gończym zaskoczony wizytą policjantów

41-letni mężczyzna poszukiwany przez sądy w Elblągu i Siedlcach został zatrzymany w powiecie garwolińskim. Ryccy kryminalni zaskoczyli go wcześnie rano, gdy przebywał w jednym z domów.

Sebastian Rudol od środy jest już piłkarzem ŁKS

Obrońca Motoru Lublin oficjalnie zmienił klub

Plotki szybko się potwierdziły. W środowy wieczór Motor Lublin poinformował, że kontrakt z Sebastianem Rudolem został rozwiązany za porozumieniem stron. Zawodnik tego samego dnia podpisał umowę z pierwszoligowym ŁKS Łódź.

Rzekomy pomór drobiu nie odpuszcza. Prawie 34 tysięcy kur do uśmiercenia

Rzekomy pomór drobiu nie odpuszcza. Prawie 34 tysięcy kur do uśmiercenia

Czwarte ognisko rzekomego pomoru drobiu w województwie lubelskim stwierdzono w gospodarstwie hodującym kury. Wszystkie dotychczasowe ogniska tej choroby wykryto w gminie Międzyrzec Podlaski. W regionie obowiązują szczepienia kur i indyków.

MKS FunFloor przegrał pierwszy mecz pod wodzą Pawła Tetelewskiego
galeria

MKS FunFloor Lublin przegrał z KPR Gminy Kobierzyce

KPR Gminy Kobierzyce wyrasta na koszmar MKS FunFloor. W tym sezonie obie ekipy spotkały się już dwa razy i oba mecze zakończyły się porażkami lubelskiej siódemki. I nie jest ważne, czy na ławce trenerskiej zasiadała Edyta Majdzińska, czy jak w środowy wieczór Paweł Tetelewski. Drużyna z Dolnego Śląska w obu przypadkach była wyraźnie lepsza.

Są aktywni i dbają o środowisko. Wyjątkowa lekcja edukacyjna w SP nr 39 w Lublinie
galeria

Są aktywni i dbają o środowisko. Wyjątkowa lekcja edukacyjna w SP nr 39 w Lublinie

Jak uchronić się przed powodzią? Jakie organizmy żyją w Bystrzycy? Tego dowiedzieli się dzisiaj uczniowie ze szkoły podstawowej nr 39 w Lublinie podczas zajęć z programu "Aktywni Błękitni".

Trening kosmetologiczny dla seniorów
galeria

Trening kosmetologiczny dla seniorów

Automasaż, gimnastyka mięśni twarzy i pielęgnacja ciała. Tego uczyli się lubelscy seniorzy.

Wjechał na tor kolejowy i zawisł na rampie

Wjechał na tor kolejowy i zawisł na rampie

28-letni mieszkaniec Terespola zignorował zakaz wjazdu. Mężczyzna nie zauważył krawędzi rampy i utknął na torach kolejowych.

Lubelskie obchody rocznicy wybuchu powstania styczniowego

Lubelskie obchody rocznicy wybuchu powstania styczniowego

Lublin uczcił 162. rocznicę wybuchu powstania styczniowego. Władze oraz społeczność szkolna zapaliły znicze i złożyły kwiaty w miejscach pamięci.

Gala karnawałowa w Operze
7 lutego 2025, 18:00

Gala karnawałowa w Operze

Mamy karnawał, czas zabawy. Opera Lubelska zaprasza na Galę Karnawałową w stylu brilliant, która zaświeci blaskiem Wiednia i Paryża.

Wszystkiego najlepszego wszystkim dziadkom!
MEMY
galeria

Wszystkiego najlepszego wszystkim dziadkom!

22 stycznia obchodzimy Dzień Dziadka. To właśnie dzięki nim świat jest lepszy.

Ul. Bernardyńska jeszcze dziś zamknięta dla ruchu
galeria

Ul. Bernardyńska jeszcze dziś zamknięta dla ruchu

Ulica Bernardyńska nadal pozostaje zamknięta dla ruchu. Obowiązują objazdy komunikacji miejskiej. Decyzja o otwarciu ulicy może zapaść jutro.

Sebastian Rudol może wkrótce pożegnać się z Motorem Lublin

Sebastian Rudol pożegna się z Motorem Lublin?

Niespodziewane wieści transferowe. Według plotek wkrótce Motor Lublin może opuścić Sebastian Rudol. Środkowy obrońca pokazał się na jesieni z bardzo dobrej strony, ale w zimie żółto-biało-niebiescy sprowadzili już dwóch stoperów. „Rudi” ma przenieść się do pierwszoligowego ŁKS Łódź.

Zigi Zana

Miał być przełom, a jest problem. Kupiec nie zapłacił za najdroższą klacz aukcji Pride of Poland

Typowana jako faworytka ubiegłorocznej aukcji Pride of Poland, klacz Zigi Zana taką się okazała. Problem w tym, że stadnina w Michałowie do tej pory nie doczekała się 145 tys. zł euro. To cena, za którą wylicytował ją kupiec z Belgii.

Uroczystości pogrzebowe Marianny Krasnodębskiej
galeria

Uroczystości pogrzebowe Marianny Krasnodębskiej

Marianna Krasnodębska pseud. „Wiochna” zmarła w wieku 101 lat. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w środę na cmentarzu na Majdanku.

Pijany omal nie wjechał w dzieci. Miał 3 promile i zakaz kierowania

Pijany omal nie wjechał w dzieci. Miał 3 promile i zakaz kierowania

Gdyby nie reakcja świadków, mogłoby dojść do tragedii. Jedna z dziewczynek odskoczyła w ostatniej chwili.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium