Rozmowa z Mateuszem Dziembą, kapitanem drużyny koszykarzy Startu Lublin
Sezon zakończony, a koszykarze mają wakacje. Jak spędza pan ten przymusowy czas przerwy?
– Odpoczywam na Śląsku. Tu jest moja rodzina i mamy czas nadrobić wszystkie zaległości. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni miałem tyle czasu dla siebie. Zanosi się nam aż na 5 miesięcy przerwy, a to bardzo dużo. Powoli zaczynam tęsknić za koszykówką oraz rytmem związanym z treningami.
Słyszałem, że pierwsi mają wrócić do rywalizacji specjaliści od koszykówki ulicznej. Może pójdzie pan tą drogą?
– Nie. Mam taką zasadę, że po sezonie odpuszczam jakikolwiek streetball. Nie chcę złapać żadnej niepotrzebnej kontuzji.
Jako wicemistrz Polski czas wolny spędza się pewnie milej. Czuje pan satysfakcje z wywalczenia srebrnego medalu?
– Jest satysfakcja, choć też jest lekki niedosyt. Wiadomo, że nie udało się rozegrać pełnego sezonu, a byliśmy naprawdę na dobrej drodze, żeby w play-off bić się o czołowe miejsca. To wyróżnienie jednak cieszy i jestem szczęśliwy, że trofeum trafi do klubu.
Medal zawiśnie w honorowym miejscu?
- Najpierw muszę go dostać. Mam ścianę poświęconą na takie wyróżnienia i na pewno na niej zawiśnie.
Dla pana to był znakomity sezon. Czy czuje pan żal, że jest pomijany przy reprezentacyjnych powołaniach?
– W ogóle nie czuję żalu, bo nie spodziewałem się, że mogę być brany pod uwagę w kontekście gry w reprezentacji Polski. Moja forma ostatnio wystrzeliła, ale przecież zawsze mogę ją poprawić. Jestem zawodnikiem, który do wszystkiego dochodzi ciężką pracą. Jeżeli forma dopisze, to wierzę, że kiedyś uda mi się zadebiutować w reprezentacji. Nie miałem jednak żadnego kontaktu z przedstawicielami kadry.
A Stelmet Enea BC Zielona Góra już dzwonił? Niedawno pojawiły się plotki łączące pana z mistrzem Polski.
– Wstaję we wtorek rano, patrzę w telefon i widzę dużo wiadomości z tym pytaniem. Muszę je zdementować, bo nikt ze Stelmetu nie dzwonił. Znam się z trenerami Miłoszewskim i Niedbalskim, oni tez wiedzą jakim jestem zawodnikiem. Miło słyszeć, że tak duży klub się mną interesuje.
Ale ma pan jeszcze przez rok ważny kontrakt ze Startem. Co w tej sytuacji się stanie?
– Możliwość zagrania dla mistrza Polski i gry w europejskich pucharach jest kusząca. Dobrze jednak żyję z władzami Startu, które niejednokrotnie wyciągnęły do mnie pomocną dłoń. Jeżeli podpisałem kontrakt ze Startem, to mam zamiar go wypełnić. Jestem słowny i nie potrzebuję nawet do tego papierów. Mimo, że w mediach huczy, to ja jestem słowny. Jestem przeciwnikiem wykupywania zawodników.
Jak będzie wyglądała koszykówka po zakończeniu epidemii koronawirusa?
– Nie wiem. Na pewno nie będzie tak samo, bo nie doświadczymy podobnej atmosfery, co wcześniej. Bardzo nieprzyjemnie wspominam mecz w Stargardzie, który odbył się bez kibiców. Przypominało to przedsezonowy sparing.
Co pan myśli o pomyśle skoszarowania zawodników w Centralnym Ośrodku Sportu i rozegrania tam ligi w ciągu kilku miesięcy?
– Przypomną mi się czasy wyjazdów na kadry młodzieżowe. Taka izolacja byłaby ciężka dla zawodników, bo oznaczałaby rozłąkę z rodzinami.
Liga bez obcokrajowców jest realnym rozwiązaniem?
– Patrzę na ten temat pod kątem rozwoju. Kontakt z cudzoziemcami rozwija, a my możemy od nich się dużo nauczyć. To sprawia, że stajemy się lepsi pod względem koszykarskim. Liga bez obcokrajowców straci swój urok. Polacy z pierwszej ligi jednak zasługują na swoją szansę, bo wśród nich jest wielu utalentowanych zawodników.
Jeżeli w Energa Basket Lidze będą mogli grać tylko sami Polacy, to Mateusz Dziemba stanie się zawodnikiem pierwszej piątki…
– Całkiem możliwe. Ja jednak przyzwyczaiłem się do roli rezerwowego. Trener David Dedek dał mi takie zadanie i cieszę się z roli jokera. Wiadomo na początku było ciężko mi odnaleźć się w tej roli, ale z roku na rok czuję coraz większe zaufanie od szkoleniowca. Widzę zresztą, jak duży postęp wykonałem.
Ile ekip według Pana wystartuje w przyszłym sezonie w EBL? Niektórzy mogą mieć przecież problem, aby przetrwać epidemię koronawirusa.
– Na ten moment słyszy się, że większość spraw jest pozałatwiana. Obie strony chcą przetrwać ten okres. Ja szybko dogadałem się ze Startem. Nie wykluczam jednak, że jakiś klubów zabraknie na koszykarskiej mapie Polski.
Dużo Pan stracił na epidemii?
– Na pewno jakieś straty są, ale zależało mi, aby dogadać się z klubem. Sytuacja jest niezależna od nas i obie strony są stratne na epidemii.
To na koniec, zostanie pan w Starcie?
– Zostaję. Zostałem rok temu kapitanem zespołu i mam teraz odejść z drużyny? Kapitan nie może tak postąpić.