Rozmowa z Damianem Jeszke, koszykarzem Startu Lublin
- Gratuluję srebrnego medalu mistrzostw Polski. Radość po sukcesie wywalczonym w ten sposób jest taka sama, jak w przypadku medalu zdobytego na boisku?
– Jest to inne odczucie. Miałem okazję wywalczyć srebro na parkiecie i to na pewno jest inne uczucie. Nie chcę go jednak porównywać. Taka jest sytuacja w Polsce i nie ma sensu o tym dyskutować. Zasłużyliśmy na ten medal swoją postawą w tym sezonie.
- Jakie to były dla pana rozgrywki?
– Był to sezon, w którym się odbudowałem psychicznie. Wcześniej byłem w Treflu Sopot i to nie były udane rozgrywki. Zarówno dla mnie, jak i dla zespołu. W Sopocie zmieniali się trenerzy, a moja rola w zespole nie była zbyt duża. Grałem w kratkę, co mnie frustrowało. W Lublinie odbudowałem się mentalnie. Uzyskałem duży kredyt zaufania od trenera Davida Dedka. On jasno określił moją rolę w drużynie. W skali szkolnej oceniam ten sezon na czwórkę.
- Czego spodziewał się pan przed przyjściem do Lublina? Start zaskoczył pod względem sportowym lub organizacyjnym?
– Oczywiście. Przed przyjściem do Lublina słyszałem wiele pozytywnych opinii o Starcie. Wszystkie one się potwierdziły. Organizacyjnie klub działa na bardzo wysokim poziomie. Zaskoczył mnie jednak fakt, że aż tak dobrze zgraliśmy się jako drużyna. Byliśmy prawdziwym kolektywem. Nie mieliśmy w składzie wielkich gwiazd czy zawodników, na których rywale specjalnie się skupiali. U nas każdy mógł zagrać dobry mecz. Wszyscy utrzymujemy ze sobą kontakt w tym ciężkim czasie.
- To jak pan sobie radzi w tym ciężkim czasie?
– Staram się utrzymywać formę. Próbuję w domu w miarę aktywnie spędzać czas. Mam też więcej okazji do przebywania w otoczeniu najbliższych. Czekam cierpliwie aż pandemia się skończy.
- Ze spokojem patrzy pan w przyszłość? Umowa ze Startem się skończyła, więc co dalej z Damianem Jeszke?
– Na razie wszystkie rozmowy kontraktowe są wstrzymane. Umowę z Lublinem miałem na rok, ale jestem otwarty na każdą propozycję. Dobrze się czułem w Starcie, żyłem w pięknym mieście i spotkałem znakomitych ludzi.
- Słyszę w głosie chęć powrotu do Startu…
– Nie ma co ukrywać, że ten sezon był dla mnie wyjściem na prostą i okazją do odbudowy mentalnej. Na pewno jest możliwość mojego powrotu do Startu, ale na to trzeba poczekać do momentu zakończenia pandemii.
- Mapa koszykarska po zakończeniu epidemii pewnie mocno się zmieni. Czy wszystkie kluby przetrwają ten trudny czas?
– Na pewno kluby, które miały budżety ledwo dopięte odczują ten kryzys. Dużo drużyn miało grono małych sponsorów. Wiemy, że firmy upadają, więc na pewno odbije się to na sporcie. Rozmowy z samorządami też będą inne. One mają teraz inne wydatki i sport zejdzie na dalszy plan.
- Koszykarze muszą też się martwić. Klubów będzie mniej, liczba koszykarzy się nie zmieni, więc ceny waszych usług pewnie spadną…
– To prawda. Na pewno będziemy musieli zejść z ceny i w rozsądny sposób się dogadać z klubami. Trzeba przeczekać ten trudny czas i wspólnie przystąpić do odbudowy koszykówki.
Rozmawiał Kamil Kozioł