W Polsce Boże Narodzenie kojarzy się z czasem spędzonym z rodziną przy wspólnym stole. Barszcz, uszka, obowiązkowo karp. A jak wyglądają święta Bożego Narodzenia za granicą i w rodzinach „mieszanych”?
To co dla nas jest oczywiste, dla obcokrajowców może być niespotykane, lub nawet czasami dziwne. Każdy człowiek ma tradycje, które wyciągnął z własnego kraju, ale jak je pogodzić gdy para jest mieszana? Albo gdy mieszkamy setki kilometrów od ojczyzny? O swoich świętach opowiedziały nam osoby z par mieszanych oraz Polacy, którzy od lat mieszkają za granicą.
Joyeux noël, czyli polskie święta widziane oczami Francuza
Laurent, to Francuz mieszkający i pracujący w Lublinie. 25 lat temu opuścił Francję i sam się nazywa „spolszczonym Francuzem”. Swoje pierwsze święta w Polsce wspomina w dość zabawny sposób:
– Podczas moich pierwszych świąt w Polsce przeżyłem prawdziwy szok. A mianowicie był to żywy karp w wannie. Idę wieczorem się wykąpać, a tam pływa karp – wspomina ze śmiechem Laurent. Dodatkowo mówi, że zbytnio nie przepada za tą rybą, ale nie ze względu na tę historię, tylko smak.
Polskie święta dla Francuza były czymś nowym i zupełnie innym od tego co zawsze dzieje się w jego ojczystym kraju.
Zacznijmy od tego, że stety lub nie, Francja staje się krajem laickim i dla nich święta teraz straciły swój religijny wymiar. Francuzi wykorzystują ten czas bardziej po to by spotkać się z rodziną czy znajomymi, niż de facto świętować.
Polska wigilia odbywa się o wiele wcześniej od tej francuskiej i wygląda zupełnie inaczej. Francuzi do stołu zasiadają dopiero około godziny 20 lub 21, a przed tym jest jeszcze tak zwany aperitif – wspólne rozmowy, przekąski i drinki. Kiedy u nas wigilia kończy się przed pasterką, we Francji można powiedzieć, że świętowanie się rozkręca. Laurent wspomina również o potrawach – francuska kuchnia świąteczna jest bardzo bogata, wyrafinowana i luksusowa. Na stołach znajdziemy owoce morza, różnego rodzaju pasztety, w tym popularne foie gras – czyli bardzo tłusty pasztet z gęsich lub kaczych wątróbek. Oprócz tego jednym z popularniejszych dań jest indyk lub kurczak nadziewany kasztanami. I tak jak w Polsce tradycyjnie mamy 12 potraw, tak we Francji jest 13 deserów – na wspomnienie 12 apostołów i Jezusa.
– Barszcz wigilijny nie różni się zbytnio od zwykłego barszczu czerwonego. Tak samo pierogi z kapustą. To mnie trochę zdziwiło, że te potrawy są takie zbliżone do tych codziennych – mówi Laurent. Jednak dodaje, że bardzo lubi polską świąteczną kuchnię. Francuskim akcentem w jego rodzinie jest Bûche de Noël – słodkie ciasto w formie rolady z kremem uformowanej na kształt kłody drewna. Już od 25 lat odkąd mieszka w Polsce, rodzina prosi go o przygotowanie tego deseru.
Jeśli chodzi o tradycje, Laurent dostrzega pewne różnice. Francuzi nie mają zwyczaju dzielenia się opłatkiem, czy śpiewania kolęd. W przeciwieństwie do Polaków, Francuzi już 26 grudnia normalnie pracują.
Laurent nie potrafi stwierdzić, które święta – polskie czy francuskie lubi bardziej. Przyznaje, że już dawno nie był we Francji i nie spędzał czasu z francuską rodziną i co roku świętuje po polsku.
Święta po kanadyjsku? Raczej nie
Ciężko mówić o tradycjach świątecznych w kraju syropu klonowego. W końcu opiera się on głównie na emigrantach. Mamy tam prawdziwy miks kulturowy i każdy święta obchodzi na swój sposób.
Joanna wyjechała z Polski ponad 20 lat temu. Do Kanady pojechała za pracą i tak już została. Jest z nią także cała rodzina z Polski. W Ontario, gdzie się znajduje, polonia jest duża i wiara katolicka jest bardzo silna.
– U nas święta są całkowicie po polsku. Cały rok czekamy na zjedzenie karpia. Co zabawne, kupujemy go w chińskiej dzielnicy – mówi Joanna.
U Joanny na świątecznym stole pojawią się typowo polskie potrawy. Będzie barszcz, łazanki, śledzie oraz sałatka jarzynowa. Nie mają problemu z dostaniem polskich produktów, bo znajduje się tam wiele polskich sklepów, gdzie można kupić praktycznie wszystko. Ci bardziej leniwi, mogą także zakupić uszka i pierogi, ponieważ znajdują się tam panie, które zajmują się przygotowaniem polskich potraw.
W domu Joanny znajduje się także opłatek, nieznany w kulturze kanadyjskiej. Co roku przysyłany jest z Polski.
Kanadyjczycy, podobnie jak Amerykanie lubią na święta ozdabiać domy. Już pod koniec listopada przejeżdżając ulicami kanadyjskich miast możemy oglądać przeddomowe ogródki ozdobione lampkami i różnymi świątecznymi ozdobami. Odbywają się także parady świętego Mikołaja i kolędowanie. Święta mogą odbywać się także w duchu zero waste.
– W Kanadzie można wypożyczyć choinkę na święta. Przywożą ją w specjalnej donicy, przez święta stoi w domu, a po nich jest zabierana i powrotem sadzona do ziemi – mówi Joanna. Jeśli mamy choinkę ciętą w stojaku, wystawiona po świętach zabierana jest przez odpowiednie służby i przekazywana na farmy i przerabiana jest na paszę dla zwierząt.
Kanadyjczycy, lub skanadyzowani emigranci na wigilijnym stole stawiają nadziewanego indyka lub kurczaka, podobnego do tego co na Święto Dziękczynienia.
Jak mówi Joanna, w Kanadzie nie można wyróżnić jednej kultury. Święta są barwne i wielokulturowe, co dodatkowo nadaje im atrakcyjności.
Merry Christmas, czyli święta w kraju Króla Karola
Magdalena ma męża Anglika. Jednak jak mówi, święta są typowo polskie, bo odkąd 10 lat temu zobaczył je po raz pierwszy, zakochał się w nich.
– Nie chodzi już o jedzenie czy potrawy, ale samo oczekiwanie na święta i celebrowanie tego czasu – podkreśla Magdalena. Jak sama mówi, na święta w Anglii oczekuje się tylko ze względu na prezenty.
Tradycja ubierania domów i choinek rozpoczyna się już w połowie listopada. Anglicy wyznają zasadę – im więcej, tym lepiej. Wszystko jest na pokaz i skomercjalizowane, a w powietrzu nie czuć świątecznej atmosfery. Nie obchodzą takiego dnia jak wigilia, dla nich jest to zwykły pracujący dzień. Dopiero 25 grudnia można zauważyć jakieś poruszenie związane ze świętami. Tradycyjnie, Anglicy przy świątecznym stole, na którym króluje indyk i pudding bawią się „krakersami”. To duże kartonowe cukierki i dwie osoby „walczą” o niego. Ta, która pozostanie z jego większą częścią, może zachować ukryty w środku prezent.
Święta u brytyjskich teściów Magda spędzała tylko raz. Jak wspomina, wszyscy siedzieli w piżamach, wręczyli sobie prezenty, zjedli typowy niedzielny obiad i oglądali telewizję. Nie czuć było tej świątecznej magii jaką mamy w Polsce.
Co roku na święta z mężem zapraszają do siebie znajomych i przybliżają im polską kuchnię i tradycję.
– Wszystkim smakują pierogi, barszcz, kluski z makiem. Czasami kręcą nosem na śledzie nazywając je polskim sushi i karpia, ze względu na dużą ilość ości – mówi śmiejąc się.
W Wielkiej Brytanii także nie ma problemu z polskimi produktami. Wszystkie składniki można kupić na miejscu i przygotować tradycyjne polskie potrawy.