– Razem z całą rodziną byliśmy miesiąc w kwarantannie, to jakiś absurd! – oburza się pani Magdalena z gminy Niemce, która była zakażona koronawirusem. – Wszystko odbyło się zgodnie z procedurami – przekonuje urząd wojewódzki
– Miałam kontakt z osobą, u której potwierdzono zakażenie koronawirusem. W związku z tym automatycznie z całą rodziną zostałam objęta 14-dniową kwarantanną. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie sprawa testów – opowiada pani Magdalena z gm. Niemce. – Dopiero po dwóch tygodniach sanepid przypomniał sobie o tym, że takie testy trzeba wykonać, mimo że robi się je po tygodniu od kontaktu z osobą z pozytywnym wynikiem. Co ciekawe, wykonano je tylko u mnie, a na kwarantannie było przecież jeszcze siedem osób z mojej rodziny – denerwuje się kobieta.
Wynik wyszedł pozytywny, ale nie było objawów choroby. 15 kwietnia pani Magdalena trafiła do izolatorium w Huzarze w Lublinie, a sanepid wyznaczył kolejne 14 dni kwarantanny dla całej rodziny.
– W związku z tym byliśmy w izolacji ponad miesiąc, co jest jakimś absurdem. Moją rodzinę zbadano dopiero po miesiącu, co nie miało już sensu – ocenia nasza rozmówczyni i dodaje: Mało tego, będąc już w izolatorium, kolejne badanie powinnam mieć wykonane po 10 dniach, a następne po 24 godzinach.
Tak się jednak nie stało. – Przez to byłam w izolatorium trzy dni dłużej niż powinnam. Miałam też ogromny problem, żeby dowiedzieć się o wyniki ostatniego badania – zaznacza nasza rozmówczyni.
Relacjonuje: – Dzwoniłam z izolatorium do sanepidu, który odesłał mnie do szpitala na Staszica. Kiedy się tam w końcu dodzwoniłam, okazało się, że moje wyniki są na miejscu, w izolatorium, do którego są oddelegowani pracownicy szpitala. Kompletny chaos!
Urząd wojewódzki potwierdza, że badanie u pani Magdaleny było wykonane w 14. dniu kwarantanny, a kolejne – w 12. i 14. dobie od uzyskania dodatniego wyniku (kiedy przebywała już w izolatorium). W dniu potwierdzenia zakażenia koronawirusem przedłużono kwarantannę dla pozostałych domowników. Jak tłumaczy Agnieszka Strzępka, rzeczniczka wojewody lubelskiego, wszystko było jednak zgodne z procedurami inspekcji sanitarnej w Lublinie.
Rzeczniczka dodaje, że po otrzymaniu drugiego ujemnego wyniku u pani Magdaleny, pracownik lubelskiego sanepidu skontaktował się z lekarzem z Kliniki Chorób Zakaźnych SPSK1 w Lublinie (który nadzoruje izolatorium w Huzarze) z prośbą o zwolnienie z izolacji.
Izolacja wywołała też inne perturbacje. – W związku z kwarantanną mieliśmy zakaz uprawiania pola. Będąc w izolatorium, trafiłam jednak na informację, że rolnicy mają do tego pełne prawo. Interweniowałam w sanepidzie, a potem jeszcze na policji i ostatecznie pozwolili na to. Jak to możliwe, że służby przekazują ludziom sprzeczne informacje? – oburza się pani Magdalena.
Urząd wojewódzki potwierdza, że zgodnie z wytycznymi z GIS, rolnicy przebywający na kwarantannie, którzy nie mają objawów, mogą wykonywać prace na terenie swojego gospodarstwa. Nie mogą go jednak opuszczać i kontaktować się z innymi osobami.