Sześć zwycięstw z rzędu, najwięcej strzelonych goli, prawie najmniej straconych, a do tego pozycja lidera tabeli. Motor Lublin stanie w sobotę przed arcytrudnym zadaniem. Drużyna Mateusza Stolarskiego zagra w Poznaniu z Lechem. Spotkanie rozpocznie się o godz. 20.15, a transmisję zapowiada Canal+ Sport 3
Tuż przed startem nowego sezonu nie wszyscy w Poznaniu byli przekonani do nowego trenera Nielsa Frederiksena. Kibice długo narzekali też na brak transferów. Po czterech kolejkach drużyna nie zachwycała także wynikami. Miała na koncie: dwa zwycięstwa, remis i porażkę, a do tego bilans bramek 3-2.
Od tamtej pory sporo się jednak zmieniło. Lech wygrał sześć meczów z rzędu, strzelił w nich 17 goli, a stracił zaledwie dwa. I to dopiero w miniony weekend przy okazji wyjazdowego spotkania z Koroną Kielce. Goście rozstrzygnęli je na swoją korzyść dzięki skuteczności jednego z letnich nabytków. Wypożyczony z Feyenoordu Rotterdam Patrik Wallemark zaliczył wszystkie trzy trafienia i poprowadził ekipę z Poznania do zwycięstwa 3:2.
Podopieczni trenera Fredriksena świetnie spisują się przede wszystkim na swoim stadionie. W lidze, przy Bułgarskiej wygrali wszystkie pięć meczów i mogą się pochwalić bilansem bramkowym 13-1.
Nie dość, że rywal będzie z najwyższej półki, to dodatkowo piłkarze Motoru w środę biegali przecież po boisku aż 120 minut, przy okazji starcia pierwszej rundy Pucharu Polski z Unią Skierniewice. Po rzutach karnych żółto-biało-niebiescy niespodziewanie musieli uznać wyższość trzecioligowca.
– Z takim przeciwnikiem, jak Unia, wchodząc na normalne obroty musimy kreować te sytuacje, a tego nie robiliśmy. To się wiąże nie tylko z odpowiedzialnością, planem na mecz, ale z odpowiedzialnością moją w trakcie meczu oraz przede wszystkim piłkarzy, którzy musza dać sygnały. Wielu z nich robiło szum, byli widoczni, ale liczy się to jaki jest konkret. Ja potrzebuję ludzi konkretnych, kiedy zawodnicy podstawowego składu będą mieli jakieś urazy czy będą pauzowali za kartki. Takie mecze też są potrzebne, żeby uzyskać odpowiedzi i bardzo jestem zdenerwowany, że są to negatywne odpowiedzi – wyjaśnia trener Mateusz Stolarski.
Klub z Lublina lubi jednak grać z pozycji drużyny, na którą nikt nie stawia. A tak zapewne będzie w sobotę. – Kończymy ten okres grania co trzy dni i nie ma nic lepszego niż odkuć się na zespole, który ma w lidze sześć zwycięstw z rzędu i jest niepokonany na własnym stadionie. Jedyna porażka przydarzyła się Lechowi na wyjeździe, przy okazji meczu z Widzewem Łódź. Dobrze, że będzie okazja do szybkiej rehabilitacji. Myślę, że zespół zdaje sobie sprawę z tego, co się stało w Skierniewicach i nie przyzwyczaił kibiców do takich rzeczy. Dla nas wszystkich to duża nauczka i lekcja, z której trzeba wyciągnąć wnioski – zapewnia Mateusz Stolarski.
Szkoleniowiec oszczędził kilku graczy w środku tygodnia, bo na murawie nie pojawili się: Ivan Brkić, Arkadiusz Najemski czy Samuel Mraz. Od razu po przerwie na boisku zameldował się Bartosz Wolski, a po godzinie gry: Jacques Ndiaye i Kaan Caliskaner.
Kibice z Lublina nie mają zbyt wielu powodów do optymizmu przed wyjazdem do Poznania, ale trzeba przyznać, że ostatnio rywale potrafili przecież znaleźć sposób na defensywę „Kolejorza”. Mikael Ishak i spółka również sensacyjnie odpadli z Pucharu Polski po porażce z Resovią 0:1. Później było właśnie wymęczone zwycięstwo w Kielcach. Dodatkowo, w sobotę z powodu nadmiaru żółtych kartek nie będzie mógł wystąpić podstawowy obrońca Antonio Milić. Czy to wystarczy, żeby sprawić niespodziankę? Przekonamy się w sobotni wieczór.