O takich spotkaniach mówi się „mecz walki”, albo że emocji było tyle, co na rybach. Bardzo, bardzo mało udanych akcji ofensywnych, jeszcze mniej strzałów i chyba nikt nie jest zdziwiony, że Motor zremisował w niedzielę ze Zniczem Pruszków 0:0. Efekt? Piłkarze Stanisława Szpyrki na kolejny tydzień pozostaną w strefie spadkowej.
Skoro na Arenie Lublin pojawił się klub z Pruszkowa, to oznacza, że z wizytą przyjechali: Paweł Moskwik i Maciej Firlej, czyli były kapitan i były napastnik żółto-biało-niebieskich. Ten drugi niewiele sobie jednak pograł, często był osamotniony w ataku gości.
O dziwo już w piątej minucie niewiele zabrakło, a Filip Wójcik wpakowałby piłkę do siatki. Wydawało się, że „Wojo” chciał dośrodkować, a piłka pechowo zamiast w siatce wylądowała na słupku. Gospodarze rozpoczęli jednak zawody z animuszem i od pierwszego gwizdka inicjatywa była po ich stronie. Szkoda tylko, że jak się później okazało, akcja Wójcika była tak naprawdę najlepszą ze strony gospodarzy. A trzeba dodać, że pod nieobecność nominalnych napastników: Michała Żebrakowskiego (kontuzja) i Ezany Kahsaya (pauza za kartki) najbliżej bramki rywali ustawiony był… Rafał Król.
W ósmej minucie pierwsza akcja Znicza zakończyła się takim sobie dośrodkowaniem, ale duże problemy ze złapaniem piłki miał Michał Furman, który między słupkami zastąpił Pawła Budzyńskiego. Kolejne fragmenty zawodów? Coraz mniej emocji. Nie brakowało walki w środku pola, ale strzały i to w wykonaniu obu ekip można było spokojnie policzyć na palcach jednej ręki. Po pół godzinie gry Mateusz Grudziński uderzył z rzutu wolnego do siatki, ale sędzia dopatrzył się… spalonego i gola nie uznał. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o pierwszą połowę.
W drugiej znowu pierwsze minuty należały do Motoru. Najpierw strzał w boczną siatkę, dwa rzuty rożne, a następnie szansa Piotra Ceglarza po centrze Leszka Jagodzińskiego. Niestety, „Cegła” uderzył niecelnie głową. Po godzinie gry Wójcik minął trzech rywali na prawym skrzydle jednak dograł do „nikogo”.
Później lepszy fragment zaliczyli przyjezdni. W 70 minucie Firlej wywalczył tylko rzut rożny. A po chwili wreszcie miał swoją szansę. Przez cały mecz był bardzo dobrze pilnowany głównie przez Bartosza Zbiciaka. W końcu urwał się jednak rywalom, przebiegł z piłką pół boiska, a na koniec „złamał” akcję do środka i uderzył na bramkę. Szczęśliwie dla gospodarzy prosto w Furmana. 180 sekund później Shuma Nagamatsu miał przed sobą tylko dwóch obrońców rywali, ale oddał im futbolówkę za darmo.
W końcówce Mariusz Rybicki zaliczył celne uderzenie, ale tylko do statystyk. Po kolejnej akcji Wójcika Rybicki wycofał też piłkę do Damiana Sędzikowskiego, ale ten ostatni został zablokowany. A w trzeciej minucie doliczonego czasu gry Jakub Staszak dośrodkował z lewego skrzydła i niespodziewanie duże problemy z wybiciem piłki miał Piotr Misztal. Rzut rożny nie przyniósł zmiany wyniku obie ekipy po bezbarwnym spotkaniu dopisały do swoich kont po punkcie.
W następnej kolejce drużyna trenera Szpyrki zagra we Wronkach z rezerwami Lecha Poznań.
Motor Lublin – Znicz Pruszków 0:0
Motor: Furman – Wójcik, Zbiciak, Cichocki, Rozmus (43 Staszak), Ceglarz, Rudol, Gąsior (64 Rybicki), Kusiński (64 Reiman), Kosior (46 Jagodziński), R. Król (83 Sędzikowski).
Znicz: Misztal – Barnowski, Pomorski, Juchymowycz, Grudziński, Moskwik, Proczek (81 Skórecki), Cegiełka, Nagamatsu (90 Możdżeń), Czarnowski (51 Nowak), Firlej.
Żółte kartki: Jagodziński – Czarnowski, Juchymowycz, Możdżeń.
Sędziował: Mariusz Myszka (Stalowa Wola). Widzów: 2298.