– Już niejednokrotnie okazaliście nam zaufanie i wsparcie – doceniają twórcy Muzeum Osiedli Mieszkaniowych, którzy zbierają fundusze by móc kontynuować działalność i utrzymać siedzibę na skraju osiedla projektowanego przez Zofię i Oskara Hansen.
W zeszłym tygodniu informowaliśmy o pomyśle radnej Moniki Kwiatkowskiej (klub Krzysztofa Żuka), która napisała interpelację w sprawie hansenowskiego pawilonu przy ul. Balladyny 10. Radna w opustoszałym od lat budynku widzi miejski dom kultury. I wskazuje powstałe w 2018 roku Muzeum Osiedli Mieszkaniowych jako potencjalnego użytkownika pawilonu, z uwagi na ogromną popularnością jaką MoM cieszy się wśród mieszkańców osiedla. I to mieszkańców w każdym wieku.
Na zajęcia i suszenie
Tymczasem społeczna placówka, która jest nieformalnym biurem turystycznym, pozwalającym odkryć zalety modelowych osiedli z II poł. XX wieku i miejscem warsztatów edukacji architektonicznej, przestrzennej dla przedszkolaków, uczniów i studentów ma kłopoty. Na portalu pomagam.pl MoM prowadzi zbiórkę funduszy. Cele są dwa.
Jeden to wkład własny, na który trzeba zbierać co roku, potrzebny by móc starać się o dotację z Urzędu Miasta na nieodpłatne warsztaty edukacji architektonicznej w lubelskich przedszkolach, szkołach podstawowych i średnich. Drugi jest prozaiczny i pilny: odtworzenie części kolekcji, która zamokła i zawilgotniała. Pawilon na targu przy ul. Wileńskiej, gdzie działa muzeum, w siedmiu miejscach przecieka.
– Ostatnio lało się na głowy w trakcie wernisażu lubelskiej artystki. Publiczność nagrywała tę sytuację jakby była celowo zainscenizowana. Przestarzałe przepięcia elektryczne zwyczajnie zagrażają osobom, które tu pracują – mówi Paulina Paga, prezeska Fundacji Teren Otwarty działająca wraz z zespołem Muzeum Osiedli Mieszkaniowych, który tworzą: Michał Fronk, Marcin Semeniuk, Euzebiusz Maj, Paulina Garbiec i Alicja Wójcik.
Kwotę zbiórki ustalono na 15 tysięcy złotych, co niektórym może się wydać sumą skromną.
– W zeszłym roku, dzięki środkom ze zbiórki wyprodukowaliśmy nowe trejaże, na których zebraliśmy informacje o osiedlach LSM. Reprintu wymagają opisy obiektów wraz ze wspomnieniami mieszkańców i karty pawilonów. Mamy ekscytujące pomysły na produkcję nowej kolekcji, która już jest opracowana, jednak przy obecnych możliwościach finansowych perspektywa rozmywa się w nieokreślonej przyszłości – relacjonują twórcy MoM.
Na razie podczas muzealnych wydarzeń, spotkań i warsztatów krążą wśród uczestników z dzbankami sugerującymi catering. W rzeczywistości chodzi o łapanie deszczówki lub wody z roztopów.
Lokalne dziedzictwo
MoM trwa w pawilonie na targu LSM, bo jak tłumaczą założyciele, lokalizacja stanowi ich manifest i dowód konsekwencji, uporu i wiary, że warto zawalczyć o to trudne i dyskusyjne lokalne dziedzictwo. Otoczyć opieką efemeryczne i oddolne miejsca i przywrócić godne warunki życia osobom, które tu mieszkają.
Pomysłodawcy MoM zaczynali tworzyć muzeum głównie z seniorami, którzy dalej odwiedzają ich regularnie by brać udział w oprowadzaniach i warsztatach.
– Współpracujemy z kluczowymi podmiotami angażującymi seniorów i dajemy głos lokalnym mieszkańcom jako oprowadzaczom i opowiadaczom. Organizujemy czasami urodziny i wieczorki towarzyskie, bo po prostu, w toku tych 6 lat działań, zaprzyjaźniliśmy się. Działamy z lubelskimi uczelniami, głównie z Wydziałem Architektury i Budownictwa Politechniki Lubelskiej, a także naukowcami z UMCS. Mamy na koncie współpracę z prestiżowymi instytucjami zajmującymi się architekturą: Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki, SARP czy jego niemiecki odpowiednik BDA. W zeszłym roku sprawdzaliśmy w MoM potencjały dla oferty komercyjnej, przygotowując uczniów do zajęć z szeroko rozumianego projektowania, a także stwarzając przestrzeń do próbowania swoich sił w rzemiośle ginących zawodów, jak mozaikarski czy renowacja mebli – wylicza Paulina Paga, która dodaje, że udało się im stworzyć przestrzeń wystawienniczą dla lubelskich młodych artystów, którzy wchodzą w interdyscyplinarne interakcje z artystami innych dyscyplin w toku krótkich rezydencji np. muzykami z kręgów nowej alternatywy, filmowcami etc.
Migotliwe i efemeryczne
– Żartobliwie mówią o nas lubelski mały Kreuzberg (dzielnica Berlina – red.) ale dla nas kluczowe jest, że wszystko, co opatrzone jest marką MoM dzieje się z głębokim poszanowaniem potrzeb lokalnej społeczności, osób handlujących na targu i w zrozumieniu, a nawet pewnego rodzaju hołdzie dla lokalnych kontekstów.
Przez muzeum zmuszone zabiegać o społeczne wsparcie przewinęło się ponad 5 700 odbiorców.
– Nie możemy się porównywać ze stadionem ani dużymi instytucjami kultury w centrum, ale mamy potwierdzenie od mieszkańców, że małe i lokalne jest równie potrzebne. Zdawałoby się, że miasto miało tego świadomość, której wyrazem były zapisy poprzedniej strategii, wpierającej kulturę na dzielnicach. Ale okazuje się, że takie jakości, tworzące kameralność Lublina są migotliwe, efemeryczne, jeśli się stale ich nie podtrzymuje one znikają – oceniają twórcy i sympatycy MoM.
Jest połowa
Społeczna instytucja w której wita lustro, będące pozostałością po zakładzie fryzjerskim a wnętrze wypełniają meble i przedmioty przyniesione przez mieszkańców ma nadzieję, że przetrwa. Tak jak powstała. Dzięki pomocy jej publiczności.
– Nie pozwalajmy, żeby małe oddolne inicjatywy, będące blisko lokalnych społeczności znikały. Razem damy radę! – apelują organizatorzy zbiórki Zbieramy na Muzeum Osiedli.