Ratownicy od tygodni czekają na negocjacje i podwyżki. Od 1 września rozpoczęli ogólnopolski protest.
Odmówili przyjścia do pracy bądź wzięli minimalną liczbę godzin podczas dyżurów. Chcą pokazać, że nie zgadzają się na warunki pracy, w której spędzają nawet po kilkaset godzin w miesiącu.
- My o naszych działaniach informowaliśmy miesiąc wcześniej, był miesiąc na przygotowanie się, nie chcieliśmy doprowadzić do takiej sytuacji, chcieliśmy rozmawiać, ale nie było takiej woli ze strony dyrekcji – podkreślił Michał Gościński, ratownik medyczny.
Od początku protestu, każdego dnia coraz więcej karetek nie wyjeżdża na ulice, a do zdarzeń latają śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Wojewoda mazowiecki wezwał na pomoc wojsko.