O tym ukraińskim żołnierzu nie wiemy wiele, ale dla osób, które pomagały mu wrócić do normalnego życia nie to było istotne. Ważne było tylko to, żeby ofiara wojny nie została ze swoją niepełnosprawnością zostawiona sama sobie.
Gdy zaczęła się wojna Ukrainiec ruszył do boju. Wiosną ubiegłego roku walczył na wschodzie swojego kraju. W wyniku działań wojennych doznał urazu głowy. Stracił też część ręki do poziomu przedramienia i część nogi do poziomu goleni. Na początku leczony był w Ukrainie. W lipcu, specjalnym pociągiem medycznym transportującym rannych żołnierzy przewieziono go do Polski. Specjaliści Klinicznego Oddziału Neurochirurgii i Neurochirurgii Dziecięcej SPSK Nr 4 w Lublinie zrekonstruowali ubytki kości czaszki. Potem trafił do Kliniki Ortopedii i Rehabilitacji.
>> Pojechali pomagać na front. Wtedy nadleciały pociski "Bachmut to piekło"<<
– Poprzez ćwiczenia i naukę chodu wzmacnialiśmy mięśnie pacjenta, przystosowywaliśmy go do poruszania się na wózku. Wcześniej w swojej pracy mężczyzna wykonywał skomplikowane, wymagające precyzji zadania fizyczne dlatego naszym celem było umożliwienie mu częściowego powrotu do zawodu – mówi dr hab. n. med. Tomasz Blicharski, kierownik kliniki, w której żołnierz odzyskiwał sprawność.
Dlatego lekarze szpitala przy ul. Jaczewskiego przygotowali kończyny do zaprotezowania.
Już nawet samo zdobycie protez nie było łatwe, bo zespołowi medyków zależało żeby żołnierz otrzymał protezę bioniczną, której działanie najbardziej przypomina naturalne ruchy.
Wyszukali firmę, która mogła ją przygotować. Skontaktowali się też z Litewsko-Polsko-Ukraińską Brygadą im. Wielkiego Hetmana Konstantego Ostrogskiego, która zbierała fundusze dla rannych żołnierzy ukraińskich. Zbiórek było kilka i na koniec najważniejsza informacja: udało się zebrać całą kwotę!
– Wtedy protetyk Maciej Karpiński rozpoczął wykonywanie protezy podudzia na podzespołach firmy Ossur z systemem aktywnego podciśnienia Unity, ze stopą z włókna węglowego, pozwalającą na zmienną dynamikę chodu. Kolejne prace dotyczyły innowacyjnej protezy prawego przedramienia z zastosowaniem bionicznej ręki ZEUS produkowanej w Poznaniu – mówi Marta Tkaczyk, koordynator ds. zaopatrzenia medycznego w Musi Lublin.
O protezach ich wykonawcy nie mogą mówić bez emocji, bo to niezwykle nowoczesne i zaawansowane technologicznie urządzenia. Proteza nogi, którą otrzymał żołnierz kosztowała ponad 26 tys. zł., a ręki blisko 58 tys. zł. Ta druga jest najsilniejszą z dostępnych dziś na rynku protez, utrzymuje do 35 kg i jest odporna na uderzenia. Umożliwia się m.in. chwycenie torby na zakupy, utrzymanie szklanki, czy trzymanie długopisu. To możliwe, bo elektrody podłączone do protezy przedramienia przekazują sygnały z nerwów i mięśni do algorytmów, które tłumaczą je na poszczególne ruchy. By zmienić chwyt wystarczy pomyśleć o danej czynności i wykonać skurcz.
– Przygotowanie protezy przedramienia było pionierskim działaniem w naszym regionie. Jesteśmy dumni, że udało się tego dokonać i przywrócić w dużym stopniu funkcjonalność kończyny górnej pacjentowi – mówi dyrektor zarządzający Musi Lublin Radosław Kalinowski.
Żołnierz został wypisany ze szpitala w połowie stycznia. Wrócił już na Ukrainę.